25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Trzeba budzić sumienia

Ocena: 3.85
4895

Oskarżenie Kościoła, że ogranicza wolność człowieka, jest zupełnie fałszywe. Ale nie można żądać od Kościoła, żeby zmienił Dekalog, Ewangelię czy swoje nauczanie w sprawach najbardziej fundamentalnych.

Czyli fabrykowali oskarżenia, bo zawiedli się na Księdzu Arcybiskupie, który okazał się nie tak „otwarty”, jak się spodziewano?

To, co się działo, było zupełnie nieprawdopodobne. Nie próbowano ze mną polemizować, tylko zaczęto mnie zohydzać. Pani Aleksandra Pawlicka napisała o mnie w „Newsweeku” paszkwil, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wcześniej była książka Wojciecha Tochmana – zbiór kłamstw i nieprawdy. Mam dokumenty na wszystkie te okoliczności, w których pracowałem jako wizytator apostolski w Rwandzie przez półtora roku, już po ludobójstwie. Utrzymywałem kontakty z nowym rządem.

Ale pracował Ksiądz Arcybiskup w Rwandzie również na kilka miesięcy przed rzezią. Czy dało się wyczuć, że nadchodzi coś złego?

Dało się wyczuć. Pierwszym elementem była niesłychana agresja słowna ze strony obu plemion, podsycana przez media. Jedna strona miała radio Mille Collines – była to prywatna rozgłośnia założona przez grupę udziałowców. Druga strona, czyli nacierające siły przeciwnika miały radio Muhabura, nawiązujące nazwą do wielkich szczytów wygasłych wulkanów, gdzie były bazy ich partyzantki. Obydwa ugrupowania za pośrednictwem mediów podgrzewały atmosferę, ukazując przeciwnika jako tego, który jeśli wygra, to wszystkich zabije. Tak było po jednej i po drugiej stronie. Nie było więc możliwości dialogu. Ten dialog, który był montowany przez tzw. wspólnotę międzynarodową, nie znajdował poparcia u głównych protagonistów zbrojnego konfliktu. Żadna strona nie chciała dialogu i kompromisu. Chodziło im tylko o całkowite zniszczenie przeciwnika.

Psychicznie przygotowywano ludzi do zbrodni?

Zabicie drugiego człowieka jest ogromną zbrodnią. Żeby sobie z tym psychicznie poradzić na masową skalę, najpierw dokonuje się dehumanizacji ofiar. O przeciwnikach mówiło się jako o „robactwie” i „pasożytach”. Dehumanizacja następuje w każdym przypadku, co widzieliśmy też w zbrodniach hitlerowskich czy sowieckich. Ten mechanizm działał też w Rwandzie.

Słyszałem opowieść jednego z zabójców, który po rzezi mówił, że jak zabił pierwszego człowieka, to wydawało mu się, że niebo na niego runie. A potem się okazało, że jest to bardzo łatwe. Oni byli tego specjalnie uczeni, że trzeba uderzać maczetą na wysokości ucha i wtedy człowiek pada od razu. Ich bojówki, czyli tzw. milicje składały się z młodzieży, która nie chodziła do szkół. Stopień scholaryzacji nie przekraczał 50 proc. Ci młodzi ludzie nie widzieli dla siebie przyszłości, aż tu nagle stali się panami życia i śmierci.

Wojna domowa jest najgorszą, jaką można sobie wyobrazić. Jest dużo gorsza niż wojny międzynarodowe, dlatego że tam wykonawcami są głównie wojska, a tu jest włączana ludność cywilna. To są wojny bratobójcze. Dzisiaj większość wojen w świecie to wojny domowe: Jemen, Sudan i inne.

Musiało do tego dojść?

Nie musiało. Zapalnikiem, który uruchomił rzeź w Rwandzie, był zamach na samolot prezydencki. Zginęło w nim dwóch prezydentów. Swoje winy ma również tzw. wspólnota międzynarodowa, która ze wspólnotą niewiele ma wspólnego. W najtrudniejszym momencie, gdy zaczynały się rzezie, wycofano wojska ONZ. To był wyraźny sygnał i przyzwolenie na ludobójstwo. Były tam trzy tysiące dobrze uzbrojonych żołnierzy, w tym duży oddział belgijskich komandosów. Wszyscy dostali rozkaz wycofania się. Kiedy ci komandosi wylądowali w Belgii, rzucali beretami o ziemię i je deptali, bo nie mogli się pogodzić z decyzją władz. Na ich oczach mordowano kobiety i dzieci, a im nie wolno było użyć broni. Kiedy już ich przewożono do samolotów, jeden z nich nie wytrzymał widząc jak przy drodze bojówki zabijają ludzi maczetami. Pociągnął serią z pistoletu maszynowego i napastnicy rozpierzchli się jak króliki. Tę rzeź można było powstrzymać.

Jak wygląda leczenie ran po takiej traumie jak w Rwandzie?

Bez przejścia przez doświadczenie Boga Miłosiernego i Sprawiedliwego jest to niemożliwe.

A jeśli ludzie już odwrócili się od Boga i podeptali Jego prawa?

W Rwandzie jest teraz ogromny nawrót do Kościoła. Nowy reżim chciał zdeprecjonować Kościół, jako rzekomo współodpowiedzialny za ludobójstwo. Ale efekt jest odwrotny. Oczywiście wielką rolę w odrodzeniu religijno-moralnym odgrywa sanktuarium w Kibeho.

Jak z tamtej perspektywy widzi Ksiądz Arcybiskup napięcia w Polsce?

W Polsce prawdopodobnie do tak wielkiej agresji fizycznej nie dojdzie. Pod tym względem mamy jakieś szanse, choćby w porównaniu z tym, co się dzieje w tej chwili we Francji. Ale proszę zauważyć, że na temat Francji wspólnota europejska się nie wypowiada. Gdyby coś takiego działo się w Polsce, już by nas wieszano na gałęziach. Wspólnota międzynarodowa by nam tego nie darowała.

Ma Ksiądz Arcybiskup doświadczenie Rwandy i teraz Bałkanów, gdzie też była wojna domowa. Co na kanwie tych doświadczeń powie Ksiądz Arcybiskup Polakom?

Że nie należy igrać z ogniem, bo w pewnym momencie sytuacja wymyka się spod kontroli. Mogą być przecież rożne prowokacje. Do wojny w Rwandzie też doprowadziły prowokacje w postaci różnych aktów dywersji. Podkładano bomby na targach, pod samochodami. Na nieutwardzonych drogach zakopywano miny przeciwczołgowe. Kiedy najechał na nie mikrobus z ludźmi, wszyscy wylatywali w powietrze. Strzępy ludzi zbierano po okolicznych drzewach. To nakręcało spiralę nienawiści, która w końcu musiała eksplodować.

Nie można tego przerwać?

Musiałby być jakiś sędzia ringowy…

Jana Pawła II już nie ma.

To prawda, ale Kościół ma dużą rolę do odegrania. Sędzia musi być jednak niezależnym arbitrem.

A co, jeśli nie wszyscy chcą arbitrażu Kościoła?

To zależy od sytuacji i to się zmienia: naraz Kościół staje się potrzebny tym, którzy dotąd uważali, że jest on niepotrzebny. Ciągle widzimy próby instrumentalizacji Kościoła, zresztą zawsze były. Ale my nie możemy się do nikogo naginać. Trzeba głosić prawdę i budzić sumienia.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy"
henryk.zielinski@idziemy.com.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter