23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zakony przetrwają

Ocena: 3.92
4576

Czy na odejścia może mieć wpływ rozczarowanie rzeczywistością życia zakonnego?

Pewnie tak. Nie jesteśmy ludźmi doskonałymi, a nasze wspólnoty nie są przedsionkiem nieba. Wiele zależy od naszych wzajemnych relacji, od relacji między przełożonymi i podwładnymi. Ale to nie jest pełna odpowiedź. Staramy się dokonywać refleksji nad tymi sprawami. Ten temat powraca też na spotkaniach międzyzakonnych. Rozmawiamy o tym, szukamy właściwych dróg. Zadajemy sobie pytania o formację, szczególnie w pierwszych latach życia zakonnego i szczególnie wobec młodszych pokoleń. Ale zdajemy sobie sprawę, że niektóre osoby nie odnajdują w naszych wspólnotach tego, czego szukały, swych marzeń i ideałów, a może też zaspokojenia swych potrzeb.

O św. Faustynie wiadomo, że była siostrą z drugiego chóru, czyli do posługi. Zdarza się jeszcze w zakonach taki podział na chóry?

Może niezupełnie tak. Rzeczywiście, do Soboru Watykańskiego II istniały zgromadzenia mające tzw. dwa chóry. Kryterium było najczęściej wykształcenie. Sobór to definitywnie zamknął. Dzisiaj, o ile dobrze wiem, takich zgromadzeń nie ma. Kiedy papież Franciszek mówił kilkakrotnie o tym, aby siostry nie były traktowane jak służące i że ich praca to jest posługa, a nie niewolnicza służba, odnosiło się to do sposobu postrzegania sióstr i ich pracy w wielu sytuacjach poza zgromadzeniem, a sam temat jest zbyt obszerny, aby go tu opisać. Oczywiście, może się zdarzyć, że także i wewnątrz wspólnoty zakonnej tworzą się „psychologiczne” chóry na różnych płaszczyznach: pracy, pokoleń, funkcji – jeśli ludzie nie pracują nad sobą i nie troszczą się o wspólnotę jako communio w Chrystusie, wspólnotę miłości braterskiej czy siostrzanej, współpracy, solidarności, równości w godności. Rzecz jasna, nie jest rzeczywistość dana raz na zawsze, ale zadana, do realizowania – każdemu pokoleniu i każdej osobie. Dlatego w dokumencie z 2017 r. „Młode wino, nowe bukłaki. Życie konsekrowane od Soboru Watykańskiego II” odnajdujemy ją właśnie jako wyzwania nadal otwarte.

Czy w zakonie siostry mogą realizować się zgodnie ze swoimi zdolnościami i wykształceniem, z którymi przychodzą do wspólnoty?

Wie pani, znamy dość dobrze przypowieść o talentach i dziwiłabym się, gdyby jakieś zgromadzenie, mające siostry dobrze przygotowane do zawodu, np. pedagoga, lekarza, psychologa czy w jakimkolwiek innym zawodzie, nie starały się o danie im możliwości służenia ich umiejętnościami. Choć, tak jak i w życiu świeckim, może się zdarzyć, że nie każdy pracuje w swym zawodzie.

Jak zmienia się zapotrzebowanie na posługę sióstr?

W czasach komunizmu, z wiadomych przyczyn, wszystkie zgromadzenia robiły mniej więcej to samo. Po przemianach 1989 r. starałyśmy się odbudować dzieła zgodne z naszym charyzmatem. Oznaczało to ogromny wysiłek przygotowania kadr i stworzenia struktur. Udało się. Wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące tego, co dziś robią zakonnice. Zakony wykazały ogromny dynamizm w odbudowaniu swej obecności w działaniach duszpasterskich i społecznych Kościoła. Dzisiaj zarysowuje się jakby nowy etap: coraz trudniej odpowiedzieć na wymagania, jakie stawia państwo, brak powołań poszerza współpracę ze świeckimi – i to dobrze – ale też rodzi nowe problemy. Nie wiemy, ku czemu nas to prowadzi. Może wezwania papieża są prorocze i wskazują drogę: tymi sprawami zajmą się inni, wy idźcie na peryferie, do ludzi, o których nikt nie myśli, do opuszczonych, bezdomnych, poszukujących sensu życia, wykluczonych, dzieci ulicy….

Zgromadzenia przetrwają te zmiany?

Jestem przekonana, że życie konsekrowane przetrwa, choć pewnie nie wszystkie zgromadzenia. Czas, w którym żyjemy, jest okresem podobnym do tych, który znamy z historii. Od 1800 lat było tak, że zakony rodziły się, miały swą bohaterską historię i umierały. Dziś też znikają pewne zgromadzenia i powstają nowe. Przez wieki przetrwały charyzmaty o szczególnej sile i zdolności do przystosowania się do zmieniających się czasów i wymagań. Przetrwały te, które były zdolne rodzić ludzi charyzmatycznych, dynamicznych, elastycznych w dobrym tego słowa znaczeniu i zdolnych odczytywać znaki czasu, wyzwania i potrzeby człowieka w ich czasach – a nie tęsknić do tego, co było. Tak jest i dziś.

Co robić, by przybywało powołań? W książce „Siła powołania” papież Franciszek negatywnie wyraził się o pozyskiwaniu kandydatek do zgromadzeń na innych kontynentach.

I słusznie. Przeżywaliśmy takie nadzieje w latach 70.-90., kiedy wydawało się, że powołania z krajów afrykańskich czy azjatyckich wzmocnią wspólnoty europejskie. Ale to nie tak. Dobrze, że życie konsekrowane rozwija się na tych kontynentach. I ma tam wiele do zrobienia.

Natomiast my powinniśmy modlić się o powołania, a przede wszystkim żyć tak, aby się Panu Bogu podobać i służyć ludziom, do których nas posyła tu i teraz.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter