Wśród dojrzałych księży największe emocje wywołuje słowo „translokacja”. Określa się w ten sposób personalne przenosiny w ramach kościelnych placówek. Nie ma wątpliwości, że ma to ogromny wpływ na życie każdego księdza – i dlatego wzbudza takie poruszenie. To nie to samo: mieszkać w urządzonej i dobrze prosperującej parafii, mieć dobrych współpracowników – co klepać biedę w nieprzyjaznym środowisku i być skazanym na niezrównoważonego kolegę…
Pewien biskup klasyfikował księży według czterech kategorii; tych, którzy odpowiadają: 1. Ślubowałem posłuszeństwo i zawsze mi to wyszło na dobre; idę tam gdzie ksiądz biskup wskaże! 2. Bardzo chętnie się przeniosę, ale jestem chory i muszę mieszkać w wielkim mieście, gdzie mam dostęp do lekarza. 3. Oczywiście, podjąłbym nowe zadanie, ale ksiądz biskup pewno nie wie, że mam rozpoczętą budowę (lub inne inicjatywy) i szkoda to zostawiać rozbabrane. 4. Gdzie jest ta parafia o której ksiądz biskup mówi? Nie, nie interesuje mnie, jest gorsza od tej, gdzie teraz pracuję.
Lata posoborowe zbiegły się z okresem powszechnej kontestacji wszelkiego autorytetu. Dużo się wtedy mówiło o kryzysie posłuszeństwa. Święty Josemaria Escriva, założyciel Opus Dei, zwykł poprawiać: „Jaki tam kryzys posłuszeństwa; niestety, jest to kryzys wiary!”. Posłuszeństwo wynika z naśladowania Jezusa, który stał się posłuszny aż do śmierci. Prawdziwa miłość szuka posłuszeństwa. Ile to „bezrozumnych rozumowań”, by nie czynić tego, co Bóg od nas oczekuje i co dociera do nas poprzez przełożonych.
Posłuszeństwo nie jest artykułem luksusowym, zarezerwowanym na translokacje księży. Każdy uczeń Jezusa na jakimś etapie życie spotyka się z poważniejszą alternatywą: albo-albo. Albo idę za Jego wolą, albo moim widzimisię. Wola Boża zwykle dociera poprzez rodziców, wychowawców lub poprzez wierność złożonych kiedyś ślubowań, np. małżeńskich. Również poprzez nauczanie Kościoła. Rok Wiary jest okazją do rachunku sumienia co do naszego posłuszeństwa.
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |