17 stycznia
piątek
Antoniego, Rościsława, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dramat dwóch profesorów

Ocena: 4.45
328

O braciach Marianie i Józefie Grzybowskich, polskich uczonych, profesorach medycyny, opowiadam wszystkim odwiedzającym muzeum Cele Bezpieki w Warszawie.

fot. Wojciech Bobrowski

Starszy z braci, Marian, urodził się w mieście Czardżuj, gdzie dziś stykają się granice Turkiestanu i Uzbekistanu, a młodszy Józef – w Petersburgu. Ich ojciec Piotr był zesłańcem politycznym i jako lekarz wojskowy pracował w wyznaczanych mu garnizonach. Zmarł na tyfus, kiedy chłopcy byli jeszcze mali. Ich dzielna matka Zofia zdołała zapewnić synom dobre wykształcenie w Gimnazjum Państwowym w Petersburgu. Po jego ukończeniu wstąpili do Cesarskiej Akademii Wojskowo-Lekarskiej.

W 1917 r. rodzina Grzybowskich zdołała uciec z ogarniętej bolszewicką rewolucją Rosji. Marian miał już ukończone studia medyczne. Służył jako lekarz w I Korpusie Polskim w Bobrujsku pod dowództwem gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego.

 


 

DO POLSKI

Zgłębiając dzieje II Rzeczypospolitej, zazwyczaj koncentrujemy się na jej historii politycznej i nie dostrzegamy, jak wielkiego skoku dokonało odradzające się państwo polskie w dziedzinie nauki i kultury. Bracia Grzybowscy są tego przykładem.

Józef kontynuował studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, gdzie w 1922 r. uzyskał dyplom doktora wszech nauk lekarskich. Następnie przeniósł się do Warszawy, gdzie na stałe związał się z Zakładem Anatomii UW. W 1929 r. odbył podróż naukową do Paryża i Lyonu. W 1930 r. uzyskał habilitację z badań układu żylnego mózgu człowieka, był autorem dwudziestu prac naukowych. W 1938 r. uzyskał nominację profesorską i objął kierownictwo Zakładu Chirurgii Operacyjnej Wydziału Lekarskiego UW.

Marian miał specjalizację z chorób skóry i chorób wenerycznych. Po zakończeniu służby wojskowej rozpoczął pracę jako asystent w Katedrze Kliniki Chorób Skórnych i Wenerycznych UW. Doktoryzował się w 1930 r., następnie habilitował. W 1935 r., już z tytułem profesora nadzwyczajnego, objął kierownictwo tej kliniki. Był erudytą i znakomitym wykładowcą. Swobodnie posługiwał się rosyjskim, francuskim, niemieckim i angielskim, znał także grekę i łacinę. Do 1939 r. zdążył opublikować około osiemdziesięciu prac naukowych i podręczniki akademickie zatytułowane „Leczenie kiły” oraz dwutomową monografię „Choroby skóry”. Jego badania procesów zachodzących w tkankach skóry zyskały światowy rozgłos.

 


SZPITAL NA PŁOCKIEJ

Wojna zmieniła pracę polskich lekarzy. Jednak dzięki istnieniu Polskiego Państwa Podziemnego, które zorganizowało tajne nauczanie, ciągle działały wydziały medyczne konspiracyjnych uczelni.

Józef Grzybowski przez całą okupację pracował w Szpitalu Wolskim przy Płockiej w Warszawie w charakterze starszego asystenta na oddziale chirurgicznym. Prowadził też zajęcia dla studentów Tajnego Uniwersytetu Warszawskiego. Najbardziej brawurową akcją, w jakiej uczestniczył, było uwolnienie Stanisława Miedzy-Tomaszewskiego, oficera AK więzionego na Pawiaku. Lekarzom szpitala przy Płockiej udało się przechytrzyć gestapowców, podsuwając im zwłoki zmarłego mężczyzny jako ciało ważnego konspiratora.

