Znakiem rozpoznawczym Kościelnej Służby Porządkowej Totus Tuus są żółte furażerki z herbem Jana Pawła II. Dewiza stowarzyszenia brzmi: „Z Piotrem przez Maryję do Chrystusa”, a jego Patronką jest Maryja Matka Kościoła.
Kościelna Służba Porządkowa początek zawdzięcza kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, który powołał ją do pilnowania ładu w czasie pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do ojczyzny w 1979 r. Z kolei przed drugą pielgrzymką papieską kard. Józef Glemp dekretem z 30 marca 1983 r. powołał Kościelną Służbę Porządkową Archidiecezji Warszawskiej jako instytucję trwałą o charakterze ruchu odnowy religijnej i stowarzyszenia kościelnego. Za jej organizację od początku odpowiadał ks. prałat Tadeusz Karolak.
– Jesteśmy męską służbą pomocniczą do dyspozycji ks. proboszcza Marka Otolskiego MIC – mówi przewodniczący Totus Tuus w parafii NMP Matki Miłosierdzia na Stegnach w Warszawie Edward Jędrasik. – Zajmujemy się ochroną, służbą, pomocą i obsługą nabożeństw parafialnych. Na przykład podczas nabożeństwa fatimskiego niesiemy krzyż i figurę Matki Bożej Fatimskiej. Każdego 13. dnia miesiąca mamy spotkania formacyjne. Większość z nas jest czynna zawodowo i ma rodzinę.
Jak podkreślają panowie, po śmierci Jana Pawła II większość grup ze względu na zmniejszającą się liczbę członków Totus Tuus zaangażowała się wyłącznie w służbę we własnych parafiach. Obecnie na Stegnach jest dwunastu czynnych braci (tak nazywają siebie członkowie Totus Tuus), przy czym trzech z racji wieku nie uczestniczy we wszystkich posługach.
Spotkania formacyjne zaczynają się od modlitwy, która jest z reguły prowadzona przez proboszcza i związana z intencjami za braci i ich rodziny, aby trwali w wierze i w jedności z parafią. Potem omawiane są sprawy organizacyjne. Następnie jest czas na zadawanie pytań związanych z życiem kościelnym i prywatnym. Czasami odbywają się Msze Święte w intencji Kościelnej Służby Porządkowej lub jej zmarłych członków.
Najczęstszą motywacją, by wstąpić do służby, jest osobiste świadectwo innych. – Można być zaangażowanym katolikiem, chodzić na Mszę Świętą w tygodniu i na większe święta kościelne, ale pozostawać bardziej obserwatorem. Ale to bezpośrednie zaangażowanie rozwija człowieka – zaznacza członek Totus Tuus Krzysztof Zadura.
– Cała moja rodzina uczestniczy w życiu parafii. Żona jest liderem grupy Odnowy w Duchu Świętym, syn ministrantem, córka śpiewa w chórku Hosanna – mówi wiceprzewodniczący i sekretarz prasowy parafialnego Totus Tuus Piotr Krawczyk.
Naturalną bazą pozyskiwania nowych osób do służby są rodziny ministrantów. – Przychodząc na nabożeństwa, widziałem, że brakuje kogoś do prowadzania celebransa lub niesienia baldachimu. Jeden z mężczyzn z Totus Tuus podchodził i zapraszał do pomocy. Po kilku razach spytał się mnie czy, nie mógłbym na stałe włączyć się w służbę. Powiedziałem, że oczywiście, nie ma żadnych przeszkód – wspomina Mieczysław Witan.
– Sam szukałem kontaktu z Totus Tuus. Kiedy wróciłem do Kościoła, wspólnota modlitewna do mnie nie przemawiała. Pojawił się pomysł na udział w służbie, która robi coś konkretnego. Jest to męskie działanie, w którym można się wykazać. Feretron sam się nie poniesie, podobnie baldachim, a starsze panie też nie będą go niosły – mówi Piotr Zurad.
Panowie dodają, że starają się odważnie głosić wiarę nie tylko na terenie parafii, ale także w swoich zakładach pracy i środowiskach zamieszkania. – Kiedy wnuki widzą, że dziadek idzie w procesji, to zapamiętują ten obraz. My nie umiemy pięknymi słowami przekonywać swoje dzieci do wiary i Kościoła. Czasami ważniejsze jest to, że ojciec przyjdzie zmęczony po pracy, ale jeszcze nałoży garnitur z szacunku do Pana Boga i ludzi, którym służy, i przyjdzie na procesję – zwraca uwagę Edward Jędrasik.
Piotr Krawczyk zauważa, że czas pandemii zjednoczył służbę kościelną. – W jednym czasie mogły być w naszej parafii odprawiane w niedzielę trzy Msze Święte. Musieliśmy policzyć uczestników i kierować ludzi do odpowiedniego pomieszczenia – wyjaśnia Krzysztof Zadura. – Głównym naszym obowiązkiem było dopilnować, by ludzie zachowywali dystans między sobą, była zachowana określona liczba osób oraz w odpowiednim czasie otwierane i zamykane pomieszczenia w kościele. Nasi parafianie byli zdyscyplinowani i stosowali się do poleceń służb – dodaje Edward Jędrasik.
– Źle się czułem, kiedy musiałem mówić, że już nie ma miejsca i nie możemy kogoś wpuścić – odpowiada Mieczysław Witan. – Spotykaliśmy się z zdenerwowaniem, ale kilkakrotnie także z podziękowaniem – zauważa Piotr Krawczyk.
– Kandydaci do Totus Tuus nie muszą się obawiać, starsi koledzy podpowiedzą i wszystkiego nauczą – zachęca do służby Krzysztof Zadura.