29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Heroiczne Podole

Ocena: 0
7666
Pani Rafaela nie ma obydwu dłoni, bo odmroziła je sobie na zesłaniu. Wiele razy jeździła do Moskwy i do Kijowa w sprawie odzyskania kościoła - o heroicznej wierze i o trudnościach życia na Podolu opowiada proboszcz z Kamieńca ks. Roman Twaróg w rozmowie z Markiem Krukowskim.
Z ks. Romanem Twarogiem, proboszczem katedry kamienieckiej, rozmawia Marek Krukowski

Przyjechał Ksiądz do Kamieńca Podolskiego w 1989 roku, a więc spędził tu chyba najdłuższy okres swojego życia.


Rzeczywiście, w żadnym innym miejscu nie przebywałem tak długo, choć w Kamieńcu nie byłem związany tylko z jedną świątynią. Zaczynałem swoją pracę w przycmentarnej kaplicy przy ulicy Nigińskiej, bo katedra wówczas nie została jeszcze zwrócona.


Jakie drogi zaprowadziły Księdza na Wschód?

Po pierwsze jestem chrystusowcem, czyli należę do zgromadzenia opiekującego się polskimi emigrantami. Temat Polaków i Kościoła na Wschodzie był w naszym wychowaniu formacyjnym cały czas obecny. Do tego doszły indywidualne lektury, znaczącą dla mnie pozycją była książka o arcybiskupie Janie Cieplaku, opisująca m.in. jego odbytą na początku XX wieku wizytację Syberii, na której katolickie równało się wówczas polskie. Czytanie to uruchomiało wyobraźnię i człowiek zadawał sobie pytania: „Ciekawe co z tego, co opisywał arcybiskup, ostało się w Irkucku, Nowosybirsku czy Władywostoku?”. Później nałożyły się na to inne lektury, na przykład książki Antoniego Ossendowskiego czy ks. Władysława Bukowińskiego.

Kiedy nastała „pierestrojka”, pracowałem w seminarium chrystusowców w Poznaniu. Przysługiwały mi długie wakacje, więc w latach 1987-1989 wykorzystywałem je na wyjazdy na Ukrainę, gdzie w miejscowości Murafa w obwodzie winnickim uczyłem dzieci i młodzież religii.


Murafa była wówczas bardzo żywotną parafią, której proboszczem był ksiądz Antoni Chomicki, jeden z legendarnych duszpasterzy tamtych czasów.

Rzeczywiście, Murafa była wyjątkowa. W innych miejscowościach religii uczyły się grupki dzieci, a tu wypełniały one wraz z młodzieżą cały kościół. To były piękne, rozpalające dusze ludzi katechezy. W Kamieńcu spotkałem księdza Józefa Budreviciusa. Był chory na raka kości, chodził o dwóch kulach, więc potrzebna mu była pomoc. Miał dar Boży dobrego kontaktu z ludźmi władzy. Odzyskanie katedry było jego wielkim dziełem.


Skoro już mówimy o kapłanach na Podolu, to trudno nie wspomnieć postaci biskupa Jana Olszańskiego.

To był wyjątkowy człowiek w moim życiu. Ogromnie dużo mu zawdzięczam. Kiedyś kardynał Wyszyński mówił, że przyjdą nowe czasy wymagające nowych świateł, nowych mocy. I że Bóg je da we właściwym momencie. Taką lampą świecącą w ciemności był właśnie ksiądz Olszański, który 61 lat kapłaństwa przeżył na tych terenach. Zaznał wiele trudnych chwil, nawet cierpień fizycznych, ale zachowywał to dla siebie. Dawał wiernym nadzieję. Odznaczał się duchem modlitwy i pełnego oddania ludziom. Zawsze był do ich dyspozycji.


A jak go postrzegały władze?


Jeden z kleryków dotarł do materiałów zbieranych przez sowieckie organa. Biskup Jan został w nich nazwany „fanatykiem religijnym”. Ten „fanatyzm” objawiał się według piszącego raport funkcjonariusza tym, że ksiądz Olszański nie miał telewizora, nie prenumerował gazet, nie słuchał radia, za to długo siedział po nocach w kościele, czytał stare książki i zorganizował „aktyw religijny”, a więc był „niebezpieczny” dla młodzieży.


Wróćmy do samego Kamieńca. Jak Ksiądz wspomina swoje pierwsze w nim lata?

To było coś pięknego, szczególne doświadczenie działania wspólnego, wspólnej radości z posiadania świątyni. Przed laty pracowałem na Pomorzu z księżmi, którzy opowiadali, jak to w 1945 roku organizowali parafie na terenach poniemieckich, jak na przykład mieli do bierzmowania trzy tysiące wiernych. Początek lat 90. był takim pionierskim czasem. Pamiętam pierwsze kolędowania po domach, czego wcześniej nie było. Porządkowaliśmy też małżeństwa. Oprócz romantyki tego posługiwania, doświadczałem też opieki Bożej, prowadzenia Bożego, pomocy Bożej oczywiście udzielanej czyimiś rękami, choćby biskupa Olszańskiego.


Ksiądz miał szczęście poznać świeckich, którym zawdzięczamy przetrwanie wiary.


Katolicy byli mniejszością trzebioną nieustannie i systematycznie. Ich życie religijne zostało ograniczone do domów, gdzie potajemnie modlili się, śpiewali, odmawiali różańce. Można powiedzieć, że to była żywa diaspora.

Generalnie w Kamieńcu nie było ciągłości pokoleniowej u ludzi wierzących. Ponieważ był tu przed wojną pas przygraniczny, to Sowieci prawie wszystkich ludzi, którzy byli katolikami, albo wysiedlili, albo zlikwidowali. Nowa wspólnota zrodziła się, gdy powstawał tu przemysł i ludzie przyjeżdżali do Kamieńca w poszukiwaniu pracy.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter