– Nie wolno nam ze strachu czy wstrętu odwracać oczu od ludzkiej biedy. Nic od tego nie zniknie, ani się nie zmieni. Nasz Bóg, bliski i konkretny, uczy nas czegoś innego. Uczy nas spotkania Go w głodnym, spragnionym, uchodźcy, w człowieku bliskim, który jest samotny – mówił w uroczystość Bożego Narodzenia abp Wojciech Polak.
Metropolita Gnieźnieński odprawił Mszę św. w parafii pw. św. Brata Alberta w miejscowości Różanna, inaugurując w ten sposób w archidiecezji gnieźnieńskiej rok dedykowany „ojcu ubogich i patronowi czynnej miłości bliźniego”. Czas ten – jak mówił – stanowi niejako naturalne przedłużenie zakończonego niedawno Roku Miłosierdzia, którego wezwanie trwa i wciąż pozostaje aktualne.
– Wraz z zamknięciem Drzwi Świętych nic się nie skończyło. Nie skończyła się przecież ludzka bieda. Tyle jej nadal wokoło. Może raczej stało się odwrotnie. Może przez naszą większą świadomość i wrażliwość, poprzez bardziej konsekwentne otwieranie naszych serc, zobaczyliśmy ją na nowo w całym świetle i prawdzie, i nie można już teraz, nie wolno nam, z lęku czy wstrętu odwrócić od niej oczu. Nie można pozostawać obojętnym. Nic się przecież nie zmieni w nas i wokół nas, gdy je zamkniemy lub odwrócimy. Nic od nas samo nie odejdzie. Nic samo nie zniknie – mówił Prymas Polski.
Wskazał również za papieżem Franciszkiem, że sam Bóg, tak bliski i konkretny, uczy, jak należy postąpić, uczy nas spotkania Go „w głodnym, spragnionym, nagim i chorym, w przyjacielu, który źle skończył, w więźniu, w uchodźcy i imigrancie, w człowieku bliskim, który jest samotny”.
Arcybiskup gnieźnieński podkreślił dalej, że przykładem i wezwaniem dla nas w tym względzie jest św. Brat Albert, który nie mając nic, dzielił się tym, co najważniejsze, dzielił się sobą, swoim człowieczeństwem.
– Karol Wojtyła powiedział o nim kiedyś, że przecież on nie miał prawie żadnych środków, ślubował najsurowsze ubóstwo, nie dysponował żadnymi funduszami, żadnymi gotowymi instytucjami, tylko postanowił dawać siebie. Gdy widział nędzarzy w miejskiej ogrzewalni na krakowskim Kazimierzu, po prostu wśród nich zamieszkał. Postanowił, że tych ludzi, w tak trudnych warunkach, nie zostawi samych sobie. I choć pewnie wówczas nawet nie wiedział, jak im będzie mógł pomóc i czy rzeczywiście będzie w stanie zmienić ich los, to jednak postanowił być z nimi – podkreślił Prymas Polski.
Wskazał również, żebyśmy pamiętali, że w tym wszystkim co czynimy, najważniejsze jest, by dawać siebie.