Pan Jezus stwierdził, że „między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11, 11). Nie możemy zatem pozwolić sobie na to, aby nie zawrzeć duchowej przyjaźni z tak wielką postacią.
Św. Jan Chrzciciel – obraz Witkacego w kościele Świętej Rodziny w Zakopanem
W Kościele Jan Chrzciciel cieszy się niezwykłym uznaniem, choćby z powodu obchodów jego narodzin w czerwcu oraz męczeńskiej śmierci w sierpniu. Jedyna inna osoba wyłącznie ludzka, której urodziny obchodzi Kościół, to Najświętsza Maryja Panna. Wydaje się jednak, że w osobistej duchowości obecność Jana Chrzciciela jest mało doceniana, a nawet za mało dostrzegana. Miesiąc Najświętszego Serca jest zatem dobrą okazją, aby nie tylko odkryć na nowo tego wielkiego zwiastuna miłosiernej miłości Serca Jezusowego, ale również zachwycić się mało zauważanymi wątkami jego życia i przesłania.
NIEZWYKŁE NARODZINY
Kluczem do głębszego poznania Jana Chrzciciela jest jego pochodzenie. Wywodził się z rodziny kapłańskiej, jego ojciec Zachariasz był lewitą. Zachariasz i wywodząca się z rodu Aarona jego małżonka Elżbieta byli ludźmi prawowiernymi, posuniętymi w latach i bezdzietnymi (por. Łk 1, 6-7). Z tej racji ich dzieje przypominają historie innych bezdzietnych małżonków w narodzie Izraela, u których dzięki Bożej interwencji doszło do poczęcia dziecka. Tak było w przypadku Abrahama i Sary, którzy w podeszłym wieku zostali rodzicami. Podobnie było w życiu Anny i Elkany, którzy zostali rodzicami proroka Samuela. Gdy więc dochodzimy do narodzin dziecka Zachariasza i Elżbiety, jak zauważył Benedykt XVI, nie możemy się dziwić, że ich syn – który w tak niezwykły sposób przyszedł od Boga na świat – należał całkowicie do Niego. Zmarły niedawno papież podkreślił również, że Jan, który w łonie Matki został napełniony Duchem Świętym, żył zawsze jakby w namiocie spotkania. Oznacza to, że był skupiony na Bogu, stając przed Nim jako wierny sługa i zwiastując nowe kapłaństwo zainaugurowane przez Chrystusa.
ŻYCIE NA PUSTYNI
Dorastanie i dojrzewanie Jana Chrzciciela nie było typowym rozwojem syna w rodzinie kapłańskiej, podjął on bowiem życie w samotności na pustyni. Pod tym względem był co prawda podobny do niektórych lewitów żyjących w pustynnej wspólnocie esseńczyków, jednak cieszył się o wiele większym autorytetem, a jego działalność publiczna nie była związana z esseńczykami. Gdy w wieku trzydziestu lat zaczął nawoływać do nawrócenia – w czasie, kiedy lewita mógł formalnie rozpocząć czynności kapłańskie w świątyni – jego działalność nie była od nikogo zależna. Jego posłannictwo nie podlegało władzom świątynnym, lecz Duchowi Świętemu. Było to ewidentne, gdy jeszcze znajdował się w łonie matki (por. Łk 1, 44). Ponadto ludzie niewątpliwie pamiętali o nadprzyrodzonych okolicznościach jego narodzin, a zwłaszcza o odzyskaniu głosu przez jego ojca Zachariasza przy nadaniu imienia nowo narodzonemu Janowi. Ludzie wówczas pytali: „Kimże będzie to dziecię?” (zob. Łk 1, 66).
BÓG SIĘ ZLITOWAŁ
Jan wyszedł z Pustyni Judzkiej w stronę rzeki Jordan i tam przemierzał całą okolicę, głosząc chrzest nawrócenia. Wołał: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak rzekł prorok Izajasz” (J 1, 23). Nazywając siebie „głosem”, nawiązał subtelnie do utraty głosu własnego ojca, który pozostał niemy do chwili, gdy na tabliczce zapisał słowa: „Jan mu będzie na imię”. Jako „głos” Jan wyraźnie spełnił proroctwo ojca, gdy ten po odzyskaniu mowy nazwał syna „prorokiem Najwyższego”. Kapłaństwo Jana miało więc realizować się przede wszystkim w wymiarze prorockim, aby wskazać na miłosierną miłość Bożą, która ukazała się w Osobie wcielonego Syna Bożego.
W języku hebrajskim imię Jan (Jochanan) oznacza „Bóg się zlitował” lub „Bóg okazał zmiłowanie”. W zestawieniu z imieniem Zachariasz (Zecharia), które oznacza „Pan pamiętał”, możemy dostrzec znamienną różnicę. Mianowicie te dwa imiona wskazują na dwie epoki w historii zbawienia – prawa („Bóg pamiętał”) i łaski („Bóg się zlitował”). Jak napisze św. Jan Apostoł: „Podczas gdy prawo zostało dane za pośrednictwem Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa” (J 1, 17). Prawo noszone w pamięci narodowej Izraela nie było celem samym w sobie, lecz w pewnym sensie zapowiadało łaskę jako moc umożliwiającą spełnienie prawa.
Widzimy zatem, że Jan realizował swoje kapłaństwo przede wszystkim jako prorok na progu Nowego Przymierza. Jego głos wskazywał już nie na ofiarę zwierząt, lecz na doskonałą ofiarę Baranka Bożego (por. J 1, 29). Jan Chrzciciel nie pełni posługi kapłańskiej w świątyni, bo kapłaństwo świątynne polegało na składaniu zwierzęcych ofiar całopalnych. Mimo że używa starotestamentowej terminologii kapłańskiej, gdy nazywa Pana Jezusa Barankiem, zaznacza, że ten Baranek gładzi grzechy świata, i z Nim wiąże całe swoje prorockie życie.
ZNACZENIE JORDANU
Dlaczego więc Jan udaje się w okolice rzeki Jordan, aby tam spełnić swoją posługę? Przypomnijmy sobie, że rzeka Jordan była miejscem, gdzie naród Izraela definitywnie zakończył swoje wyjście z Egiptu. To wyjście nie polegało bowiem jedynie na opuszczeniu ziemi egipskiej, lecz – po pierwsze – na długim procesie pozbycia się wszelkiego zła, które przylgnęło do Hebrajczyków podczas ich długiego pobytu w tym kraju, i – po drugie – na coraz lepszym poznaniu Boga w posłuszeństwie Jego słowu. Docierając do rzeki Jordan, Izraelici po przejściu przez pustynię musieli po raz kolejny przejść przez wodę, aby wejść do ziemi obiecanej. Do tego przygotowywał ich Mojżesz przez czterdzieści lat, chociaż zmarł przed dotarciem do wód Jordanu. Z tej racji to Jozue, następca Mojżesza, przeprowadził naród przez wodę, chociaż nie mógł dokonać tego sam; potrzebował pomocy kapłanów-lewitów. Gdy ci, niosąc Arkę Przymierza, weszli do rzeki, wody Jordanu natychmiast się rozdzieliły, podobnie jak wody Morza Czerwonego czterdzieści lat wcześniej (zob. Joz 3, 15-17).
To drugie przejście przez wodę było zakończeniem długiego procesu wyjścia z Egiptu. Utrwaliło się ono w pamięci Izraela jako zapowiedź czasów mesjańskich. Żydzi spodziewali się, że gdy nadejdzie Mesjasz, nastąpi coś, co nie tylko przypomni wyjście z Egiptu z przejściem przez wodę, ale również zainauguruje porzucenie grzechu w celu duchowej odnowy. W tym duchu wyznawcy judaizmu czytali i komentowali słowa proroka Izajasza: „Głos się rozlega: «Drogę Panu przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec dla naszego Boga»” (Iz 40, 3). Ale jaki miał to być głos? Odpowiedź dał prorok Malachiasz, przytaczając słowa samego Boga: „Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego (…) I skłoni serca ojców ku ich synom, a serca synów ku ich ojcom, abym nie przyszedł i nie poraził ziemi klątwą” (Ml 3, 23-24). Teraz rozumiemy, dlaczego Jan Chrzciciel nie tylko udaje się nad rzekę Jordan, gdzie wiele wieków wcześniej zakończył się długi proces wyjścia z Egiptu; on czyni to podobnie jak Eliasz, który też nosił odzienie z sierści wielbłądziej z pasem skórzanym wokół bioder (por. Mk 1, 6; 2 Krl 1, 8).
Powrót Jana Chrzciciela nad Jordan jest przypomnieniem, że rozwój życia duchowego nie jest możliwy bez dokończenia każdego podjętego przez nas dobrego dzieła. Zbyt często zaczynamy coś z zapałem, ale nie kończymy. Trwanie przy łasce Bożej do końca jest warunkiem zwycięstwa, przede wszystkim nad sobą (Ap 2, 10).
AUTORYTET JANA
Skoro ludzie wiedzieli, czym Jan Chrzciciel się żywił, to znaczy, że były im też znane inne szczegóły z jego życia. Połączenie jego postawy z nadprzyrodzonymi okolicznościami jego narodzenia, jego pochodzeniem kapłańskim i podobieństwem do Eliasza sprawiło, że tłumy ludzi podążały w stronę Jordanu, aby przyjąć od niego chrzest. Co prawda za czasów Jana Chrzciciela były inne osoby, które też cieszyły się uznaniem. Jednak wpływ, jaki wywarł Jan Chrzciciel, był nieporównywalny. Orędzie, które głosił, było mu dane od Boga i, jak zaznacza św. Łukasz, „ręka Pańska była z nim” (Łk 1, 66).
Benedykt XVI zauważył, że Jan był człowiekiem modlitwy na pustyni, czyli w miejscu odkrywania ludzkiej niewystarczalności. Ponadto był też mistrzem modlitwy pomagającym innym w zawieraniu przyjaźni duchowej z Bogiem. Na to zwraca uwagę św. Łukasz, pisząc, że Pan Jezus nauczył swoich uczniów modlitwy w odpowiedzi na prośbę: „Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów” (Łk 11, 1). Jan wiedział, że prowadzenie ludzi do Boga wymaga intensywnej pracy wychowawczej, na którą składa się ciągłe utwierdzanie w wierze i własny przykład człowieka żyjącego słowem Bożym. Czy nie jest to ważna podpowiedź dla kapłanów, którzy w ostatnich latach na całym świecie zaniedbali duszpasterstwo ministrantów? Niestety, ten mankament spowodował, że dzisiaj nie pojawiają się kandydaci do kapłaństwa w środowiskach, w których kiedyś było ich wielu. Tam, gdzie to duszpasterstwo jest żywe, zwłaszcza gdy bazuje na uczeniu młodych ludzi modlitwy i głoszeniu im słowa Bożego, pojawiają się kandydaci do seminarium.
WSTAWIENNICTWO CHRZCICIELA
Jan rozpoczął dawanie świadectwa o nadejściu Mesjasza w łonie matki, na głos brzemiennej Najświętszej Maryi Panny (por. Łk 1, 41. 44). Zakończył zaś swoją proroczą działalność, gdy upomniał Heroda za grzech cudzołóstwa. Pozostaje zatem dla nas nowym Eliaszem nielękającym się opinii ludzkiej, bo nie ma nic ważniejszego od zbawienia dusz. Wiara we wstawiennictwo świętych zapewnia nas, że modląc się do św. Jana Chrzciciela, możemy się spodziewać, że jego cechy udzielą się również i nam. Oby zatem udzieliła się nam jego miłość do Chrystusa, zapoczątkowana przez obecność Matki Bożej w domu rodzinnym, abyśmy potrafili przekonywać, że nie ma zbawienia poza Panem Jezusem.