Bez wspólnoty kapłaństwo traci sens – mówi ks. prof. Krzysztof Warchałowski.
Z ks. prof. Krzysztofem Warchałowskim, rektorem Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej, rozmawia Michał Komorek
Jak to było w Księdza przypadku: jak rozeznał Ksiądz powołanie?
Myśl o kapłaństwie w moim życiu pojawiła się w wieku młodzieńczym, kiedy wchodziłem w dorosłość, zacząłem zwyczajnie zastanawiać się nad wyborem drogi życia. O moim powołaniu w dużej mierze zdecydowało środowisko, w którym dorastałem – pochodzę z wierzącej rodziny, związanej z Kościołem. Byłem zaangażowany w ruch oazowy, służyłem także do Mszy Świętej. Bliskość Kościoła i Pana Boga pomogły mi podjąć tę decyzję.
Czy podobnie wygląda droga Księdza wychowanków?
Powołanie jest zawsze kwestią indywidualną, dlatego trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Droga moich wychowanków często jest jakoś zbieżna z moją, ale spotkałem też w życiu wielu księży, którzy do kapłaństwa przyszli inną drogą, którzy pochodzili z rodzin niezwiązanych z Kościołem, czy wręcz niewierzących. Trudno wskazać jeden dominujący model. Pan Bóg znajduje drogę do serca każdego, którego powołuje, i nie ma tu reguły.
Zgodnie z tradycją w IV Niedzielę Wielkanocną, która w Kościele jest nazywana Niedzielą Dobrego Pasterza, nasi seminarzyści odwiedzają jeden z praskich dekanatów, w tym roku jedziemy do Anina. Klerycy i wychowawcy odwiedzają poszczególne parafie, właśnie po to, aby dać świadectwo swojego powołania. To świetna okazja, żeby poznać ich historie. Opowiadają też o życiu w naszym domu i o formacji do kapłaństwa, pokazują zdjęcia – wszystko, aby przybliżyć seminarium wiernym naszej diecezji.
Czy na tej indywidualnej ścieżce powołania jest miejsce dla wspólnoty?
Być kapłanem znaczy być posłanym, być dla drugiego człowieka. Osobisty charakter powołania nie oznacza, że jest to droga dla samotników. Bez wspólnoty kapłaństwo traci sens. Od samego początku powołanie, które dojrzewa w młodym człowieku, jest rozwijane i kształtowane we wspólnocie, czego żywym dowodem jest seminarium duchowne. Alumni żyją we wspólnocie z kolegami, z profesorami i z wychowawcami, także we wspólnocie z tymi, do których są posłani – w miarę otrzymywanych w trakcie formacji kolejnych posług, czy to w parafiach, w szkołach, czy w szpitalach.
Gdy Ksiądz tłumaczy, na czym polega kapłaństwo, mam ochotę zapytać: czym się charakteryzuje dobre kapłaństwo? W końcu będziemy przeżywać Niedzielę Dobrego Pasterza.
Fundamentalna jest tu kwestia mojej modlitwy i indywidualnej relacji z Panem Bogiem. Dobry kapłan to kapłan, który prowadzi życie sakramentalne, spowiada się, uczestniczy w Eucharystii. Do tego dba o swój rozwój intelektualny. Powinien być zaangażowany maksymalnie w życie wspólnoty, do której został posłany, ale jednocześnie musi dbać o własny rozwój. Każdy z nas jest powołany i każdy jest za swoje powołanie odpowiedzialny. Dobry pasterz traktuje poważnie swoje powołanie, a to znaczy, że ma w świadomości, że to jest droga na całe życie i że wymaga ona nieustającej troski. To staramy się wpoić naszym wychowankom, aby, gdy już opuszczą nasze mury, pamiętali o tym i sami się kształtowali.
Obserwuję naszych absolwentów i widzę, że utrzymują ciągle kontakt z ojcami duchownymi naszego seminarium, co oznacza, że troszczą się o swoje powołanie. Z naszej strony staramy się ich wspierać, np. przez organizację rekolekcji dla absolwentów. Mamy dziś wielu wspaniałych kapłanów, którzy pociągają przykładem życia, czego świadectw słucham później od kleryków.
Czy zauważa Ksiądz kryzys powołań?
Musimy tu uwzględnić szerszy kontekst. Kiedy ja wstępowałem do seminarium, istniała jedna archidiecezja warszawska. Dziś są to aż trzy Kościoły lokalne [warszawski, warszawsko-praski i łowicki – przyp. red.]. Każdy z nich ma własne seminarium. Dlatego liczbę absolwentów za moich czasów trzeba dziś zestawiać z liczbą wyświęcanych kapłanów z trzech uczelni. Takie porównanie nie wypada źle.
Nie ulega też wątpliwości, że wraz z wyborem Karola Wojtyły na papieża w seminariach na początku lat 80. ubiegłego wieku odnotowano znaczny wzrost liczby powołań. Ale to była sytuacja nadzwyczajna, która z czasem się wyrównała. Duże znaczenie ma też kształtowanie się stanu demograficznego poszczególnych roczników. Wiele czynników wpływa na liczbę kandydatów, którzy co roku się do nas zgłaszają. Musimy patrzeć na te liczby we właściwym kontekście. W Polsce od kilku dobrych lat sytuacja jest stabilna.
Niemniej o powołania trzeba się modlić zawsze, aby Boże Słowo mogło być głoszone ludziom, żeby mogły być sprawowane sakramenty i żeby przybliżać ludzi do Boga. Ten wymóg modlitwy będzie obowiązywał zawsze, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.