25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Czy święci chodzą parami?

Ocena: 5
1247

     Następne milowe kroki w dostrzeganiu świętości małżeństwa i aktu małżeńskiego dokonały się w czasie Soboru Watykańskiego II, kiedy m.in. w konstytucji Gaudium et spes cały pierwszy rozdział poświęcono godności małżeństwa i rodziny nazywając je świętym związkiem. I kolejny krok - ogłoszenie przez Pawia VI encykliki Humane vitae w 1968 r., w której papież przedstawił apoteozę aktu małżeńskiego i przekazywania życia ludzkiego. Na tym gruncie Jan Paweł II mógł zrealizować "potrzebę znalezienia odpowiednich sposobów, ażeby świętość ta była przez Kościół stwierdzana i stawiana za wzór dla innych chrześcijańskich małżonków" (Tertio millennio adveniente, 37)

     Wspomnianą potrzebę Papież zrealizował 21 października 2001 r. w Rzymie, kiedy w czasie homilii podczas Mszy Świętej beatyfikacyjnej mówił o Alojzym i Marii Quattrocchich: "Inspirowani słowem Bożym i świadectwem świętych, ci błogosławieni małżonkowie przeżywali swoje zwyczajne życie w sposób nadzwyczajny. Wśród radości i trosk normalnej rodziny potrafili wieść życie o niezwykłym bogactwie ducha". O błogosławionych małżonkach Quattrocchich napisano już kilka książek. Tajemnica ich świętości jest jednak prosta i konkretna. Mówiono o nich: "Tak bardzo szczęśliwi, że aż święci".

Jan Paweł II w Familiaris consortio określił jasno cztery główne zadania rodziny chrześcijańskiej: tworzenie wspólnoty osób; służba życiu, czyli promowanie wielodzietności i naturalnego planowania rodziny; uczestnictwo w rozwoju społeczeństwa, czyli udział w rozwoju społecznym i w końcu uczestnictwo w życiu i misji Kościoła. Alojzy i Maria doskonale te zadania wypełnili tworząc "wspólnotę rodziny" (tac. familiaris consortio). Antycypowali przez to i Sobór Watykański II, i tym bardziej wspomnianą adhortację

- mówi misjonarz Świętej Rodziny ks. Adam Bajorski, który od kilku lat prowadzi ułożone wraz z ks. Andrzejem Rabijem i kilkoma małżeństwami weekendowe Rekolekcje z bł. małżeństwem Quattrocchi (szczegóły: www.swietarodzina.org).

ZWYCZAJNI-NIEZWYCZAJNI

     Jeśli o jakimś małżeństwie można powiedzieć, że jest nadzwyczajne w swojej zwyczajności, to o błogosławionych Alojzym i Marii w szczególności. Stworzyli oni dla siebie - wraz ze swoim spowiednikiem - "regulamin duchowy", w którym napisali: "świętość nie polega na dokonywaniu niezwykłych rzeczy, ale na czynieniu dobrze, coraz lepiej tego, co przynależy do obowiązków ich stanu". I tego się trzymali. Wiedzę o ich życiu niesie nadzwyczajna korespondencja. Listy pisali do siebie stale - wyrzekając się nieraz snu - po to, by zachować ze sobą ścisłą więź. Do śmierci strzegli tych listów, nadając im niemal religijną wartość.

     Biorąc ślub 25 listopada 1905 r., postanowili sobie mówić o wszystkim. O swoich namiętnych uczuciach do siebie pisali w języku angielskim - aby ukryć je przed czyimś niedyskretnym wzrokiem. "Chciałem złożyć pocałunek na twych ustach, ale nie śmiałem, jeśli uczyniłbym to, piłbym twoją duszę, a ty piłabyś moją" - pisał Luigi, a Maria odpowiadała: "Chciałabym, abyś przez ten pocałunek mógł wypić całą moją duszę". Nie szczędzili sobie czułości, choć bez cienia wyuzdania. Uważali, że pocałunki i pieszczoty skierowane do kochanej osoby przynoszą także radość jej Stwórcy. Maria pisała: "Moja dusza jest bardzo chora, a ty jesteś jedynym lekarstwem, które te chorobę może uleczyć", na co Alojzy: "Tylko Twoja miłość może dać mi siłę do życia".

     Alojzy i Maria stale pielęgnowali swoją miłość. "Przy oddzielnej pracy czuliśmy wzajemną obecność" - wspominała Maria, a Alojzy, kiedy przyszło mu gdzieś pójść bez żony, pisał do niej: "Tak mało mam chęci na rozrywki! A kiedy już znajdę jakąś ciekawą, to czuję wyrzut sumienia, że zajmuję się nią bez mojej miłości". Nie stronili od niczego, co było zgodne z ich światem chrześcijańskich wartości. Alojzego zawsze interesowały nowiny i sprawy domu. To pozwalało utrzymać zawsze żywą atmosferę rodzinną. Rano wspólna Eucharystia. Odprowadzając dzieci do szkoły wstępował na modlitwę do kościoła. W czasie dnia uczciwa, ciężka praca. Wieczorem kolacja, wspólna lektura, gazety i dyskusja, książka, Różaniec, w łóżku obdarowywanie się sobą cielesne lub zasłużony odpoczynek - nie było miejsca na powierzchowność, smutek czy pesymizm. Łączyła ich radość płynąca z przebywania razem.

     Oboje byli aktywni społecznie. Maria napisała wiele artykułów i książek, głównie poradnikowych. Tłumaczyła, udzielała się w stowarzyszeniach i w parafii. Prowadziła lekcje katechizmu. Pomagała w szpitalach polowych, była na salach operacyjnych w czasie obu wojen. Współpracowała z Akcją Katolicką i głosiła konferencje. W polityce na początku ulegała fali rodzącego się we Włoszech faszyzmu ze względu na jego odwołania do ideałów moralnych, religijnych i społecznych. Potem, gdy poznała faszyzm bliżej, odwrócili się z Alojzym od niego i poświęcili się obronie Żydów przed faszyzmem.

     Alojzy był działaczem organizacji skautowych. Założył oratorium dla dziewcząt i chłopców. Jako wzięty adwokat piastował wysokie stanowiska, jednak ze względu na bezkompromisową uczciwość i ugodową naturę - odrzucał m.in. podarunki i oznaki wdzięczności i nigdy nie pozwolił sobie użyć do celów prywatnych służbowego samochodu. Nie wiązał się z żadnym obozem politycznym i nie zrobi! kariery zawodowej.

DORASTANIE DO MIŁOŚCI

     Zwyczajność-niezwyczajność Quattrocchich - i to także jest powód do ich naśladowania - polegała m.in. na tym, że nie byli "gotowymi świętymi", ale do miłości i świętości dorastali. Alojzy żeniąc się - jak wspomina go ich syn - był neofitą. Żona była dla niego kierownikiem duchowym, jednak w krótkim czasie dorównał jej duchowo. Maria z kolei musiała dorosnąć do macierzyństwa. Gdy drugi raz zaszła w ciążę, pisała do Alojzego: "Wierz mi, jestem wprost zrozpaczona. Cóż dałabym za to, żeby to nie była prawda... Co się dzieje, jestem coraz grubsza. Wolałabym raczej jakąś operację, chorobę niż ciążę".

Macierzyństwo jako dar pokochała z czasem, gdy przebyła pewną duchową drogę. I wtedy zaczęła mówić o "kapłaństwie matki"

- mówi ks. Bajorski. O drodze, jaką przeszli Quattrocchi, świadczy fakt, że czwarta ciąża była dla zdrowia Marii niebezpieczna, jednak stanowczo i nieodwołalnie wspólnie odrzucili propozycję lekarzy, by ją "przerwać".

     Alojzy i Maria wiele uwagi poświęcali wychowywaniu dzieci i śledzeniu drogi ich rozwoju. Do nich także pisali listy. Obydwoje czytali książki z zakresu psychologii dziecka, by być lepszymi rodzicami i zwalczać swoje wady. Jednocześnie też nie pobłażali dzieciom. Nieraz Maria prosiła nauczyciela: "Proszę pana o przykładne ukaranie mojego syna". Alojzy dużo palił, ale po urodzeniu pierwszego syna rzucił palenie. Powrócił do nałogu gdy dzieci opuściły dom.

     Mimo że trójka z ich czwórki dzieci wybrała stan duchowny lub zakonny, nie naciskali na ich życiowe wybory. "Środowisko przepełnione pobożnością? Życie pełne wyrzeczeń, ofiary, ograniczeń? Ołtarzyki, nieustanne modlitwy? Nie, nie od tego zależało powołanie moich dzieci, ponieważ tego nie było. Staraliśmy się ochronić ich dusze, czyste i piękne, od wpływów zła. Chcieliśmy, aby oddychały atmosferą życia chrześcijańskiego, codziennie karmiły się Eucharystią, aby każdego dnia robiły krótką medytację. Nie chcieliśmy irytować ich przesadnymi wymaganiami, lecz chcieliśmy, aby cieszyły się darem życia, pięknem przyrody w czasie wypraw i wspinaczek w dobrym towarzystwie, aby kochały uczciwie i z entuzjazmem ojczyznę, a także obowiązki, jakie z tej miłości wynikają, aby znały naszą religię i stosowały w życiu jej wymagania. Oto wszystko!" - wyznają oboje po latach.

     Relacja z Bogiem była dla Quattrocchich na pierwszym miejscu, tym niemniej bardzo dbali o dom, aby był - pełen pięknych przedmiotów - pewnego rodzaju sanktuarium. To właśnie w odniesieniu do nich i ich domu Kościół zaczął używać terminu "Kościół domowy". Choć ze względu na dobrą posadę Alojzego nie brakowało im pieniędzy, unikali przepychu. Mieli wspólne konto w banku. Alojzemu wystarczało "kieszonkowe" na tramwaj, papierosy, gazety i jałmużnę. Resztą zarządzała, wszystko konsultując z Alojzym, Maria. Przestrzegali gościnności, a jednocześnie dbali - przede wszystkim wobec swoich dzieci i siebie samych - by w ich domu nie mówiono o nikim źle. Jeśli ktoś miał "zły język" - nie był zapraszany.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter