„80 proc. wsparcia, jakie dociera na Ukrainę, pochodzi z Polski i organizacji katolickich, jak Caritas i Pomoc Kościołowi w Potrzebie” – przypomina dyrektor sekcji polskiej Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi na Wschodzie. Przywołuje także SMS otrzymany od Ukraińców: „Staliście się dla nas kimś niezmiernie ważnym”.

W trakcie niedawniego pobytu na Ukrainie, gdzie przedstawiciele polskiej sekcji PKWP wizytowali ośrodki polskiej pomocy Ukrainie i obserwowali życie w kraju dotkniętym wojną, ks. prof. Waldemar Cisło z bliska widział, co dzieje się z pomocą humanitarną, jaka przyjeżdża z Polski. Był w Czerwonogrodzie, gdzie dotarł konwój PKWP, sfinansowany przez IŁ Capital. Przebywał w Buczy, miejscu okrutnych zbrodni na cywilach, a także w Kijowie i we Lwowie.
Nie znudźmy się pomocą. Po kilku latach media zapominają o wojnie
– podkreśla dyrektor sekcji polskiej Stowarzyszenia. Zauważa, że „zadaniem dla Kościoła jest upominać się o najbiedniejszych”. Na miejscu pozostali głównie najbardziej potrzebujący; ci, którzy nie są w stanie uciec albo przez zły stan zdrowia, albo brak pieniędzy. „Bogaci już dawno wyjechali” – zaznacza ks. prof. Cisło. Konsekwentnie podtrzymuje, że to „pomoc na miejscu jest dziś najbardziej potrzebna”.
Wykładowca UKSW tłumaczy, że z wielu stron słyszał słowa wdzięczności.
Ludzie, którzy koordynują transporty humanitarne napisali wiadomość: "Klękamy przez Polakami. Staliście się dla nas kimś niezmiernie ważnym". Nasza pomoc daje Ukrainie nadzieję
– mówi. Przywołuje swoją rozmowę z ks. bp. Edwardem Kawą, biskupem pomocniczym lwowskim, koordynującym działania humanitarne. To z jego ust dyrektor sekcji polskiej PKWP usłyszał, że „80 proc. wsparcia, jakie dociera na Ukrainę, pochodzi z Polski i organizacji katolickich”.
Ks. prof. Cisło z pełnym przekonaniem wskazuje, że „Polakom należy się pokojowa nagroda Nobla za ogromny wysiłek miłosierdzia”. W rozmowach z Ukraińcami jest dużo uczciwości. „Słyszeliśmy słowa, że w drugą stronę ich chyba nie byłoby stać na taką pomoc” – dodaje wykładowca UKSW.
W kraju wojny potrzeba ciągłego wysiłku humanitarnego. Doświadczenia ze Lwowa wskazują, że w pierwszych dniach rosyjskiej agresji do centrum pomocowego za wschodnią granicą docierało kilkanaście tirów dziennie.
Teraz, jeśli w tygodniu przyjedzie ich kilka, to jest dobrze. Choć trzeba przyznać, że ta pomoc jest bardziej ukierunkowana, czyli przyjeżdża to, co najpotrzebniejsze: żywność, ciepła odzież i leki
– zauważa ks. prof. Cisło.
Silne obawy Kościół na Ukrainie wiąże z nadchodzącą zimą. „Diecezje i księża chcą się przygotować na mrozy. Kupują nawet małe piecyki, żeby na każdej parafii było co najmniej jedno większe pomieszczenie dla ludzi, których nie będzie stać na opał” – zauważa wykładowca UKSW.
Zupełnie nowym wyzwaniem dla duszpasterstwa stała się trauma, jaka dotyka ludzi w obliczu ogromnego cierpienia. Na potrzebę dostępu do psychologów i terapii zwracał uwagę PKWP ks. bp Witalij Krywicki, biskup kijowsko-żytomierski. Więcej na ten temat.