29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dobro będzie wracać

Ocena: 0
1245

– Mam takie doświadczenie w wielu sferach swojego życia. Żeby tego doświadczyć, trzeba samemu zacząć dawać – mówi ambasador ŚDM 2016 Janek Mela

Z Jankiem Melą, ambasadorem ŚDM w Krakowie, rozmawia Sylwia Gawrysiak

 

Przez kilka ostatnich miesięcy byłeś ambasadorem Światowych Dni Młodzieży. Jak wspominasz ten czas?

Bardzo dobrze, aczkolwiek nie spodziewałem się, że będzie aż tak intensywnie. Dzwonili i pisali do mnie ludzie z różnych parafii, festiwali katolickich, wspólnot ekumenicznych, z przeróżnych zakonów i zapraszali. Spotkania katolickie zawsze mają w sobie specyficzną szczerą energię. To jest za każdym razem wymiana. Gdy wychodzę przed ludzi i – jakkolwiek patrzeć – trochę obnażam się przed nimi emocjonalnie, to osoby, które podchodzą do mnie po świadectwie, też otwierają się i znajdują w sobie odwagę, żeby opowiedzieć swoją historię. To bardzo poruszające. Kiedy prowadzę szkolenia motywacyjne dla firm, to jednak trochę rzadziej zdarza się siąść z kimś i szczerze porozmawiać.

Ważne było też dla mnie to, że poznałem innych ambasadorów ŚDM, jak np. Darek Malejonek, który robi na mnie ogromne wrażenie swoją pokorą i otwartością. Setna osoba podchodzi do niego i coś opowiada, a on spokojny, z anielską cierpliwością, każdemu daje kawałek siebie.

 

ŚDM był dla ciebie bardziej czasem zabawy czy refleksji?

To była mieszanka. Refleksji było sporo, ale też dużo dobrej energii, otwartości i zaufania. I to ludzie zapamiętali. Słyszę prawie same pozytywne komentarze. Wczoraj z 15 minut rozmawiałem z panią w sklepie o tym, jaki to był dobry czas, że pielgrzymi przychodzili, zagadywali, że ciągle śpiewali. Podczas ŚDM kilka razy specjalnie wychodziłem na ulicę, żeby po prostu się przejść i trochę tej energii wchłonąć. Chyba najbardziej urzekło mnie jednak czuwanie w Brzegach, na które pojechałem jakoś bez przekonania, żeby zobaczyć kawałeczek, chwilę się pomodlić i uciec. Ale zostałem tam naprawdę długo.

 

Które słowa papieża Franciszka zwróciły Twoją szczególną uwagę?

Każdy ma swoją wrażliwość, do mnie bardziej trafia trochę trudniejsza ewangelizacja Jana Pawła II. Ale Franciszek jest papieżem młodych i takiego Ojca Świętego na pewno nam dzisiaj bardzo potrzeba. W jego wypowiedziach podobało mi się to, że często były kontrastowe. Pierwsze przemówienie z okna papieskiego było szokujące: ludzie przyszli, żeby się bawić, a Franciszek opowiadał o cierpieniu i śmierci. Kubeł zimnej wody dla wielu osób! Ale trzeba pamiętać, po co były te ŚDM. Bardzo trafiło też do mnie to, żeby nie kłaść się spać pokłóconym, ale starać się rozwiązać konflikty przed snem. Ważne i niestety bardzo prawdziwe były też słowa o młodych emerytach. Jak się rozejrzę wokoło, to naprawdę znam dużo takich emerytów sporo poniżej trzydziestki. A najgorsze jest to, że wielu z nich sądzi, że już sobie na tę emeryturę zapracowali. Dobrze, żeby ten przekaz trafił do jak największej liczby ludzi.

 

Co zrobić, żeby czas ŚDM zostawił w nas jakiś trwały ślad? Masz jakąś receptę?

Wystarczy zacząć od prostych rzeczy. Mam kumpla. Dobry chłopak, wierzący, ale czasem porywczy. Ma pewne swoje konkretne poglądy, również polityczne. Podczas ŚDM przyjął paru pielgrzymów, oprowadzał po mieście, zabrał na koncert. I tak mu się ta atmosfera udzieliła, że postanowił, że wejdzie na Facebooka i przeprosi wszystkich, których obraził w komentarzach, bo są np. ze „złej” frakcji politycznej.

Ważne jest też, żeby traktować wiarę jako motywację do działania. To nie jest tak, że bardziej święty jest ten, kto się bardziej modli, kto ma fajniejszy różaniec, kto więcej „odstrzelił” pierwszych piątków miesiąca. Nie chcę tego bagatelizować, ale wiara bez uczynków jest martwa. Hasło „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” jest tak naprawdę bardzo proste: „Bądź dobry, a dobro będzie do ciebie wracać”. Mam takie doświadczenie w wielu sferach swojego życia. Żeby tego doświadczyć, trzeba samemu zacząć dawać.

Warto przyjrzeć się temu, co dzieje się wokół nas, spróbować coś dać od siebie. Zobaczyć, co wisi na tablicy ogłoszeń w jednym, drugim czy trzecim kościele. Spróbować zapisać się na jakiś wolontariat. Wyjazd z dziećmi z domu dziecka? To może akurat coś dla mnie?

 

Życie nie szczędziło ci ekstremalnych doznań. Gdzie na tej mapie doświadczeń jest ŚDM?

Od lat uczę się, że to, co robimy w życiu, nie musi być jakoś super spektakularne. Już miałem swój czas robienia rzeczy „wielkich”. A teraz dużo większą satysfakcję sprawia mi, kiedy po spotkaniu ktoś podejdzie i szczerze powie coś od serca.

Tak się akurat złożyło, że gdy mówiłem świadectwo na ŚDM, tego samego dnia moja siostra rodziła. Mogłem się tym podzielić z pielgrzymami. Ludzie klaskali i cieszyli się razem ze mną. A dzień później zaczepiali mnie na ulicy, żeby pogratulować siostrzenicy, pozdrowić siostrę, powiedzieć, że pamiętają o nich w modlitwie. Obce osoby! To było przepiękne.

 

Czy nadal czujesz się ambasadorem tego, co wydarzyło się w Krakowie?

W jakiś sposób tak. Ciągle piszą do mnie księża czy zakonnicy z zaproszeniami na spotkania. Zdecydowanie wolę być kojarzony jako ambasador ŚDM niż jako były uczestnik „Tańca z gwiazdami”.

rozmawiała Sylwia Gawrysiak
fot. Michał Ziółkowski

Idziemy nr 37 (571), 11 września 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter