19 marca
wtorek
Józefa, Bogdana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Droga krzyżowa z Polski

Ocena: 5
972

Rodacy mają szczególne powody, żeby zajrzeć do kościoła świętych Fabiana i Wenancjusza w Rzymie.

fot. ks. Waldemar Turek

Do rzadkości należy pielgrzym czy turysta polski, który zdecydowałby się na odwiedzenie tej świątyni, znajdującej się w dzielnicy Tuscolano, ok. 20 minut pieszo od bazyliki św. Jana na Lateranie. Nie uwzględniają jej nawet dosyć szczegółowe przewodniki w języku włoskim, polskim czy jakimś innym. Zresztą, kościół ten liczy sobie jedynie ok. 60 lat i nie odznacza się jakąś szczególną architekturą. Parafia została erygowana w 1936 r., ale należący do niej wierni w czasie budowy obiektu chodzili na Mszę świętą do pobliskiej świątyni, należącej do włoskiego zgromadzenia sióstr „Gianelline”, założonego przez św. Antoniego Marię Gianellego. Konsekracja kościoła nastąpiła dopiero w 1959 r.

Na fasadzie kościoła znajdują się dwie tablice pamiątkowe. Pierwsza przypomina aliancki atak na Rzym latem 1943 r. i bombardowanie, które dotknęło także tę świątynię, oraz spontaniczną wizytę Piusa XII z 13 sierpnia tamtego roku w zniszczonej częściowo dzielnicy. Papież zatrzymał się wtedy na chwilę także przed kościołem świętych Fabiana i Wenancjusza. Druga wspomina ks. Andrzeja Santoro, byłego proboszcza tej parafii, zamordowanego w Turcji 5 lutego 2002 r.

Zaraz po wejściu do świątyni zwiedzający dostrzeże trzy nawy, oddzielone od siebie nowoczesnymi kolumnami, jednak nawiązującymi w jakiejś mierze do starożytności, i z pewnością zwróci uwagę na prezbiterium, niemal w całości pokryte mozaikami przedstawiającymi Chrystusa błogosławiącego ze świętymi Fabianem i Wenancjuszem, patronami parafii. Pierwszy był papieżem w połowie III w., męczennikiem, przedstawianym w ikonografii w papieskim stroju pontyfikalnym z palmą męczeństwa; drugi był zamożnym żołnierzem rzymskim, który się nawrócił na chrześcijaństwo i poniósł męczeńską śmierć za czasów prześladowań cesarza Decjusza. Mozaika przedstawia go, zgodnie z tradycją ikonograficzną, jako żołnierza trzymającego w jednej ręce rzymską tarczę, w drugiej palmę męczeństwa.

 


GOŚCINNA PARAFIA

Ks. Edo Dradi, wieloletni proboszcz tej parafii, odznaczył się szczególną aktywnością na rzecz duchownych i świeckich przybywających z Polski w latach schyłkowego komunizmu. Był szczególnie związany z diecezją płocką, której kilku kapłanów, wśród nich piszący te słowa, mogło przez wiele lat zamieszkiwać plebanię, odbywać specjalistyczne studia na uniwersytetach rzymskich i pomagać w duszpasterstwie parafialnym.

Ten włoski duchowny, pochodzący z uroczego miasteczka Cesena (niedaleko Rawenny), wiedział dokładnie, jakie były realia polityczne i ekonomiczne w naszej ojczyźnie. Warto wspomnieć dla przykładu, że w 1987 r. relacja zarobku miesięcznego w Polsce do tego we Włoszech wynosiła jeden do… trzydziestu. Zdarzało się więc, że w parafii pojawiali się zupełnie niespodziewani turyści z naszego kraju, którzy – znając gościnność miejscowego proboszcza – prosili o noclegi i różnoraką pomoc, a ks. Edo nie odmawiał. Niekiedy mówił, że Polakom nie może powiedzieć „nie”. A trzeba w tym miejscu także przypomnieć, że pod koniec lat osiemdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wielu Polaków przybywało do Rzymu w poszukiwaniu pracy i lepszych zarobków. Niektórzy z nich zostawali na dłużej, inni udawali się do innych miast włoskich, jeszcze inni traktowali Italię jako kraj tranzytowy.

Proboszcz, bardzo życzliwy dla Polaków, głęboko przeżył i mile wspominał podróż do naszej ojczyzny, w której dostrzegł, owszem, wiele problemów, zwłaszcza natury ekonomicznej, brak wolności religijnej, ale przede wszystkim głęboką wiarę ludu polskiego i wytrwałość w dążeniu do odzyskania pełnej niepodległości.

Kiedy 14 stycznia 1990 r. parafię odwiedził papież Jan Paweł II, w kazaniu podziękował ks. Edo za wszechstronną posługę w wielkiej wspólnocie parafialnej, wspominając wikariuszy i innych kapłanów gorliwie w niej pracujących, różne grupy modlitewne i stowarzyszenia.

 


PIŁAT BEZ TWARZY

Tego samego roku, choć kilka miesięcy później, z inicjatywy kilku kapłanów diecezji płockiej w tym rzymskim kościele parafialnym zainstalowano drogę krzyżową, zaprojektowaną przez prof. Jerzego Jarnuszkiewicza i wykonaną w Polsce. Jedna jej wersja została umieszczona w kaplicy seminaryjnej w Płocku i poświęcona 13 czerwca 1990 r. przez ówczesnego ordynariusza płockiego bp. Zygmunta Kamińskiego, druga natomiast została przywieziona trochę później właśnie do rzymskiej świątyni świętych Fabiana i Wenancjusza.

Jerzy Jarnuszkiewicz, urodzony w Kaliszu w 1919 r., zmarły w Warszawie w 2005 r., był przede wszystkim autorem rzeźb, ale także kompozycji przestrzennych, kameralnych i medali. Stał się znany i sławny już dzięki figurze „Małego Powstańca”, którą w 1983 r. odlano w Warszawie w postaci pomnika. Tworząc poszczególne dzieła w różnych okresach powojennej historii Polski, sam nieustannie poszukiwał inspiracji, które – po wielu różnych próbach i wewnętrznych transformacjach – znalazł przede wszystkim w metafizyce i religii. Od początku lat sześćdziesiątych realizował zatem zamówienia dla kościołów, próbując łączyć walory artystyczne z funkcją religijną. Sam mówił, że artysta musi zdawać sobie sprawę z tego, że ludzie modlą się przed jego dziełami. Bardzo znany stał się jego pomnik Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego, umieszczony na dziedzińcu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Droga krzyżowa znajdująca się we wspomnianym rzymskim kościele rzuca się w oczy wchodzącemu do niej wiernemu czy turyście zarówno z racji wielkości poszczególnych tablic, jak i kontrastu kolorystycznego między brązem a jasnym odcieniem ściany, na której została umieszczona. Dokładne i uważne oglądanie poszczególnych stacji, także wielu ich szczegółów, skłania do refleksji. Wystarczy wspomnieć tę pierwszą, przedstawiającą Piłata skazującego Chrystusa. Zmaltretowany Zbawiciel w koronie cierniowej na głowie patrzy odważnie w oczy oglądającym scenę, podczas gdy Piłat został ukazany w pozycji siedzącej, na swoim tronie, bokiem do zgromadzonych i z niewidoczną twarzą. Piłat jest człowiekiem bez twarzy, umywającym ręce. Podobny „zabieg” widzimy przy drugiej stacji, przedstawiającej Jezusa podnoszącego krzyż. Tym razem „twarzy” nie ma rzymski żołnierz, solidnie uzbrojony, jednak odwrócony tyłem do Zbawiciela i przechodzących. Zupełnie inny klimat panuje przy spotkaniu Matki Bożej z umiłowanym Synem. Maryja zachowała swoją ciągle młodzieńczą twarz i spojrzenie, patrzy na Jezusa trochę z niedowierzaniem, ale też z głęboką ufnością.

 


GROBOWIEC MĘCZENNIKA

Przechodząc od jednej stacji drogi krzyżowej do drugiej, dostrzegamy w pewnej chwili świeży, wykonany z marmuru grobowiec. Spoczywa w nim ks. Andrzej Santoro. Kapłan ten, wyświęcony na kapłana diecezji rzymskiej w 1970 r., odczuwał głębokie pragnienie duchowego doświadczenia pustyni, stąd przebywał przez pewien czas w Ziemi Świętej, odwiedzając różne wspólnoty monastyczne. W 1994 r. został mianowany proboszczem parafii świętych Fabiana i Wenancjusza, którą prowadził do roku 2000. Wtedy to otrzymał pozwolenie na upragniony dłuższy wyjazd do południowej Turcji, do regionu Anatolii (z symboliczną obecnością chrześcijan), jako kapłan fidei donum, i rozpoczął pobyt przepełniony modlitwą i ciszą, próbując nawiązać kontakty nie tylko z uczniami Chrystusa, ale także z miejscową ludnością muzułmańską. Pisał wspomnienia i wysyłał liczne listy do swoich znajomych we Włoszech, wyjaśniając cel i charakter swojego pobytu i swojej posługi: być, wraz z tymi nielicznymi, którzy wierzą w Chrystusa, małą odnogą Kościoła, małym okienkiem światła.

Zaangażował się także na rzecz pomocy dla kobiet, głównie Ormianek i Gruzinek, zmuszanych w tamtym regionie Turcji do prostytucji. Być może także to spowodowało – w kontekście fanatyzmu podsycanego w tamtych czasach przez publikacje bluźnierczych karykatur w niektórych zachodnich gazetach – że pewne środowiska podjęły decyzję o wyeliminowaniu niewygodnego księdza, próbującego w ciszy budować małe mosty między religiami. 5 lutego 2006 r. kilkunastoletni chłopiec zabił ks. Andrzeja kilkoma strzałami z pistoletu, podczas gdy klęczał on w kościele, pogrążony w modlitwie.

2 grudnia 2022 r. ks. Andrzej Santoro, po szesnastu latach od swojej męczeńskiej śmierci na tureckiej ziemi, powrócił do kościoła św. Fabiana i Wenancjusza. Tego dnia jego ciało zostało przewiezione z rzymskiego cmentarza Verano do parafii, której był proboszczem przez sześć lat.

Mało znany kościół, jak wiele innych spośród ponad 900 świątyń i kaplic rzymskich będących trochę w cieniu wielkich i zabytkowych kompleksów sakralnych, zasługuje na uwagę, bo splotło się w nim w ciągu niedługiej historii wiele wątków. Chodzi przede wszystkim o dzieje zupełnie świeże, także o relacje włosko-polskie. Polacy zamieszkujący Wieczne Miasto, mocno związani z ojczyzną nad Wisłą, piszą także w naszych czasach historię rozpoczętą przed wiekami przez ich przodków.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest kapłanem diecezji płockiej, filologiem klasycznym i patrologiem, pracownikiem Stolicy Apostolskiej

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 marca

Wtorek - V Tydzień Wielkiego Postu
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
nieustannie wielbiąc Ciebie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 1,16.18-21.24a
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

Nowenna do św. Rafki

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter