28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zapiski kard. Wyszyńskiego "Pro memoria" to dzieło epokowe

Ocena: 0
813

„Kardynał Wyszyński jest jednym z ważniejszych piszących świętych XX wieku i jedną z najważniejszych osobistości polskiej kultury minionego stulecia. Prymas Polski to format zbliżony do Jana Pawła II i siostry Faustyny Kowalskiej, postać mająca coś do powiedzenia także kulturze światowej"- podkreśla w rozmowie z KAI dr hab. Paweł Skibiński, przewodniczący Zespołu Redakcyjnego wydania „Pro memoria”. „To jest dzieło absolutnie epokowe. Stawia ono Prymasa Wyszyńskiego w gronie czołowych komentatorów XX wieku" - dodaje.

Fot. prymaswyszynski.pl/Instytut Prymasowski

Przeczytaj także: Ukazał się IV tom zapisków kard. Wyszyńskiego "Pro memoria"

Publikujemy treść rozmowy:

Tomasz Królak, (KAI): „Pro memoria” kard. Wyszyńskiego to prawdziwy, ale chyba nie do końca doceniany, fenomen. Oto zyskujemy wgląd w codzienne zapiski Prymasa Polski - osoby cieszącej się ogromnym autorytetem w Kościele w Polsce (i nie tylko), szanowanej także przez komunistów. Prymas prowadził te notatki przez ponad 30 lat - pierwszy zapis pochodzi z 22 października 1948 roku, a więc z dnia śmierci kard. Augusta Hlonda; ostatni zaś z 12 maja 1981 roku - dnia 35. rocznicy konsekracji biskupiej ks. Wyszyńskiego, 16 dni przed śmiercią Autora.

Dr hab. Paweł Skibiński: - Być może zapisywał coś nawet wcześniej, ale nie mamy tej pewności. Zastanawiać może przerwa pomiędzy lutym 1949 a jesienią 1951 roku, a więc w okresie dość kluczowym: w kwietniu 1950 roku podpisano słynne porozumienie pomiędzy Kościołem a komunistycznym rządem. Wydaje się, że w tym czasie po prostu nie prowadził tych notatek. W sumie jednak zapisywał coś niemal codziennie przez co najmniej 33 lata: z kim się spotykał i co myślał na temat otaczających go zjawisk i zdarzeń. To chyba jeden z najdłuższych dzienników, o ile tak możemy zaklasyfikować to dzieło. Od strony stylistycznej, mamy tu do czynienia z “roboczym” dziennikiem.

Ale właściwie po co go prowadził: dla siebie, dla potomności?

- Są trzy przyczyny, w tym dwie bezpośrednie, jedna zaś - pośrednia. Po pierwsze: zapisywał swe notatki „pro memoria” a więc ku pamięci, po to, żeby przy niezwykle aktywnym trybie swojej aktywności, móc sobie przypomnieć różne, podejmowane przez siebie działania, żeby wiedzieć, co się w danej sprawie działo wcześniej. Trzeba dodać, że przez bardzo długi czas - choć w latach 1970. to już się trochę zmienia i selekcja informacji nie jest tak konsekwentna - nie o wszystkich sprawach pisał. Wprowadził samoograniczenia.

Czy, po prostu, autocenzurę?

- Myślę, że jedno i drugie. Proszę pamiętać, że on cały czas liczył się z aresztowaniem, a te zapiski z założenia były przechowywane w ten sposób, że właściwie każdy ze współpracowników mógł do nich zajrzeć. To nie były prywatne notatki, przechowywane w jakimś tajemniczym miejscu. Można było przyjść i przeczytać to, co Prymas zapisał. W związku z tym pewnych rzeczy w „Pro memoria” nie ma. Na przykład przez bardzo długi czas nieobecne są wątki dotyczące sytuacji katolików w Związku Sowieckim, potem się pojawiają sporadycznie, pojedyncze zdania.

Przez pewien czas unikał też bardziej drastycznych opinii o ludziach, ale w latach 1970. przestał tego jakoś szczególnie pilnować. W tamtym okresie zdarzają się już dość surowe opisy osób, z tym, że to nie znaczy, że wzrasta liczba tych surowo ocenianych postaci, lecz przybywa bezpośrednich wzmianek na ich temat. Prymas potrafił być surowy, ale też łagodny, bo w niektórych sytuacjach zapiski są niesłychanie, powiedziałbym, stonowane, podczas gdy, jak się wydaje, mogłyby być o wiele mocniejsze.

Drugim powodem, dla którego prymas prowadził swe „pro memoria” byłoby coś, co współczesnym językiem można byłoby określić jako “zrzut matrycy”. Człowiek, który pracuje z taką intensywnością (ale, dodajmy, tak też się modli), jest tak permanentnie przeciążony, że potrzebuje po prostu pozbycia się nadmiaru myśli. Czyli: zapisuje, żeby „zapomnieć”, nie obciążać sobie tym głowy. W ten sposób radzi sobie z nagromadzonymi myślami, porządkuje je.

A trzeci powód, który wychodzi zwłaszcza pod koniec tego zbioru, to świadomość, że z uwagi na swoją rolę jako Prymasa te notatki będą istotne dla potomności. W pewnym momencie notuje mniej więcej tak: ci, którzy przyjdą po nas, nie będą w stanie zrozumieć, co tu się działo. Ale nie jest to jednak powód podstawowy.

Prymas pracował tytanicznie, kumulując funkcje, które dziś pełniłoby prawdopodobnie jedenastu biskupów. Z diecezji bezpośrednio mu podległych jako ordynariuszowi wykrojono do dziś pięć. Poza tym był ordynariuszem wszystkich wiernych obrządku greckokatolickiego, który ma dziś trzy diecezje. Pełnił także znaczną część funkcji nuncjusza apostolskiego w Polsce i do tego łączył prymasostwo z przewodniczeniem Episkopatowi. Ponadto do 1972 roku pełnił część czasochłonnych funkcji ordynariusza w administraturach apostolskich na północy i zachodzie Polski, pozbawionych własnego ordynariusza. Na terenach tych dość „seryjnie” bierzmował wiernych.

Jak by na to nie patrzeć, to jest około jedenastu funkcji, łączonych przez jednego człowieka. On sobie z tym radził w pojedynkę. Widział, że taka jest potrzeba, że Pan Bóg tego od niego oczekuje - i po prostu to robił. A przy tym nie ma w “Pro memoria” cienia narzekań albo sugestii, że prymas miał się za herosa, za nadczłowieka. Widać raczej jego skromność i dyskrecję.

Co Pro memoria” mówią o Prymasie jako człowieku? Bo przecież opisując zdarzenia czy postacie kreśli on też, mimo woli, swój autoportret.

- Pamiętajmy, że osobiście pozostaję pod wrażeniem Prymasa i jestem mu życzliwy, a zapewne można byłoby czytać te zapiski według innego klucza. W każdym razie dla mnie jest to człowiek o nieprzeciętnej inteligencji i błyskotliwości. I dlatego to się tak świetnie czyta.

Każdy, także ktoś niewierzący czy niechętny Prymasowi, musi przyznać, że on doskonale łączy fakty, szybko wyrabia sobie opinię, jest wnikliwy w ocenach i jednocześnie niesłychanie pracowity. Jest doskonałym obserwatorem rzeczywistości, bywa, że ironicznym, ale także autoironicznym. W żadnym wypadku nie da się tych notatkach powiedzieć, że są zapiskami kabotyna. To są myśli człowieka świadomego swoich zdolności i obowiązków (bo to zawsze w tej parze występuje), ale jednocześnie dość skromnego. Ujmijmy to tak: „Pro memoria” to nie jest opowieść o przygodach Stefana Wyszyńskiego lecz o rzeczywistości, w której żyje Stefan Wyszyński.

A jeszcze głębiej, pod tym wszystkim, jest warstwa prymasowskiej mądrości, która dla mnie jako człowieka wierzącego, jest ściśle związana ze świętością Prymasa. Dalekosiężność i głębia różnych obserwacji, która ewidentnie przekracza przeciętną ludzi żyjących w ówczesnej dobie jest momentami zdumiewająca. Oczywiście, jeśli czyta się ten tekst z otwartymi oczami i otwartym umysłem, a nie z wyrobioną już wcześniej opinią. Może zdumiewać, skąd autor brał taką trafność opinii, bo znając rękopisy wiemy, że nie poprawiał niemal pierwotnego tekstu.

Przy czym, to wcale nie znaczy, że się nie mylił. Owszem, znajdziemy takie miejsca i sam autor się czasami do tego przyznawał. Po latach widzimy zmianę opinii, widzimy że mu się “odmieniało”, natomiast zaskakująco wiele razy się nie mylił.

Rozumiem irytację wszystkich tych, którzy polemizowali z Prymasem, np. ludzi z koła „Znak” czy, z innych pozycji, PAX-owców, czy komunistów, którzy przecież frontalnie mu się sprzeciwiali, albo osoby w Kościele powszechnym, które z Prymasem miały „pod górkę”. Bo, w sumie, trudno pogodzić się z tym, że ma się do czynienia z człowiekiem, z którym się nie zgadzamy a jednocześnie jest to ktoś dużego formatu, bystry i w dodatku mądry. To nie jest człowiek, który nie ma argumentów na rzecz swojego stanowiska. Rozumiem, że był drażniący. Był drażniący dla komunistów, bo rzadko się mylił; był drażniący dla osób, których opinii nie podzielał, bo miał swoje argumenty. A jednocześnie niełatwo go było zaszufladkować jako brutalnego agresora. Doskonale rozumiem, że obcowanie z takim człowiekiem wywołuje albo podziw i miłość albo rozdrażnienie i niechęć. Musimy jednak przyznać, że była to wyjątkowa osoba.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter