Zapamiętałem niezwykłą pogodę i jednocześnie niezwykłe skupienie w jego twarzy. - mówi ks bp Wiesław Mering w rozmowie z ks Julianem Głowackim
fot. ks. Julian GłowackiJak Ksiądz Biskup wspomina wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim z ks. kard. Karolem Wojtyłą?
Wykłady ks. prof. Wojtyły budziły sporo rozmaitych komentarzy. Sala zawsze była pełna, ale słuchacze nie zawsze rozumieli to, co Karol Wojtyła chciał przekazać. Zazwyczaj przyjeżdżał raz w miesiącu i prowadził czterogodzinny blok wykładowy.
Zapamiętałem niezwykłą pogodę i jednocześnie niezwykłe skupienie w jego twarzy. On się uśmiechał do ludzi, ale widać było, że pogrążony jest w swoich myślach, którymi starał się jak najbardziej logicznie i przekonująco przekazać treści wykładu. Nigdy nie tracił czasu na dygresje czy dowcipy. Są profesorowie, którzy uwielbiają opowiadanie dykteryjek. On wykładał powoli i systematycznie, zwykle siedząc za katedrą, jakby bardziej rozmawiał z sobą, niż ze słuchaczami. Słuchacz był tylko świadkiem.
We wszystkich zajęciach, w których ja uczestniczyłem, podejmował najbardziej ukochaną przez siebie problematykę ludzkiej osoby i jej uwarunkowań. Dlaczego mieliśmy takie trudności ze zrozumieniem jego nauczania? On łączył personalizm z tomizmem. My natomiast byliśmy wszyscy uczniami wielkich przedstawicieli tomizmu w naszym kraju: Albert Krąpiec, Stefan Swierzawski, Mieczysław Gogacz, Zofia Zdybicka – to była słynna filozoficzna szkoła lubelska. Byliśmy przyzwyczajeni do ich języka i innej problematyki. Karol Wojtyła prowokował nas do skupienia, aby nawet z trudnością, ale spróbować go zrozumieć. Dla początkujących filozofów nie było to proste zadanie.
On rozmawiał ze sobą, przekonywał siebie, stawiał tezy i próbował je precyzować. Naszym przywilejem było tylko to, że słuchaliśmy jego rozważań.
Jan Paweł II dwukrotnie odwiedził diecezję włocławską. W 1991 r. był we Włocławku, a w 1999 r. w Licheniu i wtedy dzień wcześniej sprawował Mszę Świętą w Pelplinie. Jak Ksiądz Biskup zapamiętał tamten dzień?
Byłem już wtedy rektorem pelplińskiego seminarium. Na mnie spoczywała troska o przyjęcie wszystkich oficjalnych gremiów: z Watykanu, przedstawicieli samorządów, dziennikarzy. Wszyscy przechodzili przez seminarium, gdzie przyjęliśmy kilka tysięcy osób. To było niesamowite – spotkać ludzi, którzy byli zainteresowani Janem Pawłem II, a reprezentowali dwa największe regiony diecezji: Kaszubów i Kociewian.
Słowa Jana Pawła II z pobytu w Pelplinie zachęcały, aby budować swoje chrześcijaństwo na skale, a skałą jest Chrystus, dopowiadał papież. To brzmiało jak refren, kilkakrotnie powtórzony, gdzie nawiązywał do fragmentu Ewangelii św. Mateusza z siódmego rozdziału. Papież chciał wtedy ludziom powiedzieć, że innej drogi prowadzącej do Boga nie ma, jak tylko pośrednictwo Jezusa Chrystusa. Europejczycy mają taką skłonność, żeby szukać innych fundamentów – kruchych i fałszywych, które mają zapewnić im szczęście. Widzimy na przykładzie kryzysu z granicy grecko-tureckiej, jak się zmieniła narracja Unii Europejskiej. Europa dojrzewa do powrotu do chrześcijańskich korzeni.
Czytaj dalej w e-wydaniu
Idziemy nr 14 (754), 05 kwietnia 2020 r.