Papież Franciszek pochodzi z Argentyny i bez zrozumienia argentyńskich doświadczeń niełatwo pojąć zachowanie, słowa i nauczanie Ojca Świętego.
W niedawnym wywiadzie, udzielonym dziennikarzowi i lekarzowi ze swojego kraju Nelsonowi Castro, w odpowiedzi na pytanie, jak wyobraża sobie własną śmierć, papież Franciszek odparł, że „jako papież urzędujący lub emeryt w Rzymie. Nie wrócę do Argentyny”.
Nie jest jasne, dlaczego Ojciec Święty nie odwiedza swego rodzinnego kraju. Ale też my w Polsce Argentynę znamy bardzo słabo. Dawniej nasza wiedza ograniczała się raczej do znajomości argentyńskiego tanga i nazwy miasta Buenos Aires. W 1996 r. pojawił się bardzo popularny film, musical „Evita” o drugiej żonie prezydenta Juana Peróna, Evie, z Madonną w roli głównej. Jednak film (a wcześniej wystawiany na scenie musical) przybliżył tylko niewielki fragment historii tego kraju.
Tymczasem Argentyna jest krajem sprzeczności. W minionym stuleciu miało tam miejsce sześć zamachów stanu: pierwszy w 1930 r., a ostatni w 1976 r. Na początku II wojny światowej w Buenos Aires dominowały nastroje proniemieckie, dopiero zamach z 1943 r. zmienił sytuację, a i to nie na tyle, by kraj zwrócił się przeciw Niemcom – Argentyńczycy wypowiedzieli im wojnę dopiero w marcu 1945 r. A od 1943 r. coraz większą rolę odgrywał wspomniany już Juan Perón, późniejszy szef państwa.
PĘKNIĘTA ARGENTYNA
Historia Argentyny w XX w. jest mocno skomplikowana i naznaczona podziałami politycznymi. W znacznej mierze właśnie te podziały komplikują stosunek papieża Franciszka do swojego kraju – od nich także zależy ocena osoby Ojca Świętego przez Argentyńczyków.
– Tutaj mówią o „pęknięciu” – grieta – między peronistami, którzy rządzili od 2003 do 2015 r. (najpierw prezydent Nestor Kirchner, później wdowa po nim Cristina Kirchner), i liberałami, którzy sprawowali władzę od 2015 do 2019 r. Teraz z prezydentem Alberto Fernandezem powrócili peroniści. O papieżu zawsze mówiono, że jako młody człowiek sympatyzował z generałem Perónem w pierwszym okresie jego rządów, w latach 1948-1955 – mówi tygodnikowi „Idziemy” urodzony i mieszkający w Argentynie Polak.
Jak to możliwe, że niemal pół wieku od śmierci Peróna istnieje podział na peronistów i ich przeciwników? – Można posłużyć się analogią do Polski. Przecież piłsudczycy wciąż kłócą się z narodowcami, choć od śmierci Piłsudskiego i Dmowskiego minęło tyle lat, a w międzyczasie była też wojna – wyjaśnia nam ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski, urodzony i przez lata mieszkający w Argentynie.
Juan Perón, w 1943 r. pułkownik, wziął udział we wspomnianym już, udanym przewrocie wojskowym. Zyskał poparcie związków zawodowych i klas średnich, wzywając do interwencji państwa w gospodarce. Promował „justycjalizm” jako „trzecią drogę” między socjalizmem i kapitalizmem. Stopniowo obejmował coraz wyższe urzędy, poczynając od ministra pracy. W 1946 r. został wybrany na prezydenta; władzę stracił w 1955 r. i na osiemnaście lat musiał wyjechać z kraju. Wypada w tym miejscu zauważyć, że bardzo popularna Eva „Evita” Perón została jego żoną w 1945 r. i zmarła w 1952 r.
W 1973 r. Perón wrócił z wygnania i ponownie został prezydentem. Jednak peroniści, Partia Justycjalistyczna, byli podzieleni na różne nurty, od prawicy po lewicę, co utrudniało im rządzenie krajem. Po śmierci Peróna w 1974 r. szefem państwa została jego żona Isabel, obalona w wyniku zamachu stanu w 1976 r. Niemniej peroniści nie przestali istnieć. Partia Justycjalistyczna (jej hymn to „Marsz Peronistów”) działała dalej. – Ten ruch dryfuje, staje się coraz bardziej populistyczny i coraz bardziej lewicowy – mówi ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski. Obecny prezydent Argentyny Alberto Fernández, lewicowy peronista, był inicjatorem ustawy legalizującej aborcję – a więc prawa, któremu zdecydowanie sprzeciwiał się papież Franciszek.
RZEKOMA WSPÓŁPRACA Z JUNTĄ
W Europie sporo pisano i mówiono o roli przyszłego papieża podczas i po zamachu w 1976 r. W latach 1973-1979 Jorge Mario Bergoglio był prowincjałem zakonu jezuitów w Argentynie; w czasie zamachu miał około czterdziestu lat. W 1976 r. wojskowi uprowadzili dwóch jezuitów, Franza Jalicsa i Orlanda Yorio, uwięzili ich i torturowali. Zakonnicy zostali odnalezieni pięć miesięcy później. Yorio twierdził, że to właśnie ojciec Bergoglio ich zadenuncjował, donosząc władzom, że są terrorystami. Na temat domniemanej negatywnej roli przyszłego papieża w tych wydarzeniach pojawiały się książki i artykuły. Po wyborze Ojca Świętego w marcu 2013 r. rzecznik Stolicy Apostolskiej Federico Lombardi oświadczył, żezarzuty są bezpodstawne, a ojciec Bergoglio w okresie dyktatury wojskowej chronił wiele osób. Później Franz Jalics opublikował oświadczenie, że ojciec Bergoglio wcale ich nie zadenuncjował.