29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Bard Niepodległej

Ocena: 2.525
4976

Wcześniejszą twórczość, skupioną na miłości i sensie życia, zastąpiła twórczość historyczna i patriotyczna. Na sześćsetlecie bitwy pod Grunwaldem przygotował musical „Grunwald”. Wspaniale przyjęty został przez publiczność musical „Mickiewicz”, oparty na wierszach wieszcza i wystawiony w Gliwickim Teatrze Muzycznym.

 

Padnij, powstań!

Niektórzy pytają, dlaczego w 1985 r. wystąpił na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. – Zatelefonowała do mnie Katarzyna Gaertner. Wypatrzyła nas – zespół Babsztyl, na Pikniku Country w Mrągowie i zaproponowała nam do wykonania piosenkę na festiwalu w Kołobrzegu. Melodia była w naszym stylu, country, natomiast tekst był typowo „kołobrzeski”, socjalistyczny. Powiedziałem, że tego nie zaśpiewamy, bo nam taki chłam nie przejdzie przez usta. Wtedy Katarzyna zaproponowała mi wolną rękę – mogę zmienić słowa na takie, jakie mi pasują. – Pojechałem po całości – wspomina ze śmiechem Lech Makowiecki. – Zrobiłem z tego utworu pastisz, czyli satyrę na Ludowe Wojsko Polskie. Na próbie generalnej autor nie mógł poznać swojego tekstu! Ale nie zaprotestował. Utwór według mojego pomysłu kończyliśmy komendą: „Padnij! Powstań! Powstań! Powstań! Powstań”, ale nie pokazywaliśmy tego na próbach – wspomina artysta.

Czuła na takie podteksty widownia oszalała, bisowali czterokrotnie. – Musiano nam przyznać Złoty Pierścień – opowiada Lech Makowiecki. Na koncertową trasę pofestiwalową, mimo głównej nagrody, nie otrzymali jednak zaproszenia. – Nie darowano nam tego. Płk Władysław Czuba, szef festiwalu, zagiął na nas parol. Ta niewinna „prowokacja” kosztowała nas zakończenie działalności. Pod koniec 1985 r. roku Babsztyl przestał istnieć – opowiada Lech Makowiecki. Ich przebój śpiewała potem grupa Primo Voto z oryginalnym „socjalistycznym” tekstem.

Kiedy Lech Makowiecki zaczynał przed kilkunastu laty przygodę z piosenką zaangażowaną, na koncerty przychodzili sami kombatanci. – Teraz często takie recitale organizują i zapełniają widownię młodzi ludzie – nie ukrywa dumy artysta.

 

Zakochany historycznie

W liceum pochłaniał książki, lektury szkolne miał przeczytane z dwuletnim wyprzedzeniem. – Zakochałem się w historii Polski – stwierdza. Ważną rolę odegrał nauczyciel tego przedmiotu. – Tak pięknie opowiadał, że zamykałem oczy i widziałem wszystkie sceny, jakby przesuwał się przede mną film kostiumowy – wspomina – i uważam, że historia jest najważniejszym przedmiotem w szkole. Daje wiedzę o wydarzeniach, o ludziach, pozwala przewidywać, co może wydarzyć się w przyszłości.

Historia, którą poznawał, pisana była także losami jego rodziny. – Ikoną patriotyzmu stał się dla mnie dziadek Teofil Makowiecki. Twardy żołnierz, walczył w 1920 r. z bolszewikami, bił się w 1939 r. Mieszkał na Ziemi Dobrzyńskiej, którą Niemcy w czasie II wojny włączyli do Rzeszy, a Polaków pozbawili praw. Dziadek nie chciał podpisać volkslisty. Sąsiedzi radzili: „Podpisz, masz przecież dzieci”. Dziadek odpowiadał: „Polakiem byłem, jestem i będę”. Rodzina została wysiedlona, najpierw do obozu w przejściowego w Toruniu, potem do obozu w Skierniewicach. – W marcu 1941 r. hardy Polak został skatowany przez Niemców, po dwóch godzinach zmarł – opowiada artysta. – Mój tata, Stanisław, wówczas dwunastolatek, był świadkiem jego śmierci. Udało mu się zbiec z obozu. Obydwoje rodziców stracił, zamieszkał u wujka.

Niemcy wywieźli Staszka na roboty do Rzeszy. Wyzwolony przez armię gen. Maczka, dwa lata spędził w harcerstwie utworzonym przy tej armii. W 1947 r. nie zdecydował się na wyjazd do USA, Kanady czy Australii; mimo wahań wrócił do Polski.

Lech Makowiecki historię rodzinną chciał pokazać w filmie. W 2008 r. jego scenariusz wygrał konkurs na film fabularny o hitlerowskich wysiedleniach. Miała to być wspólna realizacja z niemiecką wytwórnią Beta Film. Niemcy po zapoznaniu się z fabułą wycofali się z projektu. Choć za scenariusz zapłacono, film nigdy nie powstał. Za to cztery lata później ten sam niemiecki producent pracował przy serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”.

 

Dekalog na co dzień 

– To wspaniały, uroczy człowiek, także jego małżonka, znam oboje. Miłość małżeńska jest dla nich wsparciem. Jeden z najbardziej utalentowanych bardów i twórców piosenki zaangażowanej w polską pamięć i historię, przy tym człowiek skromny, pokornie niosący swój talent. Nie zawsze spotyka się z jego docenieniem – mówi prof. Jan Żaryn, historyk.

– Zajmowanie się głęboką tematyką patriotyczną pokazuje odwagę autora, którą trzeba mieć, pisząc uczciwie o naszym kraju. Dzisiaj zalewani jesteśmy idiotyzmami w tekstach i byle jakiej muzyce. Twórczość inspirująca nie cieszy się uznaniem. A jego utwory są wartościowe, nie boją się mówić wprost o Polsce, o wspólnych naszych problemach. Za tę twórczość trzeba zapłacić cenę bycia skreślonym w wielu mediach. Lech należy do tej grupy artystów, których cenię – podkreśla Jan Pietrzak.

Jednym z najpoważniejszych zagrożeń wśród wskazywanych przez Lecha Makowieckiego jest ideologia gender, demoralizująca młodzież i niszcząca rodzinę. – Edukacja idzie w złym kierunku. Radykalne ruchy LGBT brutalnie wchodzą do szkół, a nawet przedszkoli. Apeluję do rodziców, by wysyłali protesty do MEN-u i wyrażali sprzeciw przeciw wszelakim „tęczowym piątkom” – podkreśla Lech Makowiecki.

Dziwi się, że przy obecnym układzie sceny politycznej, kiedy decydentem stała się prawica, takie sytuacje mają miejsce. Podobnie jak deprecjonowanie polskiej twórczości, także patriotycznej i historycznej. – Przez cztery lata byłem członkiem rady programowej TVP Gdańsk i wiem, ile dobrego mogłyby zrobić dla społeczeństwa media publiczne, które promocję polskości mają zapisaną w statucie. W roku stulecia odzyskania niepodległości bezskutecznie prosiłem, by wśród sześciu koncertów w Opolu chociaż jeden poświęcony był śpiewaniu o Polsce – ubolewa.

Pytany, co dzisiaj znaczy patriotyzm, podkreśla: nie jest to tylko kibicowanie na meczu ulubionej drużynie, sprzątanie trawnika po piesku, płacenie podatków. To nie może być przymus, zakazy i nakazy. Patriotyzm ma wypływać z serca i z myślenia o dobru ojczyzny. W czasach pokoju oznacza to przede wszystkim mieć dzieci i wychowywać je na przyzwoitych ludzi. I nie pozwolić, by kształtowała je ulica i internet.

Z żoną Bożeną tworzą ciepły dom. Dzieci, Katarzyna i Tomasz, również utalentowane muzycznie, założyły własne rodziny. – Kiedy nie ma więzów w rodzinie, nie ma też szacunku do rodziców, dziadków. Staraliśmy się, by dzieci kontynuowały polską tradycję w swoich domach. Cieszymy się już wnukami i wspieramy się wzajemnie – mówi Bożena Makowiecka. Jak podkreśla jej mąż, sprawdzonym kodeksem człowieczeństwa jest Dekalog, który może porządkować wszystkie dziedziny życia.

– Twórczość Lecha Makowieckiego powinna mieć większą możliwość upowszechniania. Jako IPN czynimy już starania i mamy nadzieję, że to się nam uda – zapowiada prof. Krzysztof Szwagrzyk.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter