28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Bilet rodzinny

Ocena: 0
2739
Seans w planetarium w Centrum Nauki Kopernik okazuje się rzadką przyjemnością. Wyciągnięci na rozkładanych fotelach, unoszeni muzyką Michała Lorenca, lecimy na dywanie za złotym dżinnem, szybujemy nad podmokłą łąką wśród ważek i motyli, otaczają nas latawce, balony, samoloty, a już czeka kosmos. Linia horyzontu przesuwa się w dół i jest u naszych stóp. Nawet całym wysiłkiem świadomości nie potrafię sprawić, by wróciła na miejsce, między widownią a kopułą sali projekcyjnej – tam, gdzie przecież się znajdowała i wiem o tym. Chwilami kręci się w głowie i żołądek podchodzi do gardła. Na szczęście idzie się przyzwyczaić. Może to zapomniane sny o lataniu pomagają bezboleśnie oderwać się od ziemi? Siedzący obok mamy siedmiolatek chwyta ją od czasu do czasu za rękę: dobrze jest mieć punkt zaczepienia w tej porywającej nas przestrzeni.

A ileż satysfakcji następnego dnia w Muzeum Techniki, gdzie odkrywamy miniaturę lotni Czesława Tańskiego, który próbował wzlecieć tak jak nasz od wczoraj znajomy Otto Lilienthal. Biedny Otto! Dalej – wiszący u sufitu europejski odpowiednik samolotu braci Wrightów. A balon braci Montgolfierów? Szkoda, że go tu nie ma! Szukamy jeszcze modeli, które przypominałyby pierwsze urządzenia mające unieść ludzkość w powietrze, a tylko bezradnie podskakujące, trzęsące pasażerami i obracające kadłubem zamiast śmigłem. Jeśli dodać, że ich zabawne próby zostały zarejestrowane dzięki wynalazkowi braci Lumi?re, to narzuca się wniosek, że w braciach siła!

Niestety, wyjście całą rodziną należy do rzeczy tyleż przyjemnych i pożytecznych, ile skomplikowanych. Niełatwo znaleźć miejsce, w którym znajdzie coś ciekawego dla siebie i nastolatek, i przedszkolak. Zwykle trzeba więc ferajnę dzielić. Kolejnym ograniczeniem jest rozkład zajęć: w tygodniu trudno o czas wspólnie wolny. Z kolei w weekend straszą ceny biletów, i tak prowadzące do małego bankructwa, gdy chce się gdzieś wybrać z kilkorgiem dzieci. Chyba jedynie Muzeum Etnograficzne wpuszcza w sobotę za darmo, a w tygodniu ma specjalną ofertę dla rodzin wielodzietnych. Jest to w stolicy prawdziwą rzadkością; jeszcze tylko Teatr Guliwer okazuje się równie gościnny. Poza tym wiele placówek proponuje bilet rodzinny – cóż, skoro w ich pojęciu rodzina ma model „2+2”. No, najwyżej „2+3”. Przy czym jeśli na ten ostatni chce wejść mama z czwórką dzieci, to musi za jedno dopłacić. Że przyszła nas piątka, a bilet jest na pięć osób? To się nie tak liczy. Trzeba było zamiast jednego dziecka wziąć koleżankę. Na bilet rodzinny więc nas za dużo, na grupowy – za mało. Ale w planetarium warto dopłacić ponad rodzinną „normę”. Następnym przecież razem musimy zabrać tatę i Antosia. Muszą też to zobaczyć!

Jaka więc jest różnica między biletem rodzinnym a grupowym? W grupowym brakuje tylko tego osobnika, bez którego nie zapłaci się mniej. Z rodzinnym brakuje nawet tego, za kogo trzeba dopłacić. Wspólnota rodzinnego przeżycia warta jest znacznie więcej.

Lidia Molak
Idziemy nr 10 (442), 9 marca 2014 r.




PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter