24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wspomnienia z zamachu

Ocena: 0
1452

„Co za nienawiść, strzelali do papieża!” – tak zareagował na wieść o zamachu na Jana Pawła II włoski pielęgniarz Leonardo Porzia, który 13 maja 1981 r. podtrzymywał w samochodzie ciężko rannego i krwawiącego papieża w drodze do rzymskiej kliniki Gemelli.

Łóżko, na którym po zamachu leżał Jan Paweł II,
ofiarowane muzeum w Wadowicach przez klinikę Gemelli

W 35. rocznicę tamtych wydarzeń Radio Watykańskie przypomniało rozmowę, jaką przeprowadził z Porzią dwa lata temu dziennikarz tej rozgłośni Massimiliano Menichetti. Pielęgniarz pełnił wówczas dyżur w przychodni, pozostając w stałej łączności telefonicznej z różnymi punktami pierwszej pomocy na placu św. Piotra. W pewnej chwili nadeszła wiadomość, że strzelano do papieża. „To straszne” – zareagował Porzia i natychmiast porozumiał się z dyżurnym chirurgiem Enrikiem Fedelem, po czym wraz z kilkoma innymi lekarzami wyszli na ulicę.

W tym czasie nadjechał dżip z Ojcem Świętym i pielęgniarz chwycił nosze ze stojącego obok ambulansu, po czym ujął papieża pod pachy tak, jak znajdował się on w samochodzie i przeniósł go na nosze. W tym czasie chirurg obejrzał ranę – trzeba było się zdecydować, czy należy jechać do Szpitala Ducha Świętego, czy do kliniki Gemelli . „Kawałkiem gazy zatamowałem krew płynącą z rany papieża” – wspominał włoski pielęgniarz. Podkreślił, że nie miał wtedy żadnych wątpliwości, co ma robić, gdyż sprawa była oczywista: chwycił rannego i umieścił go natychmiast na noszach.

Wyjaśnił również, że stracono nieco czasu, gdyż trzeba było trochę poczekać na watykańską karetkę pogotowia, która znajdowała się pod kolumnadą Berniniego, w końcu jednak szybko ruszono w drogę. Porzia wyjaśnił, że trzeba było przenieść Ojca Świętego z jednego ambulansu do drugiego, gdyż ten drugi był lepiej wyposażony. „Znajdowali się tam kierowca, kamerdyner Gugel, doktor Buzzonetti, dyrektor watykańskiej służby zdrowia, chirurg i ja, łącznie sześć czy siedem osób” – opowiadał po latach.

Zaznaczył, że papież był przytomny, ale nic nie mówił, bo „przez całą drogę modlił się”, a na pytanie, czy jechali z eskortą, odparł stanowczo, że nie. „Policja czekała na nas przy Arco delle Campane (Łuk Dzwonów), a my wyjechaliśmy od strony [Bramy] św. Anny” – wyjaśnił pielęgniarz. Dodał, że w połowie drogi do kliniki zamilkła syrena, właściwie była słabo słyszalna. „Był to dla nas cios, bo nie mieliśmy eskorty” – wspomina Porzia, ale „trochę trąbiąc klaksonem zdążyliśmy dojechać do kliniki”.

Zaznaczył przy tym, że po drodze otrzymał polecenie podłączenia Janowi Pawłowi II kroplówki, gdyż okazało się, że u rannego spadło ciśnienie. „Gdy przygotowywałem się do wprowadzenia igły, kierowca gwałtownie skręcił i wjechaliśmy na chodnik” – relacjonował pielęgniarz. Dodał, że ukłuł się wtedy w palec, ale Ojcu Świętemu nic się nie stało. „Cała droga do kliniki trwała około kwadransa” – opowiadał.

Na miejscu papież miał trafić na oddział reanimacji. „Prawdopodobnie dyrektor rozmawiał już z nimi, był tam na dyżurze lekarz z naszej służby watykańskiej, był dyrektor tego oddziału. Przybyliśmy na miejsce i wynieśliśmy nosze, ale nadchodzi nowe polecenie: »Trzeba jechać na dziewiąte piętro!«. Była tam sala operacyjna... A zatem co robić? Sam, pędząc jak oszalały, zawiozłem go – to było około stu metrów – do windy, aby dostać się na dziewiąte piętro!” – wspominał po latach pielęgniarz. Zaznaczył, że papież w tym czasie leżał skulony i cierpiący na noszach, a Porzia obawiał się, że ranny może umrzeć.

Kiedy ze swoim pacjentem znalazł się już w sali operacyjnej, zostawił go pokoju, w którym przygotowywano go do operacji. „Zdjąłem z niego całe jego ubranie, włożyłem je do plastikowego worka i przekazałem Gugelowi. A dyrektor powiedział do mnie: »Możesz wracać«” – opowiadał Porzia.

Później, gdy po operacji i okresie rekonwalescencji w Castel Gandolfo Ojciec Święty powrócił do Watykanu, pielęgniarz nadal spotykał się z nim, kiedy Jan Paweł II przychodził na analizy do przychodni watykańskiej. „Za każdym razem mówił mi: »Ja pana znam«; powtórzył to trzy, cztery razy. Odpowiadałem: »Tak, Wasza Świątobliwość«, ale nie mogłem się zdobyć na to, żeby powiedzieć: »Jestem tym, który...«” – tłumaczył Włoch. Dodał, że nigdy nie powiedział tego papieżowi.

Na pytanie dziennikarza, jak przeżywał tę podróż z papieżem w ambulansie, gdy kładł go na noszach i gdy oglądał na nowo w przychodni, Porzia odpowiedział, że dopóki Jan Paweł II nie wrócił do zdrowia, był dla niego pacjentem. „Taki jest mój zawód!” – wyjaśnił. Zapewnił, że zawodowo jest spokojny i wszystko to, co miał zrobić, zrobił, nie zaniedbując niczego.

Porzia otrzymał Order Kawalerski św. Sylwestra.

KAI, Radio Watykańskie
fot. PAP/Jacek Bednarczyk

Idziemy nr 21 (555), 22 maja 2016 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter