Za nami uroczystość beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego. Co jednak nam pozostanie, kiedy minie radość i uniesienie, jakie niosła ze sobą ta ceremonia? Powinniśmy przede wszystkim zachować i wprowadzać w życie jego nauczanie.
Odkryjmy i uczmy się od bł. kard. Wyszyńskiego zawierzenia Bogu. Był on człowiekiem „bezwzględnej ufności” i „świętej zależności” od Boga.
„ […] Ojcze, wszystko, co od Ciebie przychodzi, co z Twego jest dopuszczenia, jest największą dla mnie łaską, jest znakiem Twojej miłości; wszystko to zasługuje na zawierzenie Tobie”.
Idąc za błogosławionym Prymasem, możemy szukać pomocy u Matki Najświętszej. W Jej dłonie składać nasze życie i od Niej uczyć się miłości.
Każdy z nas może identyfikować się z nowym błogosławionym, z jego słowami i postawą. Przede wszystkim spójrzmy na siebie z życzliwością. Nauczmy się od błogosławionego Prymasa wzajemnego szacunku i poszanowania godności drugiego człowieka. Tak czynił on w swoim życiu osobistym. Tego uczył naród. Zabiegał o nowy styl życia w pokoju i miłości.
„Wielką chorobą współczesnego świata jest to, że zaufał nienawiści. W tej chwili o pierwszeństwo i prymat na świecie zmagają się dwie wielkie siły. Siła nienawiści, zbrojna w stalowe czerepy, nienawistne doktryny, całe programy nienawidzenia i pedagogikę nienawiści, i siła miłości, która nie płaci złem za doznane zło, ale przebacza, miłuje pomimo wszystko, nawet nieprzyjaciół, nakazuje dobrze czynić tym, którzy mają nas w nienawiści, i pokornie prosi, abyśmy modlili się za prześladujących i potwarzających nas. To jest zwycięstwo, które zwycięża świat! To jest tęsknota świata i jego potrzeba, zamówienie społeczne, które wielkim głosem wydobywa się z serc rodziny ludzkiej, zrodzonej z miłości Ojcowej!”.
Błogosławiony kard. Wyszyński z bólem dostrzegał narastającą niezgodę społeczną.
„Dziś w nasze współżycie domowe zaczynają się wdzierać niepokojące przejawy. Jedne są następstwem doktryny o walce wszystkich ze wszystkimi, inne wywołane są mnóstwem doznawanych niesprawiedliwości i krzywd, które tworzą napięcie gniewnych namiętności i pragnienie odwetu”.
Trzeba więc odmienić i otworzyć własne serce na Boga i bliźnich. Ksiądz Prymas był przekonany, że trzeba ludzi wychowywać do takiej postawy. Dlatego w 1967 r. ogłosił program duszpasterski – Społeczną Krucjatę Miłości. To właśnie miłość uznał za najważniejszą.
„Któż z nas, najmilsi, nie pragnie być miłowany? Pomimo tak zwanych «trzeźwych czasów» o miłość rodziców zabiegają dzieci, walczą o jej wzajemne dochowanie rodzice, oczekują jej różne warstwy i klasy społeczne, całe narody, a nawet ci, co narodami rządzą, świadomi nieskuteczności paragrafów, domagają się od nas miłości. Słowem, cała ludzkość trwa w powszechnym pragnieniu miłości”.
Kardynał Wyszyński podkreślał prawdę, że Bóg, kochając każdego człowieka, z każdym ma niepowtarzalną relację. Nie jesteśmy w oczach Boga cząstką bezimiennej masy. Bóg zna każdego po imieniu i każdego miłuje.
„W niebie czeka na nas miejsce. Chociażbyśmy bardzo późno przyszli, nawet po stu latach ziemskiego życia – nikt nie zajmie naszego miejsca. Ono jest tylko dla nas. Nikt nie śmie na nim zasiąść. Gdyby ktoś zatrzymał się w czyśćcu, miejsce to będzie czekać, a gdyby całkiem pobłądził – pozostanie puste”.
Miłość to imię Boga, którego ukazywał nam Prymas Tysiąclecia.
„Był czas, na początku bez początku, […] – przed wiekami – gdy istniała tylko Miłość, bo Bóg jest Miłością. […] I mogłaby istnieć tylko ta wielka absolutna Miłość, i nic poza nią. Ale miłość ma to do siebie, że z natury swej jest rozlewna, pragnąca się udzielać […]. Miłość promieniuje, wychodzi niejako z siebie, a przez to wyjście – udziela miłości, co jest zawsze twórcze i zawsze stanowi jakiś akt ojcostwa. Rozpoczyna się więc „łańcuch miłości” mający swój początek w głębinach Trójcy Świętej i jakby przelewający się na zewnątrz. To jest właśnie stworzenie! „Uczyńmy świat… uczyńmy człowieka…” – to znaczy: przekażmy cząstkę naszej Miłości. Przekażmy ją istocie stworzonej na obraz i podobieństwo nasze, która byłaby zdolna przyjąć naszą Miłość, uczestniczyć w niej i płacić miłością za otrzymaną Miłość”.
Błogosławiony Kardynał wytrwale przypominał, że człowiek jest najwyższą wartością na ziemi, ponieważ nosi w sobie godność dziecka Bożego, jako jedyna istota jest obrazem Boga na świecie. Dlatego powinniśmy na co dzień odkrywać w sobie to podobieństwo i szukać go w innych. Wzajemny szacunek i miłość to zadanie, które przed nami postawił Prymas Tysiąclecia. To zadanie trudne.
„Kiedyś łatwo się mówiło o tym, czym jest miłość. Teraz strasznie trudno… […]
Kiedyś dobrze to wiedziałem, ale dzisiaj coraz więcej mam wątpliwości! […]
Dopiero pod koniec życia zrozumiemy, co to właściwie jest miłość. […]
Dopiero po śmierci dobrze zrozumiemy, czym ona jest, gdy staniemy twarzą w twarz przed Bogiem, który jest Miłością. Nic już nam nie będzie przeszkadzać ani przesłaniać Tego, który jest istotową Miłością. Wtedy dopiero do końca zrozumiemy miłość… Czym ona jest naprawdę!”.
Nie ustawajmy na tej drodze. Bo „całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”.