Żył krótko, ale intensywnie, w całej jaskrawości istnienia. Właśnie mija 40 lat od śmierci Edwarda Stachury.
Legendą został już za życia, choć nie każdy dał się uwieść jego słowotokom. Antoni Słonimski nazwał tę poezję „klikowymi bredniami”. Sted fascynował przede wszystkim młodych. Ludzie zarażeni Stachurą w czasach liceum doświadczają tej „choroby” latami, nieraz przez całe życie. I wciąż zapadają na nią kolejne pokolenia.
Wielu próbowało odpowiedzieć na pytanie o źródło fenomenu Stachury. Zaliczono go, obok Wojaczka i Bursy, do grona poetów wyklętych – buntowników, outsiderów, nadwrażliwców wiodących życie włóczęgi. W jego twórczości pojawiają się liczne wątki autobiograficzne. W debiutanckiej „Całej jaskrawości” opisał pracę przy pogłębianiu stawu w uzdrowisku w Ciechocinku – gdzie chodził do liceum. Jednym z głównych bohaterów uczynił Witka, czyli Witolda Różańskiego, poznańskiego poetę i przyjaciela. W powieści „Siekierezada albo zima leśnych ludzi” swoje portrety literackie znaleźli mieszkańcy dolnośląskiej wsi Grochowice pracujący przy wyrębie lasu.
Dla wszystkich starczy miejsca
pod wielkim dachem nieba,
na ziemi której ja i ty
nie zamienimy w bagno krwi.
Pisanie służyło Stachurze do poszukiwania sensu życia; stawało się dla niego wartościowe, jeśli służyło pogłębianiu intensywności przeżywania. Różnie oceniano wartość tych poszukiwań, ale z pewnością było w nich dużo szczerości, i właśnie ta autentyczność pociągała masy czytelników. W jego wierszach odnajdywano nieskrępowane poczucie wolności, szokujące dla ludzi zanurzonych w szarzyźnie gomułkowskiej Polski. Dowodziły one, że można być prawdziwie wolnym w kraju totalitarnym. A jednak Stachura nigdy nie pisał o komunizmie wprost. Cenzura przepuszczała tę nieszkodliwą dla władzy pisaninę, ponieważ odciągała zwłaszcza młodych czytelników od spraw politycznych.
Bywał bardem – sam śpiewał swoje wiersze, co nie tylko zwiększało jego popularność, ale też na stałe złączyło tę poezję z muzyką. Na początku lat 70. Ewa Chodakowska przygotowała na podstawie poezji Steda spektakl „Msza wędrującego”, z którym zjeździła całą Polskę, dając ponad trzy tysiące spektakli. Stachurę śpiewało Stare Dobre Małżeństwo czy Tadeusz Woźniak. Organizowano niezliczone stachuriady – festiwale poezji śpiewanej. Od 1983 r. Stachuriada odbywa się w znanych z „Siekierezady” Grochowicach. W 2015 r., przy okazji wręczenia medalu „Zasłużony dla polszczyzny”, zorganizowano koncert „Wszystko jest poezją” w auli Politechniki Warszawskiej. Miał on patronat Prezydenta RP i był transmitowany przez TVP, co jednoznacznie podkreśla, że Stachura z poety wyklętego stał się klasykiem literatury.
Ty, co płaczesz, ażeby śmiać się mógł ktoś
– już dość!
Odpędź czarne myśli! Dość już twoich łez!
Niech to wszystko przepadnie we mgle,
Bo nowy dzień wstaje, nowy dzień!
Popularności przysporzyła Stedowi też burzliwa biografia. Urodzony w południowo-wschodniej Francji, budził tęsknotę za Zachodem. Jego rodzice wyjechali z Polski na fali emigracji zarobkowej po I wojnie światowej. Na obczyźnie spędzili 26 lat. Jerzy Edward, drugi z czwórki rodzeństwa, urodził się 18 sierpnia 1937 r. Od dzieciństwa częściej posługiwał się drugim imieniem. Do Polski rodzina wróciła w 1948 r., skuszona propagandową obietnicą pracy w fabryce w Gliwicach. Kiedy nadzieje okazały się płonne, rodzina zamieszkała w Łazieńcu koło Aleksandrowa Kujawskiego, w rodzinnych stronach matki, Jadwigi. Kiedy Edward nie dostał się do Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku – od dziecka przejawiał talent plastyczny – dzięki biegłej znajomości francuszczyzny rozpoczął studia romanistyczne na KUL. Dokończył je na Uniwersytecie Warszawskim.
Młody Stachura często uciekał z domu: miał trudną relację z ojcem, Stanisławem, który był alkoholikiem. Dało to początek włóczęgom poety. Pozostawiło w nim także głód ojca, który próbował rekompensować, poszukując w życiu ojca-mistrza. Taką figurą był Rafał Urban – śląski pisarz samouk i gawędziarz. Stachura opiekował się nim na starość.
Nie brookliński most
ale na drugą stronę z głową przebić się
przez obłędu noc
to jest dopiero coś!
Do powstania legendy o Stachurze przyczyniała się również jego choroba psychiczna – prawdopodobnie choroba afektywna dwubiegunowa – zakończona samobójczą śmiercią. W ostatniej powieści „Fabula Rasa” można doszukać się przejawów załamania nerwowego. Utwór powstał po wypadku, w którym Sted stracił cztery palce prawej ręki – wpadł pod elektrowóz. Są podejrzenia, że była to pierwsza próba samobójcza. 24 lipca 1979 r. ciało poety znaleziono w jego mieszkaniu w Warszawie, na Grochowie. Był przy nim rękopis wiersza „List do potomnych”. Stachura napisał: „bo co do mnie, to idę do ciebie, Ojcze pastewny, żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie, zasłużone, jak mniemam”. Oby znalazł ukojenie.