Różnice w temperamencie wyraźnie widzi będący dopiero kilka tygodni w Polsce o. Thomas, karmelita z Indii. Choć ma świadomość, że jego spostrzeżenia mogą być obarczone powierzchownością wynikającą z niewielkiego doświadczenia, opowiada, że na razie w metrze, autobusie czy tramwaju zobaczył ludzi, którzy są… cicho. I mówi to z wyraźnym rozbawieniem. W Indiach ludzie zachowują się zdecydowanie bardziej hałaśliwie. Głośne rozmowy, pojawiające się co rusz okrzyki nawołujących do kupna straganiarzy i wszechobecne w przestrzeni dźwięki klaksonów samochodów, motocykli i innych poruszających się po ulicach pojazdów – tego w przestrzeni warszawskiej komunikacji miejskiej nie zauważył. A w samym gmachu seminarium jest tak cicho, że gdyby upuścić szpilkę na podłogę, to hałas spowodowany jej upadkiem niósłby się po całym budynku – żartuje indyjski karmelita. Oprócz tego w Polsce według niego nie ma ludzi! Miasta w Indiach, państwie liczącym ponad miliard mieszkańców, są o wiele bardziej zatłoczone. Ludzie są wszędzie. Warszawa wydaje się o. Thomasowi niemalże pusta. Na plus wymienia poczucie bezpieczeństwa. Obserwując otoczenie seminarium na Tarchominie, zauważył, że wieczorami po wałach oddzielających teren seminarium od Wisły spaceruje duża liczba osób, w tym kobiet. Jak sam przyznał, w niektórych indyjskich miastach byłoby to nie do pomyślenia.
RELIGIJNE PEJZAŻE AFRYKI
Ukończenie studiów doktorskich czy uzupełnienie wykształcenia teologicznego z dodatkowych dyscyplin na poziomie magisterium to główny cel wizyty w Polsce księży studentów. Jednak jako kapłani i przyszła elita swoich diecezji goście zamieszkujący warszawsko-praskie seminarium zbierają cenne doświadczenia w kontakcie z duchownymi oraz świeckimi.
Wyrastają z odmiennych korzeni kulturowych. Ma to przełożenie na wiarę, którą otrzymali i wyznają. Pejzaż religijny państw, z których pochodzą księża Louis, Marcel, Peter, Polycarp, Tesfay, Walter i Thomas, wygląda zupełnie inaczej niż u nas. Kamerun, Uganda, Etiopia, Nigeria i Indie to nie Polska. Nawet jeżeli uznamy, że w Polsce również występują inne religie, to liczba wyznań i procentowy udział katolików w całości populacji wymienionych państw wygląda zupełnie inaczej. W Indiach katolicy, według o. Thomasa, stanowią 2 proc. społeczeństwa. W Etiopii jest dużo chrześcijan (ok. 63 proc.), jednak katolicyzm wyznaje niecały 1 proc. ludności, a dominującą grupę religijną stanowią wyznawcy autokefalicznego Ortodoksyjnego Kościoła Etiopskiego, posługujący się w liturgii starożytnym rytem aleksandryjskim. W niektórych państwach, z których pochodzą nasi goście, na przykład w Nigerii, cały czas rośnie liczba wyznawców islamu. W Ugandzie i Kamerunie można spotkać wyznawców religii plemiennych. Kościół w Ugandzie i Kamerunie ma tylko nieco ponad 130 lat ciągłości instytucjonalnej, a Kościół etiopski pamięta czasy pierwszych chrześcijan.
Taki punkt wyjścia powoduje, że księża z Afryki mogą sypać jak z rękawa przykładami różnic religijnych między swoimi wspólnotami a Polską. Ks. Marcel z Kamerunu z zadowoleniem opowiada, że w jego kraju rośnie liczba chrześcijan, jest też dużo powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Młody Kościół kameruński cały czas jest w pewnym sensie „na dorobku”. Parafie w niektórych regionach, zwłaszcza wiejskich, mają jeden główny kościół oraz kilka punktów misyjnych, do których dojeżdżają księża z posługą. Przed przyjazdem do Polski ks. Marcel pracował w parafii mającej aż 27 stacji misyjnych. Trzeba było pokonywać kawał drogi – mówi kameruński duchowny. Duże odległości między parafiami katolickimi występują także w Ugandzie czy Nigerii. Według ks. Polycarpa rekordowe pod tym względem parafie w Ugandzie mają od 50 do 80 stacji misyjnych. Z tego też powodu dla niektórych mieszkańców Czarnego Lądu Msza jest wyjątkowym przeżyciem. W niedziele czy święta, jak podkreślają prawie wszyscy księża studenci, ludzie gromadzący się na Eucharystii pokonują nierzadko pieszo duże odległości. Co zrozumiałe, oczekują wtedy porządnej katechezy przed Mszą lub podczas niej. Aktywnie uczestniczą też w obrzędach. Jest to chyba największa różnica między Afryką a Europą. Niedzielna Msza może tam trwać nawet trzy godziny, a dwie godziny to prawie norma. Wszyscy angażują się w śpiew, w procesje z darami, w służbę liturgiczną, a nawet zbieranie tacy, które może wyglądać inaczej niż w Polsce. Nierzadko ludzie przynoszą dary materialne zamiast pieniędzy.
BĄDŹCIE SILNI
Kiedy pytam księży zamieszkujących warszawsko-praskie seminarium, co chcieliby przekazać czytelnikom „Idziemy”, prawie wszyscy odpowiadają: „Polska powinna dalej kochać swoją chrześcijańską tradycję oraz nie pozwolić, aby sekularyzm doprowadził do erozji pięknych i ważnych zwyczajów związanych z wiarą, która buduje Waszą tożsamość”. Księża z Kamerunu, Ugandy, Etiopii, Nigerii i Indii widzą naszą wiarę jako ciągle jeszcze silną i zdolną do misyjności. Chcieliby zabrać część tej siły do swoich krajów. Choć można zadać pytanie, czy niedługo to nie oni będą stanowić o sile Kościoła powszechnego.