Na Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni w konkursie głównym zaprezentowano 17 filmów fabularnych, w większości pozycji przedpremierowych i debiutanckich.
Wbrew entuzjastycznym opiniom środowiskowym uważam, że poziom festiwalowych utworów okazał się bardzo przeciętny.
Autorzy prezentowanych filmów, obficie dotowanych ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (koledzy oceniają scenariusze kolegów), stacji telewizyjnych oraz funduszy regionalnych nadal bawią się w upiorne sądy nad kondycją Polski i Polaków, przepełnione szyderstwami, skrajnym czarnowidztwem i ideologią politycznej poprawności. W większości utworów widać to było jak na dłoni. Wyjątków od tej reguły było zaledwie kilka.
Na celowniku twórców znalazły się głównie problemy młodego pokolenia oraz ukazywanej negatywnie rodziny w kontekście świąt religijnych, jak Pierwsza Komunia („Wieża, jasny dzień” i „Dzikie róże” w konkursie „Inne spojrzenie”). W sprawnie zrealizowanej, nagrodzonej Złotymi Lwami „Cichej nocy”, do prowincjonalnej rodziny na Boże Narodzenie przyjeżdża młody emigrant zarobkowy, co wywołuje, jak zwykle w nowych polskich filmach, destrukcyjne emocje rodzinne.
Jeśli chodzi o pozytywne konkursowe wyjątki, warto wymienić dwa filmy poświęcone problemom emigracji i tzw. uchodźców. O wyświetlanym już na w kinach utworze „Ptaki śpiewają w Kigali” zmarłego przedwcześnie Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze, obrazie nagrodzonym Srebrnymi Lwami oraz za kreacje aktorskie, pisałem w „Idziemy”. Utwór jest ciekawym komentarzem do ludobójstwa w Rwandzie i traumach przybyłej do Polski niedoszłej ofiary rzezi.
Drugim intersującym obrazem okazał się niebanalny film „Pomiędzy słowami” w reżyserii mieszkającej w Holandii Urszuli Antoniak, nagrodzony za zdjęcia. Do młodego Polaka, pracującego w Berlinie w kancelarii adwokackiej, przyjeżdża nagle dawno niewidziany ojciec. Michał, żyjący w Berlinie jako niemiecki prawnik Michael, pod wpływem spotkań z ojcem i rozmów z niemieckim szefem zdaje sobie sprawę, że nigdy nie przestanie być Polakiem ani nie zostanie w pełni zaakceptowany przez Niemców.
Trzeci pozytywny wyjątek od wspomnianej reguły to doskonale zrealizowany „Najlepszy” Łukasza Palkowskiego, film inspirowany autentycznymi losami młodego narkomana, który w latach 80. ub.w. wyszedł z nałogu w wyniku pobytu w ośrodku Monaru. Dzięki upartym treningom i sile woli wygrał później zawody sportów ekstremalnych w Ameryce. Motywacją do tego wysiłku była chęć odzyskania osieroconej przez matkę córki. O prezentowanych w konkursie filmach będę pisał w czasie ich kinowych premier.
42. Festiwal Filmów Polskich w Gdyni, 18-23 września