Wybuch powstania zastał Józefa w lecznicy na Rynku Starego Miasta. Po kilku dniach od rozpoczęcia walk dotarł do szpitala na Płockiej i przystąpił do wykonywania operacji. Niemcy zajęli szpital na Woli 5 sierpnia. Najpierw w gabinecie Grzybowskiego rozstrzelali dyrektora dr. Józefa Piaseckiego i prof. Janusza Zeylanda oraz księdza kapelana Kazimierza Ciecierskiego. Pozostałych pracowników i chorych, około czterystu osób, zmusili do przejścia ulicą Płocką i Górczewską do miejsca, gdzie dziś przebiega aleja Prymasa Tysiąclecia. Tam ich rozstrzelali. Wśród nich był prof. Józef Grzybowski.

 


W ALEI STALINA

W Alejach Ujazdowskich, zamienionych wówczas na aleję Stalina, w latach powojennych działało Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, wprowadzając zbrodnią i terrorem sowieckie panowanie nad Polską. W 1949 r. znalazł się tam prof. Marian Grzybowski.

W czasie niemieckiej okupacji należał do AK. Na terenie Kliniki Dermatologicznej zorganizował skrzynkę kontaktową z Polskim Rządem Emigracyjnym. Wykładał też na konspiracyjnych studiach Wydziału Lekarskiego UW, działającego jako średnia szkoła sanitarna. W czasie powstania warszawskiego pracował w Szpitalu Dzieciątka Jezus przy Nowogrodzkiej. Po kapitulacji przeszedł wraz z rannymi przez obóz w Pruszkowie i ocalał. W 1945 r. został kierownikiem Kliniki Dermatologicznej w Warszawie. W listopadzie 1949 r. wtargnęło tam kilku młodych mężczyzn w czapkach studenckich i uprowadziło profesora do budynku MBP. Po dwóch tygodniach tortur został bestialsko zamordowany. Od jego śmierci 11 grudnia mija 75 lat. Został skazany na zapomnienie, a z bibliotek wycofano jego książki.

Na stanowisko ordynatora kliniki na jego miejsce powołano dr Stefanię Jabłońską, zatrudnioną na etacie lekarza w urzędach bezpieczeństwa. Ta niespełna trzydziestoletnia kobieta urodziła się w Mohylewie jako Rachela Ginsburg. Nazwisko zmieniła, kiedy przybyła do Polski z Armią Czerwoną. Jej kariera naukowa, wspomagana przynależnością do PZPR i zagranicznymi stażami, trwała jeszcze w III RP. Podejrzenia, jakoby była zamieszana w okoliczności śmierci prof. Grzybowskiego, nigdy nie zostały oficjalnie potwierdzone.

 


NAJWIĘKSZE BOGACTWO

Marian i Józef Grzybowscy to przykład, jak eksterminowane były elity narodu polskiego przez aparaty bezpieczeństwa III Rzeszy i Związku Sowieckiego. Tak przerwano łańcuch pokoleń polskiej inteligencji twórczej. Ci, którzy nie zginęli, zwykle byli pozbawiani szans rozwoju.

Nauczyciel akademicki, wchodząc w relacje ze studentami, nie tylko przekazuje im swoją wiedzę, ale także kształtuje ich swoją osobowością i postawą życiową. Jaki wpływ na swoich studentów mogli mieć ludzie, którzy uniform enkawudzisty lub funkcjonariusza bezpieki zamienili na uniwersytecką togę? Kogo promowali na swoich następców? Czy nie na tej drodze tytuł naukowy tak wiele stracił ze swego cenniejszego od złota ciężaru mądrości?

Prezes PAN prof. Marek Konarzewski stwierdził niedawno: „Mercedes jako firma wydaje więcej na badania i rozwój technologii niż cała Polska nauka”. Do tych jego słów, że polskiej nauce brakuje środków płatniczych, warto dodać, że brakuje jej czegoś jeszcze ważniejszego. Są to dwa pokolenia polskich uczonych, których bracia Grzybowscy – i inni im podobni – nie zdołali wykształcić jako swoich następców. Brakuje ich całej Polsce, gdyż – jak powiedział w 2004 r. Jan Paweł II do pracowników Uniwersytetu Mikołaja Kopernika – „Nie ma większego bogactwa w narodzie nad światłych obywateli”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 stycznia

Piątek, I Tydzień zwykły
Wspomnienie św. Antoniego, opata
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 1, 29-39
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do św. Agnieszki - 12-20 stycznia
Nowenna do św. Wincentego Pallottiego - 13-21 stycznia

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter