Największą wartością głośnego brytyjskiego filmu „Ojciec”, który pojawił się na ekranach po otwarciu kin, jest fenomenalna kreacja sir Anthony’ego Hopkinsa w roli tytułowej.
Wybitny angielski aktor, znany z wielu występów w sztukach teatralnych Szekspira i w filmowych hitach, nagrodzony został za tę rolę zasłużonym Oscarem.
W „Ojcu” cały czas dominuje na ekranie, sugestywna gra artysty powoduje zaś, że problemy starego człowieka, chorego na postępującą demencję, oglądamy w pewnym sensie jego oczami.
Francuski reżyser Florian Zeller przeniósł na ekran własną sztukę teatralną. Rodowód teatralny obrazu schodzi tu jednak na dalszy plan z powodu zręcznie wykreowanej przez autorów interesującej filmowej formy, głównie niechronologicznej narracji oraz gry wyobraźni w głowie bohatera. Przypomina to niektóre klasyczne dzieła Alfreda Hitchcocka, jak „Psychoza”, „Urzeczona” i „Zawrót głowy”. Mistrz sensacji opowiadał tam o innych przypadkach chorobowych, jednak twórcy „Ojca” nawiązali do formy tamtych dzieł.
Początek dramatu oglądamy w realistycznych pierwszych scenach filmu, gdy Anna, córka Anthony’ego, podczas odwiedzin mówi mu, że z powodu planowanego przez nią wyjazdu do Paryża ojciec powinien w końcu zaakceptować opiekunki, które nieustannie odstrasza swoim agresywnym zachowaniem. W przeciwnym razie Anthony zostanie oddany do domu opieki.
Wkrótce wydarzenia nabierają dramatyzmu. Bohater filmu coraz bardziej pogrąża się w obłędzie choroby. Mylą mu się postacie – córka, sąsiedzi, lekarze, opiekunki. Widzowie nie mają pewności, czy oglądają dokładnie ukazany przypadek demencji pomieszanej z charakteropatią, czy też objawy Alzheimera. W postępowaniu ojca mieszanka agresji, despotyzmu wobec oddanej mu córki, mistyfikacji i oszustw przechodzi w końcowych wstrząsających scenach w całkowite zagubienie i bezradność.
Antony Hopkins gra starego człowieka sugestywnie i bezbłędnie. Mamy wrażenie, że artysta mistrzowskie środki aktorskie wykorzystał do całkowitej identyfikacji z granym bohaterem. Z jednej strony jesteśmy krytyczni wobec postępowania starca, z drugiej jednak po ludzku głęboko mu współczujemy.
Zastanawiający jest fakt, że w filmie, którego autorzy poruszyli ważne problemy egzystencjalne – nieuleczalnej choroby, starzenia się, relacji z rodziną i nadchodzącej śmierci – nie dostrzegamy wymiaru religijnego, chrześcijańskiego. Twórcy utworu zignorowali wziętą z Ewangelii chrześcijańską tradycję życia wiecznego, która przez wieki pozwalała ludziom na pogodzenie się ze śmiercią. Cóż, taką mamy dziś duchową i moralną kondycję kultury europejskiej. Zniszczenie rodziny doprowadziło do ludzkiej samotności, rozpaczy i bezradności, co możemy właśnie oglądać w filmie „Ojciec”.
Film fabularny. „Ojciec” (The Father); Wielka Brytania 2020; reżyseria: Florian Zeller; aktorzy: Anthony Hopkins, Olivia Colman, Olivia Williams, Rufus Sewell i inni; dystrybucja: UIP