29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wspomnienie św. Ojca Pio, "wielkiego spowiednika Kościoła"

Ocena: 0.877777
5198

Św. Ojciec Pio zadziwił cały świat swoim niezwykłym życiem i gorącą wiarą. Krzyż Zbawiciela stał się dla niego szkołą kapłaństwa i źródłem miłości wobec ludzi, których spowiadał i pocieszał. Dziś, 23 września przypada kolejna rocznica śmierci świętego stygmatyka.

Fot. Sanktuarium św. Ojca Pio na Gocławiu, www.opio.waw.pl

Św. Ojciec Pio był żywym obrazem Chrystusa Ukrzyżowanego. Bóg obdarzył go łaską przenikania ludzkich sumień. Kiedy odprawiał Mszę św., wszyscy wiedzieli, że na ołtarzu rzeczywiście dokonuje się niezgłębiona tajemnica wiary. Otrzymał dar bilokacji i poznania języków obcych, których nigdy nie studiował. Był człowiekiem nieustannej modlitwy, czcicielem Matki Bożej. Nie wypuszczał z rąk różańca. Toczył zwycięskie boje z szatanem.

Urodził się 25 maja 1887 roku w Pietrelcinie koło Benewentu w południowych Włoszech. Na chrzcie otrzymał imię Franciszek. 6 stycznia 1903 roku zgłosił się do klasztoru kapucynów w Morcone. 22 stycznia tegoż roku Ojciec Pio otrzymał habit zakonny i nowe imię – brat Pio, na cześć św. Piusa V, patrona Pietrelciny. W roku 1907 złożył śluby wieczyste. W sierpniu 1910 roku otrzymał święcenia kapłańskie.

Młody kapłan cieszył się opinią pobożnego mnicha, lecz w pierwszych latach życia zakonnego niczym się specjalnie nie wyróżniał. Przełożeni mieli z nim sporo kłopotu. Ciągle niedomagał, a lekarze nie umieli zdiagnozować jego choroby. W latach 1909–1916 musiał kilkakrotnie wyjeżdżać do rodzinnego domu, gdyż tylko w Pietrelcinie odzyskiwał siły. Dziś wiemy, że był to okres przygotowań do późniejszej misji.

Stygmatyk

W piątek, 20 września 1918 roku, Ojciec Pio udał się po Mszy świętej na chór, by tam odprawić dziękczynienie przed Krucyfiksem. Ponad godzinę siedział skulony na drewnianej ławce i kontemplował oblicze Ukrzyżowanego. Wtem zobaczył tajemniczą postać, której „ręce, nogi, klatka piersiowa, ociekały krwią”.

„Ogarnął mnie stan jakiegoś spoczynku, podobny do słodkiego snu – zapisał Ojciec Pio. – Wszystkie zmysły wewnętrzne i zewnętrzne, jak również same władze duszy pogrążyły się w odpoczynku nie do opisania. Przy tym wszystkim wokół mnie i we mnie panowała całkowita cisza, natychmiast nastąpił wielki pokój i zgoda na całkowite wyrzeczenie się wszystkiego oraz wytchnienie w nieszczęściu. Wszystko to wydarzyło się w okamgnieniu. A w czasie gdy to wszystko się działo, zobaczyłem przed sobą tajemniczą postać, podobną do tej, którą widziałem wieczorem 5 sierpnia, różniącą się tylko tym, że z jej dłoni, stóp i boku ściekała krew. Jej wzrok mnie poraził, tego co czułem w tym momencie w sobie, nie umiałbym opowiedzieć. Czułem, że umieram, i byłbym umarł, gdyby nie zainterweniował Pan, podtrzymując moje serce, które czułem, że wyskakuje z piersi. Obraz postaci zniknął, a ja zobaczyłem, że dłonie, stopy i bok były zranione i ściekała z nich krew. Proszę sobie wyobrazić, jakiej udręki doświadczyłem wtedy i jakiej doświadczam ciągle prawie każdego dnia. Rana serca broczy krwią, zwłaszcza od czwartku wieczorem aż do soboty. [...] Umieram z bólu z powodu udręki i zamieszania, jakie potem nastąpiły, a których doświadczam w swej duszy. Boję się, że umrę z wykrwawienia, jeśli Pan nie wysłucha jęków mojego biednego serca”...

W 1918 roku Ojciec Pio przeżył doświadczenie „włóczni w sercu”. Tak o tym napisał: „Od kilku dni odczuwam w sobie rzecz podobną do żelaznej włóczni, która od dolnej części serca przechodzi aż pod prawą łopatkę w kierunku poprzecznym. Powoduje ostry ból i nie pozwala mi na chwilę wytchnienia: cóż to może być? To nowe zjawisko zacząłem odczuwać po ponownym ukazaniu się tej samej tajemniczej postaci w dniach 5 i 6 sierpnia, i 20 września”.

Dla przełożonych cała sprawa stygmatów Ojca Pio była wielce kłopotliwa. Najpierw liczyli, że one znikną. Później wezwali lekarzy specjalistów. We wrześniu 1919 roku sprawą zajął się profesor Jerzy Festa, który stwierdził: „Ręce są przebite na wylot; otwór jest taki, że można przez niego zobaczyć to, co znajduje się na drugiej stronie. Dłoń można tylko przymknąć z wielkim wysiłkiem i nie całkowicie. Na stopach są okrągłe rany. Ciągle sączy się z nich krew, która moczy buty. Naciśnięcie tych ran palcem sprawia bardzo silny ból. Na lewym boku klatki piersiowej jest zranienie w formie odwróconego krzyża. Dłuższy odcinek ma siedem centymetrów, a krótszy pięć. Z tej rany sączy się więcej krwi aniżeli z innych. Ojciec ma ją zawsze zabandażowaną i co parę godzin zmienia opatrunek, który przemięka krwią”.

Znamienną cechą stygmatów było to, że nie podlegały fizjologicznym prawom zwykłych ran. Nie dały się zaleczyć, nie ropiały, nie przechodziły stanów zapalnych i zazwyczaj wydawały delikatny zapach kwiatów. Pozostały otwarte i krwawiące przez pół wieku. Zaczęły się zasklepiać i zanikać w roku 1966. Najpierw zagoiły się stopy i bok. Latem 1968 roku zanikły rany dłoni po zewnętrznej stronie. 22 września 1968 roku Ojciec Pio odprawił swoją ostatnią Mszę świętą. Wtedy był jeszcze widoczny stygmat na lewej dłoni. Następnego dnia stygmatyk z San Giovanni Rotondo zmarł. Ostatni strup odpadł w chwili śmierci. Po ranach nie pozostały najmniejsze blizny.

Sens stygmatów oddają słowa samego Ojca Pio: „Jezus tak bardzo zakochał się w moim sercu, że sprawia, iż cały płonę ogniem Jego miłości”.

Poprzez cierpienia pięciu ran Święty uczestniczył w sposób heroiczny w męce Zbawiciela. Przez pół wieku zanurzał w ranach Chrystusa całe swoje życie. W nich odnajdywał nadzieję na drogach swego wyczerpującego posługiwania kapłańskiego. Jego życie było na przemian cierpieniem i błogosławieństwem. Można powiedzieć, że odsłaniał niebo. Upodabniając się stale do Chrystusa Ukrzyżowanego, potwierdzał nieosiągalną dla nas prawdę, że maksymalne cierpienie może być maksymalną radością. Nie prosił Boga o widoczne stygmaty. Przeciwnie, próbował się targować z Panem Jezusem, aby zostały mu odebrane. Ten fakt jest znamienny, gdyż oznacza, że źródłem łaski stygmatów nie mogą być jakiekolwiek wysiłki ascetyczne – co najwyżej dobrym podglebiem – a jedynie decyzja samego Boga, z którym mistyk jest duchowo zjednoczony. Teologowie mówią: stygmatyk Ojciec Pio znalazł się na najwyższym poziomie łaski wlanej.

Msze Ojca Pio

Eucharystia była dla niego – jak przypomniał św. Jan Paweł II podczas swego pobytu w San Giovanni Rotondo w dniu 23 maja 1987 roku – źródłem i szczytem, punktem oparcia oraz ośrodkiem całego życia i działania. Święty kapucyn we Mszy św. widział całą Kalwarię, przeżywał ją jako wstrząsającą tajemnicę Męki Pańskiej.

Przygotowanie do sprawowania codziennej Eucharystii rozpoczynał w nocy, o 2:30. Był święcie przekonany o konieczności ofiarowania Bogu pierwocin wszystkiego. Przed świtem, o 4:30 przychodził do kościoła, gdzie już oczekiwały na niego rzesze wiernych. Wszystkich przywiodła do San Giovanni Rotondo jedna myśl: być jak najbliżej „człowieka-tajemnicy” i „świętego”, jak najbliżej kapłana upodobnionego do Chrystusa-kapłana.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter