24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dom młodych świata

Ocena: 0
1164

Abba, Ojcze”, spotkanie młodzieży dwóch światów: wolnego i dopiero wychodzącego z niewoli, wielonarodowy Apel Jasnogórski – takie były Światowe Dni Młodzieży w roku 1991 na Jasnej Górze.

„Jeżeli Bóg jest naszym Ojcem, to my wszyscy jesteśmy braćmi. Dziś Jasna Góra stała się naszym domem, w którym Maryja, nasza Matka, przygarnia nas. Na co dzień w rozproszeniu, dziś wróciliśmy. Jesteśmy tu u siebie” – te słowa młodzieży na powitanie Jana Pawła II na szczycie jasnogórskim w pamiętny wieczór 14 sierpnia 1991 r., rozpoczynający VI Światowe Dni Młodzieży, wypełniły się wtedy w całości. Jak inaczej patrzeć na to wydarzenie, skoro na spotkanie z papieżem do 250-tysiecznej Częstochowy przyjeżdżają 2 mln młodych ludzi! I mówią do Boga: „Abba, Ojcze!”, a do Maryi: „Jestem, pamiętam, czuwam”?

Kiedy już w pierwszych słowach Jan Paweł II podkreślił, że „trzeba, by to, co przez długie dziesięciolecia było rozdzielone, zbliżyło się do siebie”, każdy wiedział, że w tym wielkim tłumie po raz pierwszy znalazło się ok. 200 tys. młodzieży ze Wschodu, wtedy jeszcze ze Związku Radzieckiego. Przyjechali pierwszy raz zza „żelaznej kurtyny”, bo zaprosił ich papież. Dlatego Jan Paweł II mógł powiedzieć: „Kościół może w końcu oddychać swobodnie swoimi obydwoma płucami. Dziś nadeszła wreszcie ta godzina”. I to – jak mówił – odcisnęło na VI Światowych Dniach Młodzieży znamię szczególne.

 

Chrzciliśmy po drodze

Ksiądz Bogdan Bartołd, dziś proboszcz archikatedry św. Jana w Warszawie, dobrze pamięta, jak namówiony przez młodzież ze swojej parafii św. Jozafata na Powązkach wyruszył w sierpniu 1991 r. na Jasną Górę.

– Postanowiliśmy przygotować się duchowo do spotkania z Ojcem Świętym przez rekolekcje w drodze. Dlatego dołączyliśmy z naszą kilkusetosobową „Błękitną” grupą do wychodzących ze stolicy pallotyńskich „Siedemnastek”. To była niezwyczajna pielgrzymka, ponieważ, po pierwsze, szło nawet cztery razy więcej młodzieży niż w latach poprzednich, a po drugie, w pielgrzymce tej pojawili się pątnicy ze Wschodu, szczególnie Rosjanie – opowiada ks. Bartołd – którzy mówili: „idziemy, ponieważ zaprosił do Częstochowy sam Jan Paweł II”. Byli kompletnie nieprzygotowani: bez namiotów, śpiworów, materaców, jedzenia, pieniędzy – ale przez cały czas wędrowania doświadczali polskiej gościnności i opieki. Najpiękniejsze wspomnienia z tej naszej wspólnej drogi to te, kiedy wielu z nich poprosiło o udzielenie im sakramentu chrztu. Przyjechali jako niewierzący i uczestnicząc z liturgiach, tłumaczonych dla nich na język rosyjski katechezach, odnajdywali wiarę.

– Chrzciliśmy ich po drodze, w czasie wieczornych apeli. Znajdowaliśmy rodziców chrzestnych od ręki; nie było z tym problemu – podkreśla ks. Bartołd. – Wiem, że były wymieniane adresy, zachowały się kontakty. Kiedy w 1993 r. przeszedłem do kościoła akademickiego św. Anny w Warszawie, zdarzało się, że ci Rosjanie przyjeżdżali do nas po świadectwa chrztu. Tak więc oni to traktowali całkiem poważnie.

– Myślę, że doświadczenie młodego, wędrującego Kościoła, to, że było razem aż tylu wierzących i aż tak wierzących, było dla tych osób prawdziwym szokiem. Doświadczali tego pierwszy raz w życiu. Przeżywaliśmy prawdziwą wspólnotę. Tak więc owoce Światowych Dni Młodzieży objawiały się już przed ich rozpoczęciem – zaznacza ks. Bartołd

 

Maria regina mundi

Jednym z kilkudziesięciu tysięcy pielgrzymów idących na Jasną Górę był piszący te słowa, wtedy 24-letni student filozofii ATK. Kiedy doszliśmy, pierwsze, co nas uderzyło, to dosłownie wszędzie tłumy młodych ludzi, mówiących we wszystkich rozpoznawalnych językach świata.

Ta różnorodność nikomu nie przeszkadzała. Wręcz odwrotnie – budziła ciekawość i zachęcała do kontaktów. Wszyscy pozdrawiali się wzajemnie, próbowali nauczyć się po polsku modlitwy „Ojcze nasz”. Śpiewali, modlili się, tańczyli, śmiali... Jednym od drugich udzielała się atmosfera wielkiego święta. No i ta niezwykła pieśń „Abba, Ojcze” nieodżałowanego o. Jana Góry, od razu podchwytywana we wszystkich wersjach językowych.

Od początku czuło się, że szykuje się wielkie, ważne wydarzenie. Były i sytuacje zabawne, kiedy grupy Francuzów próbowały bezskutecznie dowiedzieć się, jak trafić do „ich” kościoła św. Adalberta, będącego dla wszystkich innych kościołem św. Wojciecha. Nie to jednak po ćwierćwieczu wspominam jako najważniejsze, ale nocne czuwanie z Janem Pawłem II. Po mistrzowsku poprowadził te niemal 2 mln młodych od radosnej wrzawy do modlitewnego skupienia. I te słowa: „jestem wobec Boga, który Jest”, „pamiętam, jak Maryja, co Bóg zrobił dla świata, dla mnie”, „czuwam, jak czuwała Maryja. Czuwam razem z Nią” – które zostały.

Jego zaproszenie, by Maryja stała się w moim życiu bliska i to wspólne czuwanie – zmieniły w moim dalszym życiu bardzo wiele.

Ale było i inne doświadczenie wspólnoty głębszej, niż skandowanie do papieża: „Witaj w domu” czy przyłączenie się do zabawy najgłośniejszych na placu przed szczytem jasnogórskim Hiszpanów. To wzruszające doświadczenie wspólnej modlitwy apelowej z kolegami ze Wschodu, przed ustawionym na szczycie obrazem częstochowskiej Madonny.

Kiedy przepiękne Maria Regina Mundi zastąpiło zaśpiewane przez wszystkich w języku starocerkiewnosłowiańskim Maryje Knegynie miru i następnie ukraińskie Marije Carice switu, nie brakowało łez, gestów wdzięczności, pojednania i świadomości, że naprawdę jesteśmy – Polacy, Rosjanie, Ukraińcy – braćmi. I nie tylko tego wieczoru, ale długo potem – na ulicach i w pociągach powrotnych z Częstochowy. „Abba, Ojcze” to był prawdziwy przebój.

„Wszyscy jesteśmy braćmi, jesteśmy jedną rodziną. Tej prawdy nic już nie zaćmi i teraz jest jej godzina” – śpiewaliśmy wszyscy, bo te słowa stały się faktem.

 

Radość wszędzie

Wilnianka Irena Mikłaszewicz, absolwentka historii i filologii polskiej w Wileńskim Instytucie Pedagogicznym, przyjechała do Częstochowy z koleżanką pociągiem przez Grodno i Warszawę. – Pamiętam zdziwienie sowieckiej jeszcze wtedy celniczki, że nic nie wieziemy do Polski na handel – wspomina.

Na miejscu trafiły, jak tysiące innych młodych ludzi ze Wschodu, na pole namiotowe. I jak oni nie miały własnego namiotu ani nawet plecaka. Z pomocą przyszło polskie wojsko, rozstawiając swoje namioty, ale i tak nie dla wszystkich znalazło się w nich miejsce. Im z pomocą przyszła grupka Polaków, oddając swój namiot.

– Kiedy wędrowałam po jasnogórskich błoniach, zaskoczyła mnie bardzo duża liczba osób modlących się po rosyjsku. A przecież katolikami są Litwini i Polacy, a nie Rosjanie. Uderzyła mnie także nieznana mi spontaniczność i radość grup z Europy Zachodniej. W czasie spotkania z Janem Pawłem II siedziałyśmy w gronie Polaków. Byli ze swoimi duszpasterzami. Śmiali się, śpiewali. Pomyślałam: „Boże, żeby u nas byli tacy księża, takie młodzieżowe duszpasterstwa!” – opowiada.

– O czym mówił papież – nie pamiętam. Ta rzesza modlących się ludzi, czuwanie do białego rana – nadmiar wrażeń sprawił, że kiedy pojawił się tak długo oczekiwany gość z Watykanu, zapamiętałam jego wygląd, nie słowa – dodaje. – Ale z Częstochowy wyjechałam z poczuciem istnienia bardzo żywotnego, młodego Kościoła i doświadczeniem bardzo osobistej wiary, szukającej intymnego kontaktu z Bogiem.

 

Oczekiwanie na Dobrą Nowinę

Mikołaj Jasiński, dziś wykładowca w Instytucie Socjologii UW, wtedy młody członek Ruchu Światło-Życie, a dziś – Domowego Kościoła, w Częstochowie był wcześniej, by wziąć udział w poprzedzającym ŚDM Międzynarodowym Kongresie Ewangelizacyjnym. – Przyjechałem nie tyle, by spotkać się z Janem Pawłem II, co żeby spotkać się z Panem Bogiem. Światowe Dni Młodzieży były zwieńczeniem Kongresu, a jednocześnie dobrą okolicznością, by spotkać się z żywym Kościołem, niosącym Ewangelię do młodych ludzi i poprzez młodych ludzi – wspomina.

– Po Kongresie zostaliśmy, by na ulicach Częstochowy rozmawiać o Bogu, naszej wierze z młodymi ludźmi zjeżdżającymi na ŚDM. Pamiętam, jak rozmawialiśmy z prawosławnym Rosjaninem. Pod koniec tego spotkania przyjął Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela, po czym daliśmy mu z przygotowanej wcześniej listy adresowej kontakt do najbliższego jego miejscu zamieszkania punktu, gdzie spotykają się grupy prawosławnej młodzieży. To było tak, jakby na nas czekał. I myślę, że w wielu z tych młodych ludzi, którzy przyjechali na spotkanie z Janem Pawłem II, było autentyczne pragnienie i oczekiwanie doświadczenia Kościoła, wspólnoty wiary z rówieśnikami z całego świata.

– Mam poczucie, że wtedy tam, na Jasnej Górze, toczyła się w wielu z tych młodych ludzi duchowa walka. Ale doświadczeń dobrych było zdecydowanie więcej. Wyjeżdżałem z Częstochowy podbudowany, że tam byłem na swoim miejscu, mówiąc innym o Bogu. I ci młodzi ludzie w czasie ŚDM też byli na swoim miejscu. Byli u siebie – mówi Mikołaj Jasiński.

– Dziś ośmielam się myśleć, że wtedy, na Jasnej Górze, stało się to, co było zamiarem Jana Pawła II – że to nie on był najważniejszy, ale spotkanie z Bogiem i Kościołem. Jeśli mówi się dziś o pokoleniu JP2, to mam przekonanie, że na Światowych Dniach Młodzieży w 1991 r. kształtowało się pokolenie Jezusa Chrystusa, JCh.

– I to ono bierze dziś odpowiedzialność z Kościół w Polsce i innych krajach – podkreśla z nadzieją.

Historia Ireny Mikłaszewicz i innych uczestników ŚDM w 1991 r. z Białorusi, Litwy, Rosji i Ukrainy została opisana w książce „Ateiści zobaczyli świadectwo wiary” wydawnictwa Bernardinum, w której wywiady i relacje z nimi zebrał, przetłumaczył i opracował Adam Hlebowicz.

Radek Molenda
fot. PAP/Grzegorz Rogiński

Idziemy nr 8 (542), 21 lutego 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter