Kolejne części podręcznika przeglądam z narastającą przykrością, że tak bardzo zaniedbywana jest edukacja muzyczna. W drugiej klasie dzieci dostają infantylną czytankę o mnichu, który wymyślił nazwy dla dźwięków do, re, mi, fa, sol, la, si, do. Przez trzy miesiące dzieci nauczą się trzech piosenek. Sądząc po ikonkach „edukacji artystycznej”, do tej muzycznej zaliczyć należy jeszcze rozmowę o wspomnianych decybelach, które spowodowały ból głowy Joli, i wiersz o jesieni, która grała na skrzypkach. Jeśli dzieci trafią na mało muzykalnego nauczyciela, na tym ich edukacja muzyczna się zakończy. A gdzie kształcenie słuchu oraz wrażliwości muzycznej i dobrego gustu?
Po przeprawie z tabletem w części pierwszej podręcznika, dla pierwszej klasy, po raz kolejny w udziwniony sposób wprowadza się komputer. Otóż podczas lekcji zatytułowanej „Jak porozumiewają się ludzie” – poprzez mówienie, słuchanie, pisanie i czytanie – te dwie ostatnie aktywności przedstawiono na podstawie korespondencji mailowej. Na możliwość korespondencji tradycyjnej wskazuje narysowana koperta ze znaczkiem i napis „poczta”. Drażni i niekonsekwencja, i podtykanie dzieciom elektroniki na siłę.
Niestety, rozczarowuje też matematyka. Wiele zadań – tworzenie zbiorów i określenia „mniejsze”, „większe”, „równe” – moja sześciolatka przerabiała na jesieni. Siedmio- i ośmiolatkom każe się liczyć znaczki i dni tygodnia co umie przedszkolny starszak. Z kolei definicja mnożenia brzmi tak, że trudno się połapać: „Dodawanie jednakowych składników to mnożenie”.
I teraz najważniejsze: konsultacje społeczne dotyczące „Naszej szkoły” rozpoczęły się 22 grudnia i trwały do 11 stycznia. Ogłaszanie konsultacji w przededniu świąt czy wakacji – w czasie najmniej dogodnym – to już tradycja przechodząca w skandal. Rodzice byli wtedy zaganiani. Książkę mieli pewnie „konsultować” nauczyciele dyżurujący w szkołach. Przez pierwsze 10 dni stronę podręcznika odwiedziło 6 tys. osób. Dla porównania: pierwszą część „Elementarza” tylko pierwszego dnia konsultacji obejrzało 15 tys. osób. W brak uwag ze strony rodziców i nauczycieli – skarżących się wciąż na „Elementarz” do pierwszej klasy – nie wierzę. Może po prostu przestali wierzyć, że konsultacje cokolwiek dadzą?
![]() | Monika Odrobińska |