20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

"Zapach" Księdza Jerzego

Ocena: 0
1807

Co było największym wyzwaniem w przedstawieniu historii ks. Popiełuszki?

Zaprzyjaźniona z Księdzem Jerzym pani Roma Szczepkowska powiedziała o nim, że miał „zapach Chrystusa”. Właśnie uchwycenie tego „zapachu” było najtrudniejsze. Chcieliśmy jak najbardziej zbliżyć się do rzeczywistości. Był ogromny wysiłek włożony w dbałość o szczegóły, w pracę z aktorami. Wielokrotnie opowiadałem, że przez dobrych kilka miesięcy spotykaliśmy się z Adamem Woronowiczem, robiliśmy próby różnych scen i choć miałem przekonanie, że jest to najlepszy kandydat do tej roli, ciągle byłem nieusatysfakcjonowany. Próby wychodziły zbyt aktorsko. Aż, dzięki uprzejmości ówczesnego rektora seminarium ks. Krzysztofa Pawliny, udało się umieścić Adama Woronowicza na tydzień wśród kleryków. Tam odciął się od wszystkiego i przeżył pewnego rodzaju rekolekcje. Musiał spojrzeć na życie z innej strony. Od tego czasu współpraca zaczęła się układać. Później na planie zawsze odnajdywaliśmy ten moment skupienia, i wydaje mi się, że to widać także na ekranie.

 

W czym według Pana tkwi fenomen postaci Księdza Jerzego?

W autentyczności, która brała się z ciągłej walki wewnętrznej. Pierwsza walka dotyczyła tego, aby sprostać powołaniu, nie ulegać pokusom, nie zawieść ludzi. To była walka ze zmęczeniem, z pewną popularnością, ale też walka z samotnością i zniechęceniem. Walka o to, żeby nie stchórzyć, ale też nie postawić siebie na pierwszym miejscu jako bohatera. Żeby zachować posłuszeństwo wobec biskupów, nawet w poczuciu niezrozumienia ze strony niektórych z nich. Przysięga pozostawała przysięgą, a on miał być jej posłuszny. Ksiądz Jerzy pokazywał: to jest doświadczenie od Boga, a nie moja osobista racja. Powinniśmy pojmować życie jako strapienia i pocieszenie od Boga, jako dialog z Panem Bogiem. W tej chwili wielu z nas, nawet księży, o tym zapomina. Właśnie ta wewnętrzna nieustanna walka oparta o modlitwę, którą on na bieżąco prowadził i która nie była pozą czy chwilowym nastrojem, ale ciągłym sięganiem do źródła, stanowiła o fenomenie ks. Popiełuszki. Przez jego dom przewijał się tłum ludzi. Przychodzili po wsparcie, po kanapkę, żeby coś przekazać. W pewnym momencie, nawet w gronie 20-30 ludzi, Ksiądz Jerzy siadał w kącie, brał brewiarz i wszyscy milkli, czekając przez 20 minut, aż skończy modlitwę. Tak dawał innym świadectwo, ale też uciekał od nich do źródła, można powiedzieć, po nowe siły.

 

Epoka PRL-u generowała wielkie postawy i zjawiska religijne. Czy do tego potrzebne jest zewnętrzne zniewolenie?

Myślę, że i teraz są wielkie postawy, tylko nie widać ich w głównym nurcie. Wtedy były bohaterstwem. Dziś, widząc taką osobę, przechodzimy obok. Człowiek się uśmiechnie, ale generalnie nie ma to dla nas znaczenia. Niektórzy wręcz uważają to za frajerstwo. Nastąpiło rozluźnienie mięśni duchowych. Być może nasze zbliżenie do Boga przesuwa się teraz na późniejsze etapy życia, bo jednak każdy z nas w końcu obrywa od życia, zdobywa jakieś doświadczenia, które skłaniają go do spojrzenia głębiej, ponad życie doczesne. Przypominam sobie komunistę Józefa Oleksego, który komentował nawrócenie się Wojciecha Jaruzelskiego. Wielu ludzi lewicy okazywało oburzenie, że Jaruzelski przed śmiercią się wyspowiadał. A stary komunista Oleksy mówił: „Zobaczycie, zobaczycie…”. Sam też nawrócił się przed śmiercią.

To ciekawe, że moje pokolenie we wczesnej młodości chodziło w demonstracjach w okresie stanu wojennego z poczuciem walki i misji, m.in. o swobodę życia religijnego. Teraz z podobną pasją wielu młodych angażuje się w walkę o prawo do zabijania nienarodzonych. Potrzeba buntu w młodych pokoleniach jest, ale bardzo łatwo ją przekierować w stronę destrukcyjną. Obserwujemy świadome procesy dekonstruowania relacji międzyludzkich opartych na miłości, w kierunku pogłębiania procesu atomizacji społeczeństw. Każdy jest coraz bardziej sam, co przekłada się na ilość problemów psychologicznych. Jednak potrzeba posiadania kręgosłupa moralnego pozostaje, młodzi ludzie szukają go, tylko że niektórzy przestali go rozpoznawać. Nam było w pewnym sensie łatwiej, byliśmy zniewoleni, ale ta presja była bardziej zewnętrzna, widoczna, rozpoznawalna. Główny nurt – to był opór przeciwko beznadziei i złu. Teraz nie ma beznadziei, a zło sprzedaje się pod maskami dobra. Walka rozgrywa się bardziej w sercach, w półcieniach, wewnętrznie. Dopiero doświadczenia życiowe z czasem otwierają oczy. Nie powinniśmy jednak załamywać rąk, bo takie okresy w historii Kościoła już bywały.

 

Czy chcemy jeszcze oglądać filmy religijne?

Chcemy przede wszystkim oglądać dobre filmy. I to jest najprostsza odpowiedź. Jeżeli film ma bohatera, który potrafi za sobą pociągnąć, to ludzie chętnie go obejrzą. Jakość powinna być znakiem markowym filmów religijnych, a ludzie będą chcieli je oglądać.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter