28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Abp Hoser: Kościół nie brał udziału w ludobójstwie

Ocena: 0
32704
Abp Henryk Hoser prostuje oszczerstwa na jego temat opublikowane przez „Newsweek”. Przeciwstawia się też kłamliwej kampanii, jakoby Kościół był bierny wobec ludobójstwa w Rwandzie.
2013-07-06 09:55, aktual. 2013-07-09 14:14
rozmawiali: Marcin Przeciszewski i o. Stanisław Tasiemski (KAI)

fot. Michał Ziółkowski/Idziemy



KAI: „Newsweek” w artykule Aleksandry Pawlickiej: "Karząca ręka Boga" (nr 27/2013) stawia Księdzu Arcybiskupowi zarzut, że pełniąc rolę nuncjusza apostolskiego w Rwandzie milczał wobec dokonywanego tam na masową skalę ludobójstwa w 1994 r.


Abp H. Hoser: Ta informacja jest nieprawdziwa, jak zresztą większość zawartych w tym tekście. Pani Pawlicka pisze jakobym w czasie ludobójstwa w Rwandzie pełnił funkcję nuncjusza apostolskiego. Tymczasem - podczas ludobójstwa, które trwało w Rwandzie od początku kwietnia do lipca 1994 r. - w ogóle mnie tam nie było. Na początku września 1993 r. wyjechałem z Rwandy, aby odbyć tzw. rok formacyjny. Przez pierwsze trzy miesiące przebywałem w Jerozolimie, następnie na stażu ultrasonografii w Warszawie w Szpitalu Bródnowskim, a wreszcie w Rzymie na intensywnym kursie języka włoskiego. Do Rwandy powróciłem dopiero na początku sierpnia 1994 r., kiedy fala ludobójstwa wygasła. Poza tym nigdy nie byłem nuncjuszem apostolskim.

W tym okresie nuncjuszem apostolskim w Rwandzie był dzisiejszy kardynał Giuseppe Bertello. Jednak - wraz z innymi ambasadorami - opuścił on Rwandę na początku narastających aktów ludobójstwa w kwietniu 1994 r.

Kiedy, w ramach wspomnianego roku formacyjnego, wiosną 1994 r. przebywałem w Rzymie, zostałem mianowany ekspertem na pierwsze zgromadzenie Synodu Biskupów dla Afryki. Rozpoczęło się ono w Watykanie w kwietniu 1994 r. i zbiegło się w czasie z masowymi zbrodniami ludobójstwa w Rwandzie. Na synodzie byłem jedynym przedstawicielem tego kraju, gdyż biskupom stamtąd nie udało się dojechać. Z ław synodu wraz z innymi biskupami, w większości afrykańskimi, obserwowaliśmy to, co się tam działo. Moją rolą – jako misjonarza, który spędził w Rwandzie 20 lat – było wyjaśnianie, o co rzeczywiście chodzi.


Co się stało, że nagle plemiona Hutu i Tutsi, żyjące ze sobą przez pokolenia w pokoju, nagle zaczęły się tak okrutnie traktować?


Ludobójstwo w Rwandzie było przede wszystkim wynikiem trwającej przez 4 lata wojny domowej, która rozpoczęła się 1 października 1990 r. Wojna ta – w dużej mierze o charakterze etnicznym – trwała od czterech lat i następowała stopniowa jej eskalacja. Nikt nie wie, że w 1993 r. milion Rwandyjczyków żyło w obozach we własnym kraju, gdyż zostali zepchnięci z północy przez nacierające oddziały Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego, zdominowanego przez ludność z plemienia Tutsi.

Podjęte zostały próby zakończenia wojny poprzez porozumienie z Arusha, zawarte w 1993 r. przez rząd Rwandy reprezentujący plemię większościowe, ale nie tylko, a Rwandyjskim Frontem Patriotycznym. Kraj został podzielony na trzy strefy: okupowaną przez Rwandyjski Front Patriotyczny, strefę neutralną oraz rządową na południu. Napięcie narastało. Zapalnikiem uruchamiającym wybuch stało się zestrzelenie samolotu z dwoma prezydentami Hutu z Rwandy i Burundi. 6 kwietnia 1994 r. samolot wiozący rwandyjskiego prezydenta Juvénal Habyarimana oraz Cyprien Ntaryamira, prezydenta Burundi, został zestrzelony nad Kigali. Obaj prezydenci zginęli w tej katastrofie. Mimo że nie udało się z pewnością stwierdzić kto stał za tym zamachem, został on odczytany jako jednoznaczny sygnał rozpoczynający masakrę. Bojówki siepaczy rozpoczęły łapanie i mordowanie każdego napotkanego Tutsi lub podejrzanego, że takim jest.

Drugim czynnikiem wspierającym ludobójstwo była decyzja wycofania 3 tys. żołnierzy z Rwandy z misji ONZ – MINUAR. Motywem była prawdopodobnie porażka Amerykanów w Somali, gdzie misja ONZ skończyła się klęską. Wycofanie sił ONZ umożliwiło masowe morderstwa, które trwały przez 3 miesiące. Ludobójstwo trwało przez trzy miesiące: kwiecień, maj czerwiec 1994 r. W początku lipca wojska Patriotycznego Frontu Rwandyjskiego, które przybyły z Ugandy, zajęły stolicę co zapewniło względny spokój. Nie towarzyszyło temu jednak rozwiązanie polityczne i taka sytuacja trwa do dziś. Zwycięskie rządy FPR uprawiają „polityczną poprawność”, daleko posuniętej asymetrii: jedni mordowali, drudzy nie.


Kiedy Ksiądz Arcybiskup powrócił do Rwandy i co tam zastał?


W lipcu 1994 r. wezwano mnie z Polski do Watykanu, by powierzyć mi funkcję wizytatora apostolskiego. Kiedy przyjechałem do Rwandy 5 sierpnia, ofensywa FPR już się zakończyła. Jednak jej ślady były świeże i widoczne, a trupy niekiedy jeszcze nie były pogrzebane.

Funkcja wizytatora apostolskiego jest ze swej istoty krótka. W moim przypadku trwała ona półtora roku do 4 marca 1996 r. Zakończyła się kiedy Ojciec Święty mianował nuncjuszem apostolskim w Rwandzie abp. Juliusza Janusza, też Polaka. W czasie mojej misji wizytatora przygotowałem dla Stolicy Apostolskiej 24 raporty opisujące sytuację w Rwandzie w czasie bezpośrednio po zakończeniu wojny domowej. Przez pierwszy okres towarzyszył mi inny watykański dyplomata w randze chargé daffaires, ksiądz wietnamskiego pochodzenia, Pierre Nguyen Van Tot. Dziś jest on nuncjuszem w Costa Rica.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter