Narażanie na szwank zarówno swojego, jak i czyjegoś zdrowia lub życia wymierzone jest przeciw piątemu przykazaniu, jest więc grzechem. - mówi abp. Henryk Hoser SAC, lekarz, w rozmowie z Moniką Odrobińską
Zdarza się, że do kościoła idziemy w maseczce, a po wejściu ściągamy ją pod nos lub brodę. W świątyni mandat teoretycznie nam nie grozi, a grzech?
Narażanie na szwank zarówno swojego, jak i czyjegoś zdrowia lub życia wymierzone jest przeciw piątemu przykazaniu, jest więc grzechem. Jeśli swoim niefrasobliwym zachowaniem działamy odstraszająco na innych, tak, że rezygnują z udziału w liturgii, jest to dodatkowo grzech zgorszenia i opuszczenia dobrego.
Pojawiają się głosy przeciwne śpiewaniu, ja jednak uważam, że jeśli zakrywamy nos i usta oraz zachowujemy dystans, nie grozi nam zakażenie. Swoją drogą narzucony kościołom dystans 7 m kw. na osobę jest przesadą. W kinie czy teatrze wystarczy co drugie wolne siedzenie, a seans czy sztuka trwają przecież dłużej niż Msza św. W świątyni także wystarczyłoby co drugie miejsce, ale powtarzam: pod warunkiem przestrzegania zasady DDM.
Co mam zrobić, jeśli wchodzę na Mszę św. i widzę, że limit osób jest przekroczony?
Przede wszystkim parafia powinna zapewnić tyle Mszy św., by mogli z nich skorzystać wszyscy wierni. Nie mniej ważne jest, by księża do znudzenia przypominali o obowiązku zasłaniania ust i nosa oraz o zachowaniu bezpiecznej odległości od osób, z którymi nie mieszkamy. Duszpasterze nie reagują dostatecznie, a są przecież odpowiedzialni za zachowanie parafian.
Czasem sami księża załatwiają zaświadczenia od lekarzy o bezzasadności noszenia maseczek…
Wystawianie takich zaświadczeń to nadużycie. Wymagania sanitarne oparte są na faktach epidemiologicznych. Sprzeniewierzanie się im świadczy już nie tyle o ignorancji, ile o złej woli. A kto wie, czy nie stoi za tym jakaś korzyść materialna?
Wciąż też zdarzają się księża, którzy nie chcą udzielać Komunii św. na rękę…
To jedna z przyjętych form przyjmowania Komunii św., dopuszczona w liturgii, i nie należy jej odmawiać. Księża powinni szanować wrażliwość wiernych w tym zakresie. W wielu świątyniach ustawiają się dwie procesje: do Komunii na rękę i do Komunii do ust. Są księża, którzy bezpośrednio przed udzielaniem Komunii dezynfekują ręce.
A czy udzielanie przez tego samego księdza Komunii raz na rękę, a raz do ust nie zwiększa ryzyka przenoszenia zarazków?
Nie ma takiego ryzyka, bo kontakt jest za krótki, poza tym wirusy przenoszą się drogą kropelkową. Podobnie nie da się zarazić przez korzystanie z tego samego mikrofonu przez kilka osób czytających czytania.
Co możemy zrobić w sytuacji, gdy księża nie przestrzegają obostrzeń albo nie egzekwują ich od wiernych?
Po pierwsze, mamy instytucję braterskiego upomnienia. Należy więc podjąć spokojną rozmowę z duchownym. Kiedy to nie przyniesie skutku, w przypadku wikarego możemy zwrócić się z prośbą o interwencję do proboszcza. A jeśli to proboszcz, możemy odwołać się do kurii. Nie należy tego postrzegać w kategorii donosicielstwa. To raczej wyraz troski o dobro danej osoby i innych zebranych w kościele, a zatem wręcz obowiązek.
Biskupi amerykańscy sprzeciwiają się przyjmowaniu szczepionki firmy Johnson & Johnson, do której produkcji użyte są linie komórkowe abortowanych dzieci. Czy katolicy rzeczywiście powinni się jej wystrzegać?
Kościół stoi na stanowisku, że ze szczepionek wyprodukowanych z użyciem linii komórkowych pochodzących z abortowanych płodów mogą korzystać osoby, które są przeciwne aborcji, ale nie mają dostępu do innych preparatów. Jeśli jednak mają dostęp do szczepionek wolnych od zastrzeżeń etycznych, a korzystają ze szczepionek wykorzystujących ludzki materiał biologiczny, są winne moralnego poparcia dla nich.
Podkreślam jednak, że linie komórkowe są nie w samej szczepionce. Namnażane w laboratoriach komórki wykorzystywane w preparatach to bardzo dalekie pochodne tych pierwotnych. Medycyna dysponuje dwiema takimi liniami komórkowymi pochodzącymi z abortowanych płodów, ale w żadnym przypadku aborcja nie była spowodowana chęcią pobrania materiału biologicznego. Nie ma tu więc miejsca na skrupuły.
Pandemia może powodować opamiętanie lub rozpasanie. Jak Ksiądz Arcybiskup to widzi na przykładzie obecnej pandemii?
Opamiętanie i wstrzemięźliwość wiodą do nawrócenia, a rozpasanie jest źródłem szkodliwych działań, co widzieliśmy w trakcie różnych manifestacji i „bachanaliów” na Krupówkach. Owszem, na wolnym powietrzu trudniej się zarazić, ale w przypadku tłumnych zgromadzeń tworzą się chmury zakaźne, które już zwiększają ryzyko zakażenia.
Daleki jestem od uznania pandemii za karę Bożą, ale pojawienie się jej u progu Wielkiego Postu w zeszłym roku i jej trwanie w czasie tegorocznego Wielkiego Postu potraktowałbym jako zachętę do ascezy biernej, czyli do wyrzeczeń.