25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Duchowni z importu

Ocena: 0
11237
Białorusin, Brazylijczyk i Hiszpan: znają po kilka języków, nie boją się kolejnych wyzwań, a Polskę traktują jak drugą ojczyznę.
– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że obecność księży i kleryków z zagranicy przyczyniła się w naszej parafii do większego zainteresowania misjami. Kiedy przyjeżdżają do nas misjonarze, najczęściej ze Wschodu, parafianie bardzo chętnie ich wspomagają. I szybko zaprzyjaźniają się z naszymi kapłanami – podkreśla ks. Walenty Królak, proboszcz parafii św. Augustyna w Warszawie.

Ks. Carlos z Brazylii, ks. Moisés z Hiszpanii i ks. Giennadij z Białorusi skończyli seminarium Redemptoris Mater w Warszawie.

– Kiedy w kościołach zaczęło się pojawiać coraz więcej wspólnot neokatechumenalnych, coraz liczniej rodziły się w nich powołania kapłańskie i zakonne. Powołani szli do seminariów diecezjalnych, ale w ten sposób odcinali się od swojej wspólnoty. Papież Jan Paweł II stwierdził, że lepiej byłoby, gdyby powstało seminarium, w którym kleryk będzie mógł kontynuować swoją drogę wspólnotową. Tak powstały seminaria Redemptoris Mater, a jedno z pierwszych pojawiło się w Warszawie – opowiada ks. Królak.

Każdy z księży przeszedł inną drogę, która doprowadziła ich do kapłaństwa przez warszawskie seminarium. Początkowo niewiele wiedzieli o naszym kraju.
– Byłem ochrzczony potajemnie, gdy miałem cztery lata. Mama pojechała ze mną do Rygi, ojciec nic o tym nie wiedział. I na tym skończył się mój związek z Kościołem, przez 20 lat nie miałem z nim styczności. Rodzice rozwiedli się, nie mam rodzeństwa. Przełomem był moment, gdy w Homlu pojawił się Kościół żywy – opowiada ks. Giennadij Kozlow – bo dwie rodziny, z Polski i z Hiszpanii, przyjechały na misje, razem z nimi proboszcz. Zacząłem pojawiać się na Mszach Świętych, choć w ogóle nie wiedziałem, o co w nich chodzi. Te rodziny uczyły nas podstaw wiary, a punktem zwrotnym okazał się dla mnie wyjazd do Polski, do Częstochowy, gdzie przyjechał kompletnie mi nieznany Jan Paweł II. Dopiero wtedy przestałem myśleć, że Kościół to tylko starsze panie. Po powrocie do domu zgłosiłem się do proboszcza, potem do seminarium, rzuciłem pracę i studia, czekałem na odpowiedź. W dniu urodzin dowiedziałem się, że zostałem przyjęty do Redemptoris Mater. Od 1992 r. jestem w Warszawie.

– Gdy człowiek wybiera seminarium Redemptoris Mater, musi być przygotowany na wyjazd w nawet najodleglejsze zakątki świata – mówi ks. Carlos Damaglio – tak jak ja, kiedy wylosowałem Polskę. Wiedziałem tylko tyle, że jest to kraj zimny, ale papieski. W 1993 r. przyjechałem do Polski, nie mogłem mieć kontaktu z rodziną, z przyjaciółmi, bo nie było takiej możliwości komunikacji, jaka jest dzisiaj. Mam dwie ojczyzny na ziemi, a trzecią w niebie. To, co łączy Polskę, Brazylię i każdy kraj, to człowiek, komplikacje jego losu, radości i dramaty. A różnimy się na pewno temperamentem: Polacy ze względu na swoją historię i klimat są o wiele poważniejsi niż Brazylijczycy – podkreśla.

– Rodzina mówi, że się spolonizowałem i chyba mają w tym trochę racji. Mieszkam już tutaj 12 lat, a przez cały pierwszy rok, codziennie, przez kilka godzin uczyłem się polskiego. To naprawdę trudny język, o czym najlepiej świadczy to, że sami Polacy często popełniają błędy – stwierdza ks. Moisés Marín Pérez.

Jak podkreśla ks. proboszcz Królak, księża wzorowo wypełniają swoje obowiązki. Ks. Giennadij odwiedza miesięcznie ponad 100 osób chorych, starszych, co dla cierpiących jest niezwykle istotne. Ks. Carlos ma świetny kontakt z młodzieżą, na spotkania młodzi ludzie przyjeżdżają nawet z Izabelina, Tarchomina, Warki. Ks. Moisés to z kolei ulubieniec dzieci – zajmuje się ministrantami, bielankami, scholą. Każdy z nich uczestniczy w życiu Drogi Neokatechumenalnej.

Księża podkreślają zgodnie, że stworzyli dom rodzinny, a zespala ich wspólna modlitwa i poczucie, że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji.

– Księża świetnie nauczyli się polskiego. Mają bardzo bogate słownictwo, czasami nawet używają wyrazów, o których znaczeniu my już zapomnieliśmy. Wierni nawet nie zauważają, jeżeli popełniają jakiekolwiek błędy językowe – mówi ks. proboszcz – a księża wnoszą bardzo wiele radości.

Ewelina Steczkowska
fot. arch. ks. Moisésa Márina Péreza
Idziemy nr 1 (433), 5 stycznia 2014 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter