Zakochał się w Polce, jej kraju i jego świątyniach. Teraz buduje polsko-japońskie mosty.
Shigemi Yamahira, 41-letni japoński inżynier, miłośnik fotografii, Polskę odwiedził po raz pierwszy w 2007 r. Wcześniej zwiedził Niemcy i Holandię. W Polsce nie zraził go styczniowy chłód ani zasłyszane opinie o „niebezpiecznym kraju”. Urzekła go polska życzliwość i uprzejmość, serwowana w najdrobniejszych sytuacjach, kiedy na przykład czuł się zakłopotany, nie wiedząc, jak skasować bilet w środkach komunikacji miejskiej. Zachwyciło go piękno polskich miast, które przybliżała mu wówczas Iwona Banerska, wiceprezes Klubu Polsko-Japońskiego.
– Zakochałem się w jej niebieskich oczach – mówi Shigemi Yamahira z powściągliwym uśmiechem. Wracał do Japonii już z innymi planami na życie. Z Iwoną pisali do siebie maile. Po kolejnych trzech wizytach w Polsce przeniósł się tu na dobre. – Kiedy wcześniej zapadły decyzje o małżeństwie, wiedziałam, że wspólne życie chcę rozpocząć tylko po ślubie kościelnym – wspomina Iwona. Ale Shigemi urodził się w rodzinie wyznającej buddyzm, który jest religią większości Japończyków.
Chrzest i ślub po polsku
Rodzice Iwony zaczęli szukać w Polsce misjonarza, który mógłby przygotować narzeczonego córki do chrztu.
– Shigemi przyjechał do mnie do klasztoru we Wrocławiu, zamieszkał cały tydzień w pokoju gościnnym i przeszedł intensywny kurs katechezy do chrztu świętego – opowiada brat Julian Różycki, dominikanin, wcześniej przez 27 lat posługujący w Japonii.
– Po śniadaniu mieliśmy 2-3 godziny studium podstawowych prawd wiary w oparciu o Pismo Święte. Równocześnie Shigemi przechodził wtajemniczenie w znaczenie gestów: znaku krzyża, podstawowych modlitw, zachowania przy wejściu i wyjściu z kościoła. Przechodził także ze mną sposób uczestniczenia we Mszy Świętej, rozumienia postawy stojącej, siedzącej, klęczącej. A także dialogu z kapłanem w czasie liturgii. Shigemi przyjął postawę bardzo uległego ucznia, który naśladował mnie wiernie we wszystkich czynnościach. Po południu kilka razy mieliśmy spacer po urokliwych parkach wrocławskich. Kurs został zaliczony. Shigemi wrócił do Warszawy gdzie miał nastąpić chrzest, a potem wspólne przygotowanie do ceremonii ślubnych – opowiada brat Julian.
– Nasze nauki przedmałżeńskie były prowadzone paralelnie przez brata Juliana w warszawskim klasztorze przy ulicy Freta. Dla męża w języku japońskim, dla mnie po polsku. Dużą pomocą w gromadzeniu dokumentów i przygotowaniu do chrztu służył nam też ks. prałat Ryszard Lewandowski, ówczesny proboszcz warszawskiej parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus – opowiada Iwona.
Chrzest odbył się w kaplicy sióstr szarytek na Tamce. Na uroczystość przybyła najbliższa rodzina polska.
Sakrament małżeństwa z Mszą odbył się zaś w kościele garnizonowym św. Jerzego w Sopocie. – Japonia jest okolona oceanem, Sopot morzem. Wybraliśmy wspólnie miejsce, którym mąż zachwycił się podczas naszego narzeczeństwa – opowiada Iwona Banerska-Yamahira. Ceremonia i wesele odbyło się zgodnie z polską tradycją, drugiego dnia – według tradycji japońskiej – małżonkowie wystąpili w kimonach.
– Decyzja poślubienia katoliczki w sakramentalny sposób i przeprowadzka do Polski to dla przeciętnego Japończyka niewyobrażalny wyczyn – dzieli się refleksją Shigemi. – Zmiana religii jest trudna dla tego, kto w nią wchodzi. Nie dzieje się to w jeden dzień. To długoletni proces. Każda religia ma twarde zasady, których należy przestrzegać. Religia jest też dotknięciem korzeni i historii życia – ocenia.
W kulturze japońskiej wymiar religijny jest zupełnie inny niż w kulturze europejskiej. – Życie jest osobnym wymiarem człowieczeństwa, muszę wziąć odpowiedzialność za nie i ponosić tego konsekwencje. Religia zaś jest odrębną częścią mojego życia – wyjaśnia Shigemi.
U katolików zaskakuje mnie lęk przed śmiercią – mówi Shigemi
Japończycy nie zwykli mówić o swoich odczuciach związanych z religijnością. Przy wspólnym stole, wobec zaproszonych gości, ale też w ścisłym gronie najbliższych, nie rozmawia się na tematy związane z religią, podobnie jak na tematy polityczne.
– Odnoszę wrażenie, że w życiu religijnym dla Polaków najważniejsza jest ceremonia ślubna, w Japonii – ceremonia pogrzebowa. Patrzymy, ile osób przyjdzie na pogrzeb, garstka czy tłum, bo to pokazuje „ile warte” było życie zmarłej osoby. Ceremonia pogrzebowa ma wiele dodatkowych obrzędów. U katolików zaskakuje mnie lęk przed śmiercią. Ze względu na wiarę nie powinien on mieć miejsca. Japończycy nie boją się śmierci – ocenia Shigemi.