18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ukochane Andrzejewo

Ocena: 0
6708

 

Wnętrze kościoła św. Bartłomieja w Andrzejewie / fot.xhz

 

OSIEROCENIE

We wrześniu 1910 r. stan zdrowia Julianny pogorszył się, nie mogła chodzić. Dzieci spotykały się przy jej łóżku na modlitwę. W nocy z 5 na 6 października 1910 r. przyszła na świat Zosia. „Matka moja umierała prawie miesiąc. My – dzieci – siedząc w szkole, z lękiem nadsłuchiwaliśmy, czy nie biją dzwony kościelne. Dla nas byłby to znak, że matka już nie żyje” – wspominał Prymas. Aż 31 października, gdy długo nie wracał ze szkoły, odsiadując karę po lekcjach, do szkoły przybiegła siostra Stasia: matka była w stanie krytycznym. Nauczyciel nie chciał chłopca puścić. Stefan, zrywając się, oświadczył: „Ja dziękuję panu profesorowi za naukę i więcej do szkoły nie przyjdę”. Julianna Wyszyńska zmarła tego dnia, mając zaledwie 33 lata. Prymas wspominał: „Pamiętam te trudne przeżycia w Dzień Zaduszny, gdy odbywał się pogrzeb mej matki. Była nas wówczas piątka osieroconych dzieci, klęczeliśmy tu na środku tej świątyni za trumną i płakaliśmy. (…) Nieraz opuszczaliśmy dom. Udawaliśmy się skrycie niejako na cmentarz i przesiadywaliśmy nad grobem matki”. Dzieci przesiedziały też cały dzień przy grobie matki w dzień ślubu ojca, który ożenił się z Eugenią Godlewską, przyjaciółką żony, rok po śmierci Julianny. Nowa żona ojca otoczyła dzieci opieką i miała z nimi dobry kontakt. Stefan, jak zapowiedział, do szkoły nie wrócił. – Uczył się w domu pod kierunkiem ojca, lekcji udzielał także kleryk Bolesław Penkala – mówi Damian Jasko.

„Gdy straciłem matkę, mogłem skutecznie i spokojnie czuć się tylko tutaj, w kościele. I dlatego też często przebywałem, nawet wtedy, gdy nie było tu żadnych nabożeństw, bo wydało mi się, że to jest moja matka, i w tym przekonaniu pozostałem do dziś dnia” – wspominał kard. Wyszyński. „Po śmierci matki naszej służąca domowa, zacna Ulisia, często nam mówiła o Matce Niebieskiej. Byłem sercem związany z pięknym posągiem Matki Bożej stojącym na cmentarzu kościelnym w Andrzejewie” – wyjawiał w innych wspomnieniach. Figura znajduje się obecnie przy kościele.

 


POWOŁANIE

W maju 1911 r., przygotowany przez ks. Stanisława Bobińskiego, przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. „Skutecznie się nawróciłem w noc z Wielkiego Piątku na Sobotę. – wspominał Prymas. – W noc, (…) gdy w tym kościele ówczesnym zwyczajem ludzie czuwali, modlili się, śpiewając Gorzkie Żale, ja ukryłem się wtedy w tym konfesjonale. I choć szukano mnie, nie znaleźli. Dopiero nad ranem, skostniałego i zziębniętego, ale za to człowieka pełnego przeżyć jakichś głębokich. Wtedy umocniło się we mnie przedziwne umiłowanie Kościoła, świątyni, modlitwy, śpiewu religijnego, służby Bożej. Może wtedy zrozumiałem lepiej i to, co to znaczy być ministrantem”. Wśród konfesjonałów w świątyni znajduje się ten naznaczony przeżyciami Prymasa.

Na powołanie syna wskazała też Julianna, w czasie, kiedy jej życie dobiegało końca. Powiedziała mu: „Stefan, ubieraj się”. Chłopiec chciał nałożyć palto, a wtedy usłyszał: „Ubieraj się, ale nie tak. Inaczej się ubieraj”. Ojciec wytłumaczył chłopcu, że chodziło o ubranie w cnoty, przygotowujące do dalszej życiowej drogi.

Pierwszego września 1912 r. Stefan Wyszyński rozpoczął naukę w pierwszej klasie Gimnazjum Męskiego Prywatnego Wojciecha Górskiego w Warszawie. Andrzejewo odwiedzał 1 listopada i podczas ferii zimowych w okresie Bożego Narodzenia. W czasie wakacji, 20 czerwca 1913 r., przyjął bierzmowanie. Nauka w gimnazjum trwała do czerwca 1915 r. Rozwój sytuacji na froncie wschodnim uniemożliwił powrót do szkoły w stolicy. W sierpniu 1915 r. wkroczyły do Andrzejewa wojska niemieckie. Wieś niemal doszczętnie spaliły. We wrześniu Stefan rozpoczął naukę w trzeciej klasie Męskiej Szkoły Handlowej w Łomży razem z kolegą Janem Tyszką. Wakacje 1917 r. spędził jak zwykle w Andrzejewie. Codziennie służył do Mszy. Zamiar pójścia do seminarium wyjawił najpierw dawnemu nauczycielowi, ks. Penkale, potem rodzicom. Siostra Stanisława, z którą spośród rodzeństwa czuł się najbardziej związany, wspominała: „Wzruszony Stefan powiada do rodziców, że chciałby ich o coś prosić i chce być tylko sam z nimi. (…) Sprawa widocznie jest wielkiej wagi i zbyt poważna, żeby o niej od razu mówić. Dlatego rodzice zachowują spokój. Zarządzają spanie, podczas gdy sami jeszcze długo i cicho rozmawiają”. – Kilka dni później Stefan z macochą udali się do Ostrowi Mazowieckiej, by kupić materiał na sutannę. Dopiero po powrocie z zakupów rodzeństwo dowiaduje się o planach brata – opowiada Damian Jasko. O wyborze seminarium innym niż diecezjalne, płockie, wśród kilku hipotez, z tą o konflikcie między ojcem Wyszyńskiego a miejscowym proboszczem, Damian Jasko dodaje inną: – W Andrzejewie było wówczas wiele powołań kapłańskich. Stefan Wyszyński poszedł śladami kolegów, wybierając naukę w seminarium włocławskim, wówczas najlepszym w Polsce.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter