Gdyby „taki facet w sukience” – Jan Paweł II lub Benedykt XVI – stanął przed pierwszym polskim dzieckiem z próbówki, to powiedziałby, że każde poczęte życie jest święte i kochane przez Boga. Dlatego Kościół broni prawa do życia dziecka poczętego nawet w wyniku przemocy. Trzeba jednak odróżnić godność ludzkiego życia od okoliczności, które doprowadzają do jego pojawienia się. Wiemy przecież, że nie zawsze poczęcie jest wynikiem miłosnego, odpowiedzialnego aktu seksualnego rodziców. Niekiedy dochodzi do poczęcia w wyniku postaw i czynów moralnie nagannych, np. na skutek rozwiązłości – tak że matka nie wie nawet, kto jest ojcem jej dziecka – albo w wyniku przemocy…
Życie poczęte w wyniku techniki in vitro zasługuje na pełen szacunek jako życie ludzkie. Żaden zatem „facet w sukience” nie powie pani Agnieszce, że nie ma prawa żyć. Wręcz przeciwnie, życzyłby jej pełnego życia, które doprowadzi ją do Dawcy wszelkiego życia. Tym niemniej elementarna prawda wymaga, by powiedzieć, że poważne problemy pozostają. Dobry cel nie uświęca środków. Skuteczne zapłodnienie i wprowadzenie ludzkiego zarodka do organizmu matki, aby mógł się dalej rozwijać, wiąże się z produkcją tzw. nadliczbowych embrionów, które potem są niszczone albo zamrażane (tzw. kriokonserwacja). Dziecko poczęte „z próbówki” nie jest niczemu winne, ale na sumieniu rodziców i medyków ciąży los owych embrionów, które są istotami ludzkimi. W Polsce takich zamrożonych embrionów jest obecnie 50 tys. Ks. prof. Muszala w jednym z wywiadów wspomina, że pewien mężczyzna zapytał go kiedyś, co ma zrobić, bo ma dziecko z in vitro i inne zahibernowane. Okazało się, że tych zamrożonych dzieci w fazie embrionalnej ma 30. I to jest poważny problem moralny, z którym trzeba mieć odwagę się skonfrontować. A zgryźliwości wobec „facetów w sukienkach” niczego tutaj nie zmienią.
Pani Agnieszka stwierdza w wywiadzie, że jej rodzice są katolikami, ale nie mieli problemu moralnego, bo „życie ludzkie, dziecko jest ważne, jest powodem do radości i miłości, a nie grzechem”. A kto mówi, że dziecko jest grzechem? Kościół mówi, że grzechem jest sztuczne produkowanie ludzkich embrionów, które podlegają potem różnym manipulacjom, są niszczone lub zamrażane. Pani Agnieszka przekonuje, że „katoliccy ekstremiści” nie mogą zabraniać „dostępu do leczenia niepłodności”. Szanowna Pani! Jan Paweł II nie był żadnym ekstremistą. Tak samo ekstremistą nie jest Benedykt XVI. A metoda in vitro nie jest żadnym leczeniem niepłodności. Nie sprawia ona bowiem, że niepłodna kobieta staje się płodna. In vitro to sztuczne zapłodnienie, w wyniku którego powstają ludzkie embriony, a nie leczenie niepłodności.
Swoistą wisienką na torcie głupot wygadywanych w „Wysokich obcasach” jest stwierdzenie: „Patrząc z punktu widzenia religijnego i historycznego, można by powiedzieć, że in vitro jest XX-wiecznym ucieleśnieniem niepokalanego poczęcia Jezusa w łonie Maryi”. Stąd tytuł całej rozmowy: „Niepokalanie poczęta, Agnieszka…”. Pani Agnieszka mówi, że zrezygnowała z przynależenia do Kościoła, bo razi ją zamiatanie pod dywan różnych problemów, np. sprawa abp. Paetza. No cóż! Życzę pani Agnieszce, by uporała się w pełni z faktem, że została poczęta in vitro, i by cieszyła się życiem. Ale niech tego nie robi, zamiatając prawdę o tej metodzie pod dywan i przykrywając ją agresją wobec księży.
o. Dariusz Kowalczyk SJ |