Na synodzie mamy do czynienia z walką duchową. Chodzi o rozeznanie tego, co Chrystusowy Duch mówi do Kościoła, ale i o odrzucenie tego, co przymilnie szepce do uszu duch zły.
O synodzie Kościoła powszechnego na temat synodalności mówi się jakby coraz mniej. Jedynie od czasu do czasu jakiś hierarcha stwierdzi, że synod to czas kairos albo coś podobnego. Tyle że tego rodzaju sformułowania są coraz bardziej odbierane jako rytualne zaklęcia, a nie opis rzeczywistości. Wielu wiernych modli się w intencji synodu, ale nie tyle o jego dobre owoce, ile raczej o to, by nie było owoców złych. Bo wygląda na to, że synod nie przestał być dla wielu niezrozumiały, jeśli nie obojętny, a wśród innych zaczyna budzić więcej obaw niż nadziei. Pisze się zaś i mówi wiele o niemieckiej drodze synodalnej…
SYNOD A NIEMCY
Proces synodalny został zainaugurowany 10 października 2021 r. w bazylice św. Piotra Mszą Świętą pod przewodnictwem papieża Franciszka. W homilii Ojciec Święty podkreślił, że „synod jest procesem rozeznania duchowego, rozeznania kościelnego, które dokonuje się na adoracji, w modlitwie, w kontakcie ze Słowem Bożym”. Rozpoczął się pierwszy, diecezjalny etap synodu. Po nim nastąpił etap kontynentalny. Europejskie Zgromadzenie Kontynentalne odbyło się w Pradze w dniach 5–12 lutego 2023 r. Jego owocem było „Dossier końcowe”, które właściwie stanowiło luźny zbiór różnego rodzaju spostrzeżeń i postulatów. Od części uczestników spotkania w Pradze można było usłyszeć, że atmosfera była napięta. Niektórzy przyjechali z gotową wizją, od której nie chcieli w najmniejszym stopniu odejść. W „Dossier” uderzyło mnie m.in. to, jak mało mówi się w nim o sakramentach, w każdym razie nie więcej niż o LGBTQIA+. Kolejny etap synodu to pierwsza sesja XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego, która odbyła się w październiku br. w Rzymie. Za rok odbędzie się sesja druga, a potem Franciszek przygotuje adhortację posynodalną.
Na koniec pierwszej sesji zostało przyjęte sprawozdanie podsumowujące „Kościół synodalny w misji”. Ale to nie ten dokument znajduje się w centrum dyskusji. Więcej uwagi przyciąga tekst „Decyzja drogi synodalnej Kościoła katolickiego w Niemczech”. Bo Niemcy jakoś nie mogli iść razem z innymi w ramach synodu Kościoła powszechnego. Kierowani zapewne poczuciem „niemieckiej misji”, powołali własną drogę synodalną, której 150-stronicowy dokument końcowy opublikowali w różnych językach tuż przed rozpoczęciem październikowych obrad w Rzymie. Niewątpliwie liderzy niemieckiej drogi synodalnej chcieli w ten sposób wpłynąć na zgromadzenie ogólne.
Niebezpieczeństwa związane z postępowaniem niemieckich biskupów zauważył abp Stanisław Gądecki, który jeszcze w pierwszym tygodniu rzymskiego spotkania napisał list do papieża Franciszka. Krótko i merytorycznie wyraził w nim swoje obawy, konkludując: „Z zatroskaniem i smutkiem wobec decyzji Niemieckiej Drogi Synodalnej pragnę zwrócić uwagę Ojca Świętego na te skrajnie niedopuszczalne i niekatolickie tezy Synodale Weg, ufając, że depozyt apostolski, którego Stróżem i Powiernikiem jest Wasza Świątobliwość, pozostanie nienaruszony”. Kiedy list został upubliczniony, z pluciem na przewodniczącego polskiego episkopatu pospieszyli ci sami co zawsze „postępowi” księża i dziennikarze. Ale nie wyczuli momentu. Bo moment jest taki, że krytycznie na temat niemieckiej drogi synodalnej wypowiedzieli się watykański Sekretariat Stanu i kard. Pietro Parolin, a także sam papież Franciszek. Do papieża napisały zaniepokojone sytuacją w Kościele w Niemczech cztery niemieckie katoliczki, z których dwie są profesorami teologii. Franciszek w odpowiedzi stwierdził: „Ja również podzielam to zaniepokojenie licznymi konkretnymi krokami, które są obecnie podejmowane przez dużą część tego lokalnego Kościoła, a które grożą coraz większym oddaleniem się od wspólnej drogi Kościoła powszechnego”.
Momentu nie wyczuł też przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec bp Georg Bätzing, który napisał pełen absurdalnych połajanek list do abp. Gądeckiego. Niemiecki hierarcha zarzuca przewodniczącemu KEP m.in. „ogromne przekroczenie uprawnień”. Czyli że polski biskup nie może napisać listu do papieża na temat – jego zdaniem – niepokojących wydarzeń w Kościele niemieckim bez pozwolenia bp. Bätzinga? Otóż może, a nawet powinien, tym bardziej że architekci niemieckiej drogi synodalnej chcą zapewnić sobie wpływ na cały Kościół, w tym – co już zauważyliśmy – na toczący się dynod.
CO DALEJ Z SYNODEM?
Synod trwa. I trzeba modlitwy oraz ewangelicznej czujności, aby nie poszedł na manowce, czyli w kierunku postulatów niemieckiej drogi synodalnej. Przypominają się słowa Jezusa: „Bądźcie więc przebiegli jak węże i niewinni jak gołębie” (Mt 10, 16). Tak! Nie wolno być naiwnym i łatwowiernym. Trzeba być przebiegłym i przewidującym. Bo na synodzie jest obecny nie tylko Duch Święty, ale także inny duch, który chce zwodzić fałszywymi obietnicami. Trzeba wykorzystać najbliższy rok, by dobrze przygotować się do drugiej sesji zgromadzenia ogólnego. Prawdą jest, co podkreślał papież Franciszek, że synod to nie parlament, w którym ścierają się różne partie, by mieć większość i wygrać głosowania. Ale z drugiej strony jest też prawdą, że na synodzie mamy do czynienia z walką duchową. Chodzi bowiem o rozeznanie tego, co Chrystusowy Duch mówi do Kościoła, ale i o odrzucenie tego, co przymilnie szepce do uszu duch zły.
Wąż, który w raju obiecywał: „Na pewno nie umrzecie! Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 4-5), wrzuca w synod różne idee strojące się w szatki miłosierdzia. Jedną z nich jest postulowanie otwarcia na społeczność LGBTQIA+. Tyle że owo otwarcie w praktyce oznaczałoby przyjęcie przez Kościół ideologii głoszonej przez aktywistów tejże społeczności. Co więcej, to Kościół miałby się nawrócić, a nie osoby, które chcą żyć po swojemu, wbrew dotychczasowemu nauczaniu Kościoła. Innymi słowy, krytykować trzeba by encyklikę Veritatis splendor, a nie kolejne manifesty gender/LGBT.
Z powyższego punktu widzenia muszą niepokoić pewne sformułowania sprawozdania podsumowującego pierwszej sesji. Czytamy, że trzeba „unikać ucieczki w wygodę konwencjonalnych formuł” (15 c), a „wypracowane przez nas [Kościół] kategorie antropologiczne nie są wystarczające do ogarnięcia złożoności elementów wynikających z doświadczenia lub wiedzy naukowej” (15 g). Różnie tego rodzaju wezwania można interpretować. Problem w tym, że nie brakuje takich, którzy chcieliby je rozumieć w duchu „Decyzji drogi synodalnej Kościoła katolickiego w Niemczech”, który to dokument bez ogródek postuluje pełne przyjęcie formy i treści doktryny wykładanej na wydziałach gender na Zachodzie. A zatem „niewystarczającą kategorią antropologiczną” byłoby trzymanie się genetyki i objawienia, wedle których są dwie płcie: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27).
Być może jeszcze niebezpieczniejsze są próby zmiany ustroju Kościoła. W sprawozdaniu podsumowującym czytamy, że trzeba pogłębienia „doktrynalnego i prawnego charakteru konferencji episkopatu, uznając możliwość kolegialnego działania również w odniesieniu do kwestii doktrynalnych pojawiających się w sferze lokalnej” (19 g). Co to w praktyce mogłoby znaczyć, pokazuje nam niemiecka droga synodalna. Oto Kościół niemiecki mógłby np. ogłosić, że związki homoseksualne, choć niedoskonałe, podobają się Bogu i księża nie mogą odmawiać ich błogosławienia w świątyniach.
NA ZAKOŃCZENIE ŚW. PAWEŁ
Kościół od początku swego istnienia przeżywa mniejsze lub większe napięcia. Wiemy o tym chociażby z listów Pawła Apostoła. Przypomnijmy na zakończenie naszej refleksji o synodalnych zmaganiach jego wezwania z Drugiego Listu do Tymoteusza: „Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego” (1, 13). „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań będą sobie mnożyli nauczycieli” (4, 2-3).