Niemal wszyscy chcieli walczyć. Jedni z „klerem”, inni z „wrogami demokracji”, a jeszcze inni z „zaplutymi karłami reakcji” czy „szkodnikami gospodarczymi”.

Pracę w bezpiece traktowali jako drogę awansu społecznego, wszak wielu z nich (jeśli nie większość) miało spore braki w wykształceniu. Nie przeszkadzało to jednak – po kilkumiesięcznym kursie – zostać np. sędzią ferującym wyroki, nawet te najostrzejsze.
Sylwetki kolejnych funkcjonariuszy zatrudnionych na kierowniczych stanowiskach, tworzących w latach 1944–1956 centralę UB, przedstawiono w drugim już tomie książki „Leksykon bezpieki”. Są ich zdjęcia, dokumenty. Większość zajmowała się pracą operacyjną w obszarze gospodarczym bądź wyznaniowym. Jak choćby jedyna w tym gronie kobieta, Maria Grzebyk, która w 26. roku życia poprosiła o przyjęcie do pracy w UB. Po siedmiu latach awansowała, zostając kierownikiem sekcji odpowiedzialnej za działania operacyjne wobec żeńskich zakonów, w tym słynnej akcji z 1954 r. wysiedlenia 1300 sióstr ze Śląska. Sfrustrowana faktem, że siostry nie godziły się na agenturalną współpracę, zajęła się podsłuchami w ambasadach i hotelach. Ostatecznie, nie bez konfliktów w resorcie, mając 40 lat, rozstała się z bezpieką. Ta jednak świadczenia emerytalne z resortu jej przyznała. To tylko jedna z 50 postaci przedstawionych w tomie historii.
„Leksykon bezpieki.
Kadra kierownicza aparatu bezpieczeństwa
1944–1956”
Instytut Pamięci Narodowej
Warszawa 2021, 584 s.