29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Miłosierdzie uratuje świat

Ocena: 0
2297

– List biskupów polskich do niemieckich oraz to, że po papieżu Polaku wybrano Niemca to konkretne przejawy ingerencji Boga w dzieje świata – mówi KAI abp Alfons Nossol.

Z abp. Alfonsem Nossolem, emerytowanym biskupem opolskim, rozmawia Tadeusz Królak (KAI)

 

Gdy 18 listopada 1965 r. polscy biskupi przekazywali niemieckim współbraciom słynny list ze słowami: „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”, miał Ksiądz Arcybiskup 33 lata i był doktorem teologii. Czym była dla Księdza ta wiadomość – gromem z jasnego nieba, powiewem nowości, przejawem prawdziwego ducha chrześcijaństwa?

Tym wszystkim razem. To naprawdę było wielkie wydarzenie. I choć wtedy nie potrafiłem wyrazić tego podobnie jak ów list, to jednak wewnętrzne, człowiecze, kapłańskie marzenie zostało spełnione.

 

Rzeczywiście było to wówczas Księdza marzeniem?

Tak, bo jednak żyłem tutaj, w tym tyglu, i już wtedy byłem przekonany, że dialog jest językiem macierzystym ludzkości – choć jeszcze nie umiałem tego tak nazwać. Dialog pomaga wrogów przekształcić w przeciwników, a przeciwników w przyjaciół.

My bezpośrednio po 1945 r. byliśmy na ten dialog wprost skazani, bo znaleźli się tutaj wszyscy uciekinierzy, przesiedleńcy i wypędzeni z Kresów Wschodnich. Zanim Dolny Śląsk stał się całkowicie wolny, zostali oni umieszczeni na Górnym Śląsku i z pół roku czekali, aż będą mogli ruszyć dalej, na Dolny Śląsk, gdzie czekały na nich domy, pola. Usiłowano wszystkim, którzy byli gospodarzami, rolnikami, zrównoważyć straty, przekazując im tutejsze ziemie. Niemniej to, że musieli opuścić strony rodzinne, przeżywali bardzo głęboko. Zwłaszcza ludzie starsi – siedzieli na tych swoich walizach przez pół roku, czasami nie wypakowywali się, bo żywili przekonanie, że do stron rodzinnych, do właściwego domu będą mogli wrócić. Ta okoliczność aż prosiła się pojednania. Muszę przyznać, że wymianę listów już wtedy, na bieżąco doceniałem należycie. Byłem przekonany...

 

...że dzieje się historia?

Tak, że dzieje się historia i że to jakiś nowy początek tego, czego pragnie serce chrześcijańskie, zwłaszcza tutaj, w tych stronach. Wiemy, że poeci śląscy zwykli byli określać Śląsk jako krainę serca myślącego i rozumu kochającego. Wielki literat Andreas Gryphius z Głogowa mawiał: „Przebudź się, serce moje, i pomyśl”. Uzupełniał go późny romantyk górnośląski Joseph Freiherr von Eichendorff spod Raciborza, który nakazywał swojemu sercu, by nauczyło się myśleć. I dlatego Śląsk to kraina serca myślącego i rozumu kochającego. A równocześnie jakby Arka Przymierza, pomost pomiędzy Wschodem i Zachodem.

 

List biskupów polskich to owoc „serca myślącego i rozumu kochającego”?

Tak. To piękne, że właśnie Kościół wystąpił z tą inicjatywą, i to w kontekście najwyższego forum, jakim był II Sobór Watykański. Na każdym prawowicie zwołanym soborze obecny jest Duch Święty. To On uskrzydlił naszych biskupów do aktu, który – z uwagi na ówczesny kontekst polityczny – można określić mianem prawdziwie heroicznego. Trudno mi sobie wyobrazić, by do tej wymiany listów miało dojść w okolicznościach innych aniżeli aula soborowa.

 

A więc gdyby nie to zgromadzenie, to do wymiany listów w ogóle mogłoby nie dojść?

Tak uważam. Bez szczególnego wpływu Ducha Świętego nasi biskupi na ten heroizm by się nie zdobyli.

 

Państwowa propaganda odpłaciła naszym biskupom zmasowanym atakiem, którego siła była chyba dla nich zaskoczeniem, podobnie jak niechętna reakcja znacznej części społeczeństwa…

Biskupi się tego nie spodziewali, choć jednak mogli przypuszczać... Drugim wydarzeniem, przy którym Duch Święty pozwolił sobie na swego rodzaju luksus, było to, że papież z Polski przygotował drogę papieżowi z Niemiec. To kolejny przejaw obecności Boga w historii świata.

 

Tak to Ksiądz Arcybiskup odebrał? Że oto Bóg namacalnie ingeruje w ludzkie dzieje?

Tak. Od samego początku żyłem w przekonaniu, że to jest wydarzenie ogólnokościelne, ogólnoeuropejskie; że oto rozpoczyna się autentyczny proces pojednania polsko-niemieckiego. Wspaniale nazwał to na Westerplatte prezydent Niemiec Joachim Gauck podczas obchodów 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Powiedział, że jeżeli ten proces się rozpoczął – pomimo tego, co na przestrzeni dziejów sobie uczyniliśmy, zwłaszcza podczas ostatniej wojny – to jest to cud.

 

Czy jednak, powracając do wydarzeń z 1965 r., nie odnosi Ksiądz Arcybiskup wrażenia, że biskupi niemieccy zostali zaskoczeni owym powiewem Ducha Świętego?

Myślę, że jednak dali się temu powiewowi porwać ze względu na Sobór. Ale w episkopacie niemieckim byli też biskupi, którzy dążyli skrycie do rozpoczęcia tego procesu, jak choćby ówczesny arcybiskup Berlina Julius Döpfner. Na początku lat 60., w uroczystość św. Jadwigi, głównej patronki berlińskiej katedry, wygłosił on kazanie na temat polsko-niemieckiego sąsiedztwa i pokoju między naszymi narodami. Powiedział, że Niemcy muszą się przygotować na wiele poświęceń, wyrzeczeń i wysiłków, żeby w tej części Europy zagościł autentyczny pokój. Wtedy bardzo wzięto mu to za złe.

Pierwsze chęci nawiązania kontaktu pomiędzy tymi wielkimi mężami stanu i Kościoła spełzły na niczym. Wiem od przyjaciela, który uczestniczył w organizowaniu tej rozmowy, że inicjatywa wyszła wówczas od kard. Döpfnera. Potem jednak kard. Stefan Wyszyński wrócił na nowo do idei, by podjąć rozmowy o pojednaniu. I do takiego spotkania – nieoficjalnego i utrzymywanego w tajemnicy – rzeczywiście doszło. Było to bodajże w roku 1961. Ale i to spotkanie zostało w pewnym sensie uprzedzone przez memorandum Kościoła ewangelickiego z 1965 r., jeszcze przed spotkaniem biskupów polskich i niemieckich na forum Soboru. List ewangelików był dość radykalny, bo nazywał kwestie polityczne po imieniu, czego nie zawierał ani list biskupów polskich, ani niemieckich. Najistotniejszy element dotyczył oczywiście zachodniej granicy Polski. Nasi biskupi spodziewali się, że po liście Kościoła ewangelickiego wyraźnie odezwą się niemieccy biskupi katoliccy i że będą wpływali na polityków, aby Niemcy pogodziły się z faktem istnienia granicy na Odrze i Nysie.

 

A z tym nie było łatwo i trudno się temu dziwić, także z polskiej perspektywy. Jasne jest, że to Hitler rozpętał piekło na ziemi, ale z chrześcijańskiej zwłaszcza perspektywy trzeba uwzględnić rany i cierpienia tysięcy niemieckich wypędzonych...

Widzi pan, to jest istotny element. Kanclerzowi Helmutowi Kohlowi i całej polityce niemieckiej braliśmy za złe, że tak zwlekali z oficjalnym uznaniem granicy zachodniej. Stało się to dopiero w roku 1972, za czasów kanclerza Willy’ego Brandta – pamiętamy jego gest uklęknięcia pod pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie.

 

Dalszym owocem wymiany listów było wydarzenie poprzedzające zjednoczenie Niemiec, choć zorganizowane dosłownie kilka dni po upadku muru berlińskiego: Msza św. pojednania w Krzyżowej, z udziałem kanclerza Kohla i premiera Tadeusza Mazowieckiego. Wówczas też towarzyszyło Księdzu Arcybiskupowi przekonanie, że Bóg wkracza w historię?

Zdecydowanie tak. Kanclerz Kohl powiedział mi przed Mszą: „My mamy czas, po to tutaj przyjechaliśmy, dlatego proszę powiedzieć to kazanie także po niemiecku”. I tak się stało. A rozpocząłem je od wspomnienia wymiany listów.

 

Trudno bez polsko-niemieckich listów wyobrazić sobie kolejne znamienne gesty pojednania Kościoła w Polsce: z Ukraińcami, a potem z Rosjanami. Tamto wydarzenie posłużyło jako pewien model, który do takich działań wręcz zachęcał.

Tak, mieliśmy już wzór, realną możliwość działania oraz przekonanie, że warto zaryzykować, bo to może „chwycić”. Ale ze względów politycznych kwestia pojednania polsko-niemieckiego „chwytała” bardzo trudno, także u wielu wiernych.

 

Nie było łatwo...

Oj, nie. Będąc na KUL-u, wśród studentów, księży i profesorów napotkałem wiele oporów. W decyzji biskupów dostrzegam akt heroiczny. Do tego heroizmu – raz jeszcze przypominam – mógł „przymusić” ich tylko Duch Święty, a nie jakiekolwiek kalkulacje, polityczne czy inne.

 

***
Skróty pochodzą od redakcji

rozmawiał Tomasz Królak (KAI)
fot. arch. diecezji opolskiej

Idziemy nr 47 (530), 22 listopada 2015 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter