– Peregrynacja nie może pójść w zapomnienie, kiedy pożegnamy Matkę Bożą – mówi bp Romuald Kamiński.
Z bp. Romualdem Kamińskim, ordynariuszem warszawsko-praskim, rozmawia Irena Świerdzewska
Co szczególnego wydarzy się na zakończenie peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w diecezji warszawsko-praskiej, które zaplanowano 16 czerwca o godz. 11 na placu Szembeka w Warszawie?
O przewodniczenie uroczystości poprosiliśmy abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Kazanie wygłosi bp Jerzy Mazur z diecezji ełckiej, gdzie poprzednio pracowałem. Zaproszeni są wszyscy polscy biskupi. Obecność wielu z nich będzie uzależniona od wcześniej przyjętych zobowiązań. Spodziewamy się tysięcy wiernych z naszej diecezji i z całej Warszawy. Chcemy, żeby była to uroczystość sama w sobie piękna i godna, z właściwym rozmachem liturgicznym. Chodzi nam również o to, żeby zapadła w pamięć na lata. Uroczystość tę będzie rejestrowało kilka stacji telewizyjnych, co poszerzy krąg jej duchowych uczestników.
Dlaczego ważny jest udział w tym wydarzeniu?
Tak jak powitanie obrazu jest świadectwem oczekiwania, wyrazem pragnień i nadziei, tak pożegnanie jest wyrazem wdzięczności wobec Boga i Matki Najświętszej za ogrom doznanych łask. Godne pożegnanie kogoś, kto był naszym gościem, jest też wyrazem naszej kultury. W tym wypadku chodzi o gościa najwspanialszego – Matkę Jezusa. Ufam, że z każdej parafii naszej diecezji będzie choćby kilku reprezentantów. Uroczystości odbędą się we wnętrzu świątyni. Nie zaskoczy nas pogoda. Kościół jest duży i pomieści wiele osób, ale będzie również telebim i nagłośnienie na zewnątrz.
Jakie znaczenie dla diecezji miała ta peregrynacja?
Dokonało się przez nią wiele dobra. Chodzi nie tylko o pojedyncze przypadki nawrócenia, ale o liczne sytuacje, które do nawrócenia prowadzą. W szerszej perspektywie nawiedzenie jest zasiewem na przyszłe miesiące i lata. Wiele zależy od tego, jak każda parafia przygotowywała się do nawiedzenia. Zdarzało się, że ta uroczystość była jednym z wielu wydarzeń parafialnych, ale w zdecydowanej większości parafii do nawiedzenia podchodzono z największą powagą. Widać było solidne przygotowanie, za co księżom – zwłaszcza proboszczom – jestem bardzo wdzięczny. Stworzono właściwą atmosferę, nie tylko przeżycia uczuciowego. Jak parafia się przygotowywała, widać było od pierwszych chwil pobytu w niej. Niektóre parafie zorganizowały wcześniej misje święte, co było najlepszym przygotowaniem.
Ksiądz Biskup ma za sobą także peregrynowanie obrazu w diecezji ełckiej. Widać tam było owoce nawiedzenia?
Niektóre parafie podjęły zobowiązania do specjalnej adoracji Najświętszego Sakramentu, dodatkowej modlitwy, większego uporządkowania liturgii. Jednak zdecydowana większość owoców jest zewnętrznie niemierzalna, bo dotyczy wewnętrznej przemiany człowieka. Są to osobiste przeżycia, które człowieka stawiają na wyższym poziomie życia duchowego. Nie ma jednak takiej możliwości, by autentyczna przemiana duchowa nie przekładała się na relacje do drugiego człowieka i do Pana Boga. Takie przemiany w diecezji ełckiej dostrzegaliśmy.
Mam za sobą też doświadczenia, kiedy u progu mojego kapłaństwa ten sam obraz Matki Bożej Częstochowskiej pomiędzy pierwszym a drugim cyklem stałej peregrynacji odwiedzał tylko wybrane parafie. Na polecenie księdza prymasa Józefa Glempa brałem udział w organizowaniu tego nawiedzenia w parafiach archidiecezji warszawskiej. To było wielkie wydarzenie. Nie ma wątpliwości, że dawało ono ludziom na długo nowe spojrzenie i nowe siły.
Jakie nadzieje wiąże Ksiądz Biskup z kończącą się teraz peregrynacją w diecezji warszawsko-praskiej?
Na Warszawę patrzy się inaczej, niż na pozostałe regiony Polski. To normalne, że oczy wszystkich zwracają się na stolicę, gdzie urzęduje prezydent, gdzie jest parlament. To wpatrywanie zobowiązuje, aby nasi diecezjanie i parafianie charakteryzowali się właściwym poziomem wiary, moralności. Powinniśmy być przykładem dla kraju.
Odbieram tę peregrynację jako uświadomienie nam naszych zobowiązań. Peregrynacja nie może pójść w zapomnienie, kiedy pożegnamy Matkę Bożą. Musimy bazować na tym ożywieniu religijnym. W parafiach kolejno będzie się odbywać sztafeta modlitwy za diecezję, o jej rozwój duchowy. Będzie to okazja do kolejnych postanowień, ale też do rachunku sumienia: w czym nie dostajemy do oczekiwań, co trzeba poprawić.
Wśród spraw bieżących uważam, że w diecezji potrzebna jest praca z młodymi ludźmi, zajęcie się ich sprawami, ukierunkowanie ich ku Bogu. Jesteśmy przecież u progu Synodu o młodzieży w Rzymie. Wielu młodych ludzi potrzebuje zainteresowania się nimi, jak mówi papież Franciszek, w duchu życzliwości wynikającej z towarzyszenia im. Drugim ważnym tematem jest katechizacja. Chodzi o jej ożywienie, by stała się przedmiotem wspólnej odpowiedzialności rodziców, katechetów i całego środowiska szkolnego.
Przed nami jest jeszcze wiele innych zadań. Ufamy w niezawodną pomoc Matki Bożej, ale wiemy, że potrzeba także naszego wysiłku, aby kończąca się peregrynacja przyniosła upragnione owoce.