29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Lefebryści wiedzą lepiej?

Ocena: 1.4
3545

Przypadek nieżyjącego już abp. Marcela Lefebvre’a oraz jego zwolenników swoją absurdalnością przypomina mi trwający na przełomie lat 40. i 50. XX w. konflikt grupy teologów amerykańskich z Bostonu ze Stolicą Apostolską.

fot. xhz

Wspomniani teologowie oprotestowali naukę Piusa XII, że również niekatolicy mogą być zbawieni. Papież wyjaśniał, że przecież Pan Bóg ma moc również niewidzialnie włączyć do Kościoła tych, których chce zbawić. Otóż owi teologowie stanowczo twierdzili, że prawda, iż poza Kościołem nie ma zbawienia, oznacza po prostu, że żaden niekatolik nie będzie zbawiony.

Szczególnie nieugięty w tym sporze był ks. Leonard Feeney. Jakkolwiek był on teologiem katolickim, w tej sprawie autorytet papieża się dla niego nie liczył. Nie miało dla niego znaczenia to, że już ponad półtora tysiąca lat wcześniej św. Augustyn powtarzał, że Pan Bóg ma swoich wrogów również wśród tych, którzy uchodzą za Jego przyjaciół, ale i ma swoich przyjaciół wśród tych, których ludzie uważają za Jego wrogów. Nie było dla niego argumentem to, że podobnie jak Pius XII nauczali wcześniej papieże Klemens XI (1713) i Pius IX (1864). On wiedział swoje: żaden niekatolik nie będzie zbawiony.

Kiedy Stolica Apostolska 8 sierpnia 1949 r. wydała oficjalny dokument stwierdzający, że rygorystyczna interpretacja prawdy, że poza Kościołem nie ma zbawienia, jest niezgodna z wiarą katolicką, ks. Feeney ani myślał skorygować swoje stanowisko, przekonany, że w rozpoznaniu, co jest wiarą katolicką, myli się nie on, ale Stolica Apostolska. Sprawa skończyła się ekskomunikowaniem w roku 1953 nieszczęsnego teologa, który broniąc tezy, że tylko katolik może być zbawiony, wolał sam znaleźć się poza Kościołem katolickim, niż dopuścić, że może nie mieć racji. Mnie osobiście postawa ta wydaje się odrobinę komiczna, a przede wszystkim absurdalna. Otóż w postawie lefebrystów dostrzegam analogiczne przeświadczenie, że oni lepiej niż sobór powszechny i kolejni papieże wiedzą, jaka jest autentyczna nauka Kościoła katolickiego. Porównują oni niekiedy arcybiskupa Lefebvre’a do św. Atanazego, który w IV w. przez ponad czterdzieści lat wytrwale i wśród prześladowań bronił wiary katolickiej w czasach, gdy nieżyczliwa katolicyzmowi polityka kolejnych cesarzy doprowadziła do tego, że większość biskupów skłaniała się ku arianizmowi.

Nie napiszę mocnego słowa, jakim miałbym ochotę skomentować to porównanie. Zwrócę tylko uwagę, że św. Atanazy bronił nauki soboru powszechnego (Nicejskiego), abp Lefebvre zaś zbuntował się przeciwko nauce soboru powszechnego (Watykańskiego II). Nie potrafię zrozumieć, jak można wpaść na pomysł, że dwie tak przeciwstawne sobie osobowości są pokrewne.

 


DIALOG, NIE SYNKRETYZM

Mniej więcej tyle samo warte są argumenty formułowane przez lefebrystów na temat spotkania w Asyżu z przedstawicielami różnych religii – jakoby Jan Paweł II zapraszał nawet pogan do wspólnoty modlitewnej. Prawda jest taka, że w swoim przemówieniu do uczestników spotkania papież wyznał wówczas z całą jasnością wiarę Kościoła, że Jezus Chrystus jest Zbawicielem wszystkich – i tych, którzy są blisko, i tych, którzy są daleko. Żeby zaś uniknąć błędnego mniemania, jakoby było wszystko jedno, jak kto wierzy w Boga, zatroszczono się o to, by wyznawcy różnych religii modlili się odrębnie.

Jan Paweł II miał wielki charyzmat mówienia do niechrześcijan w sposób jasny, a zarazem pełen delikatności, że my chrześcijanie naprawdę wierzymy w Jezusa Chrystusa. Przypomnę, co powiedział na spotkaniu z młodzieżą muzułmańską w Casablance (19 sierpnia 1985 r.): „Uczciwość wymaga, byśmy uznali i szanowali to, co nas różni. Najbardziej istotną różnicą jest oczywiście sposób, w jaki patrzymy na osobę i dzieło Jezusa z Nazaretu. Wiecie, że my, chrześcijanie, wierzymy, że Jezus wprowadza nas w wewnętrzne poznanie tajemnicy Boga i w synowską wspólnotę Jego darów, tak że uznajemy w Nim i głosimy Pana i Zbawcę. To są ważne różnice, które możemy przyjąć z pokorą i szacunkiem, w duchu wzajemnej tolerancji. Jest w tym tajemnica, co do której – jestem tego pewny – Bóg nas kiedyś oświeci”.

Rację mają lefebryści, że gdyby było wszystko jedno, jak kto wierzy w Boga, znaczyłoby to, że prawda o Bogu jest nam zupełnie niedostępna. Kto sądzi, że wszystko jedno, jak kto wierzy w Boga, ten przestaje być chrześcijaninem. Trzeba wybrać: albo sądzę, że o Bogu niczego pewnego wiedzieć nie można i moje poglądy kształtuję według tego, co mi się wydaje, albo wierzę, że Bóg naprawdę objawił się w Jezusie Chrystusie. Rzecz w tym, że dokładnie taka jest nauka zarówno ostatniego soboru, jak i Jana Pawła II.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter