– Muzyka Indian Guaraní, Chiquitos i Moxos, podobnie jak muzyka Ennio Morricone z filmu „Misja”, pogłębiają moją wiarę, uczą, jak żyć w pokoju i tolerancji, służyć drugiemu i wielbić Boga − powiedział o. prof. dr hab. Piotr Nawrot SVD podczas wykładu otwartego na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. Adam Mickiewicza w Poznaniu.
Zdaniem werbisty, przewaga muzyki z misji jezuickiej nad muzyką Morricone polega jednak na tym, że jest ona autentyczna.
Spotkanie z wybitnym muzykologiem w piątek wieczorem zgromadziło w auli wydziału tłumy słuchaczy. Polski misjonarz od 1991 r. prowadzi badania naukowe nad autentyczną muzyką z misji w oparciu o unikatowe manuskrypty strzeżone przez Indian Chiquito i Moxo w Boliwii, które zostały mu przez nich powierzone.
W swoim wykładzie, ilustrowanym zdjęciami z misji i z archiwów muzycznych z dżungli Boliwii, przykładami muzycznymi w interpretacji wielkich postaci świata muzyki oraz muzyków z Boliwii, o. prof. Nawrot przypomniał, że w okresie, kiedy powstawał film „Misja” w reżyserii Rolanda Joffe’a, uważano muzykę z redukcji jezuickich za zaginioną.
– Poproszono więc Ennio Morricone, by na podstawie opisów zawartych w zachowanych listach jezuitów skomponował brakujące utwory − zauważył znawca i edytor barokowej twórczości powstającej wśród południowoamerykańskich Indian.
W jego opinii włoski kompozytor i zdobywca Złotego Globa uczynił to w perfekcyjny sposób, potwierdzając tezę, że muzyka połączyła świat Indian i świat misjonarzy jezuickich. O. prof. Nawrot zwrócił uwagę na użyteczność muzyki w ewangelizacji południowoamerykańskich Indian. Podkreślił, że „nie miecz, nie strzelba, nie inne narzędzie wojny i dominacji, lecz obój, skrzypce, flet i gitara stały się pomostem i pierwszym językiem zrozumiałym dla obu stron, przy ich pierwszym spotkaniu”.
Pracownik naukowy Departamentu Muzykologii w Ministerstwie Kultury Boliwii zaznaczył, że tylko w dżungli boliwijskiej Indianie zachowali prawie 13 tys. stron muzyki − ponad 80 mszy polifonicznych, opery sakralne, motety, muzykę na organy, sonaty i koncerty barokowe oraz cały repertuar muzyki, której używano w misjach. Indiańscy muzycy potrafili grać Vivaldiego czy Bacha. Zdaniem o. prof. Nawrota, ich muzyka barokowa nie ustępowała jakością tej, która brzmiała w katedrach i na dworach w Europie.
– Indianie wyznawali zasadę ad maiorem Dei gloriam ("na większą chwałę Boga") i nigdy nie podpisywali swych kompozycji, których celem było uświetnienie liturgii, a które śmiało konkurują z ówczesną twórczością muzyczną w Europie − stwierdził dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Renesansu i Baroku Ameryki Łacińskiej Misiones de Chicquitos.
Podkreślił, że Indianie w redukcjach byli fantastycznie utalentowani, ale też doskonale wykształceni, także muzycznie. – W jednej misji, liczącej 3-5 tys. mieszkańców, gdzie było zaledwie dwóch, trzech Europejczyków (najczęściej misjonarzy), było 30-40 zawodowych muzyków, a w XVII i XVIII w. wszyscy czytali i pisali nuty, budowali instrumenty – tak skomplikowane, jak organy, klawesyny, skrzypce, wiolonczele, altówki, wszystkie instrumenty dęte − zauważył wybitny muzykolog.
Zaznaczył, że każda misja posiadała też wielostopniową szkołę muzyczną i kompletną orkiestrę barokową. – Już wtedy funkcjonowały wspaniałe orkiestry, chóry i powstawało ogromne bogactwo utworów sakralnych, co każe nam zupełnie inaczej spojrzeć na historię muzyki i postawić nawet tezę, że jej centrum w okresie baroku było w Ameryce Południowej, a nie w Europie − stwierdził prelegent.
Uczestnicy wykładu mogli też obejrzeć wystawę „Redukcje jezuickie w Boliwii: społeczność, architektura, muzyka”. Ekspozycję prezentowaną na Wydziale Teologicznym można obejrzeć do 9 grudnia.