Zbliża się Adwent, a wraz z nim okazja do spowiedzi, która będzie inna „niż na co dzień”. Może tym razem oczyszczająca i przemieniająca serce? Jak się dobrze przygotować do takiej spowiedzi, podpowiemy w krótkim cyklu.
Odc. 1 WEJDŹ DO ŚRODKA
Nie da się nauczyć gry na instrumencie ani wyrobić mięśni, jeżeli ćwiczy się tylko okazjonalnie. Gdy rzadko się spowiadamy, nie nauczymy się wnikać w głąb siebie. Swoje wady trzeba wyciągać na powierzchnię, by kształtować z nich cnoty. Sporo osób zaczyna spowiedź zupełnie „tylnymi drzwiami”, jakby bały się wejść do środka: najpierw proszą o rozgrzeszenie, potem żałują, a na samym końcu wyznają kilka kwestii, które nawet jeśli są grzechami, to nie zaważają na życiu. W ten sposób wpadają w zaklęte koło mówienia ogólnikami, żeby tylko „coś” powiedzieć. Można tak robić kilkadziesiąt lat i być „w porządku” wobec Pana Boga, ale czy taka spowiedź kogoś zmieni?
Kształt spowiedzi w znacznej mierze zależy od penitenta, od tego co wyzna i w jaki sposób to zrobi. Nie da się ćwiczyć charakteru, ani postąpić w nawróceniu, jeśli się nie wniknie w szczegóły. Tym bardziej wydaje się to ważne w czasie rozeznawania drogi życiowej. Mając podejście „byle coś powiedzieć”, oczywiście otrzymamy rozgrzeszenie, lecz w głębi serca ciągle będzie tkwić jakaś kluczowa tajemnica, której odkrycie i oddanie Panu Jezusowi mogłoby bardzo pomóc.
W konfesjonale często zauważam, jak bardzo marnujemy łaskę przebaczenia samego Boga. Prawdą są słowa Pisma Świętego, a szczególnie Księgi Rodzaju, gdzie znajdziemy słowa Adama ukrywającego się przed Bogiem po popełnieniu grzechu: „Zawstydziłem się, bo jestem nagi i ukryłem się przed Tobą”. To wielki paradoks: Bóg zna nas na wskroś, lepiej niż my samych siebie, a mimo to dalej się Go wstydzimy i boimy.
Istnieje jeszcze inny powód panicznego czasem lęku przed Spowiedzią. Skupiamy się tak bardzo na samych sobie, że rozważamy, jak wypadniemy w oczach księdza. Co zrobię, kiedy ksiądz mnie skrzyczy albo zapyta o coś, czego nie chcę wyjawiać? W takich sytuacjach najlepiej pamiętać, że – zgodnie z nauką Kościoła – Chrystus sam spowiada, a przez usta i ręce kapłana daje pouczenie i wybacza. Chciejmy wpuścić Jezusa tam, gdzie do tej pory baliśmy się zajrzeć.