17 kwietnia
środa
Rudolfa, Roberta
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Filozof na tronie

Ocena: 0
1666

 

Można sobie wyobrazić cesarza, który gdzieś na zagrożonej granicy cesarstwa, późnym wieczorem, po ciężkim i wypełnionym obowiązkami dniu, przebywa wreszcie w samotności w namiocie i zapisuje swoje myśli, konfrontując się z samym sobą i wspominając elementy filozofii stoickiej, którą niegdyś studiował. Pisze m.in.: „W każdej chwili statecznie, jako Rzymianin i jako mężczyzna, staraj się, żebyś co masz właśnie pod ręką, załatwiał z pilną i prostą godnością, czule, swobodnie i sprawiedliwie, odsunąwszy wszystkie inne myśli. Zdołasz je odsunąć, jeśli będziesz wykonywał każdą pracę tak, jakby była już ostatnią, uwolniony od wszelkiej lekkomyślności i namiętnego buntu przeciw nakazom rozumu, od wszelkiego udawania i samolubstwa, i niezadowolenia z wyznaczonej ci miary. Widzisz, jak nieliczne są te zasady, których trzymając się, można mieć życie spokojne i bogów godne. Bo i bogowie niczego więcej nie żądają od kogoś, co tych zasad przestrzega” („Do siebie samego”, 2; tł. Z. Kubiak).

Stworzył arcydzieło literacko-filozoficzno-duchowe, które zdaniem wielu znawców jest jednym z najbliższych chrześcijaństwu ze wszystkich powstałych w środowisku pogańskim pierwszych trzech wieków. W rzeczywistości Marek Aureliusz dotykał wielu tematów teologicznych, moralnych i odnoszących się do konieczności ciągłej pracy nad samym sobą. Zajmował się kwestią panowania nad emocjami, zabiegając o duchowy spokój, który można odnajdować w pracowitości oraz w życzliwości i w otwartości dla innych, nie bez ostrożności, i w sumiennym wypełnianiu własnych obowiązków.

 


POLSKIE NAWIĄZANIA

Był rok 1992, może 1993. Jako początkujący pracownik sekcji łacińskiej w watykańskim Sekretariacie Stanu poszedłem na umówione wcześniej spotkanie z prof. Henrykiem Kupiszewskim (1927-1994), ówczesnym ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej przy Watykanie. Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że jest on wybitnym znawcą prawa rzymskiego, i nastawiałem się głównie na słuchanie. Pan profesor pytał jednak przede wszystkim o łacinę i w pewnej chwili wyznał mi, że pamięta dobrze czytane kiedyś dzieło… Marka Aureliusza, władcy, który próbował ratować borykające się z wieloma trudnościami i chylące się ku upadkowi Cesarstwo Rzymskie. Trochę mi się zrobiło nieswojo, bo ja tych refleksji „filozofa na tronie” nie znałem, choć o nich słyszałem.

Pod wpływem tego niezapomnianego spotkania postanowiłem także dokładniej obejrzeć słynny, wspomniany już pomnik na wzgórzu kapitolińskim, zarówno oryginał, jak i kopię. Dowiedziałem się, że został on wykonany przez anonimowego artystę w 175 r., czyli jeszcze za życia imperatora, ukazanego z autorytetem, duchową i fizyczną siłą, patrzącego uważnie być może na oddziały wojskowe w jakimś uroczystym momencie, po zwycięskiej bitwie. Najprawdopodobniej u stóp konia znajdowała się figura pokonanego barbarzyńcy, bo rzeźbiarz chciał ukazać cesarza jako zwycięzcę i wojennego herosa.

Czy twórca pomnika, ba!, czy sam cesarz mógł przypuszczać, że właśnie to dzieło będzie inspirować wielu artystów w różnych epokach, zwłaszcza w renesansie i klasycyzmie, i że nawet nad daleką Wisłą kiedyś powstanie podobny pomnik?

Monument księcia Józefa Poniatowskiego (1763-1813), urodzonego notabene w Wiedniu, niewątpliwie jeden z symboli Warszawy, odznacza się z pewnością nie mniej skomplikowaną historią niż ten znajdujący się na wzgórzu kapitolińskim. Został zamówiony w 1818 r. u mieszkającego wówczas w Rzymie duńskiego rzeźbiarza Bertela Thorvaldsena (1770-1844), który dwa lata później przejeżdżał przez Warszawę. Projekt przedstawiony warszawiakom wywołał burzliwą dyskusję, bo wielu zarzucało mu zbytnią statyczność, a przede wszystkim antyczny kostium księcia; krytycy chętniej widzieliby walecznego przywódcę w polskim stroju narodowym. Thorvaldsen bronił się nawiązaniem do klasycznego wzoru pomnika… Marka Aureliusza w Rzymie, nie rozumiejąc romantycznych poglądów Polaków i ich skomplikowanej historii.

Pomnik księcia został jednak zrealizowany, a następnie, po wielu perypetiach, spowodowanych głównie powstaniem listopadowym, wywieziony do Rosji. Wrócił do Polski na mocy traktatu ryskiego, zdobił Warszawę przez całe dwudziestolecie wojenne. Został zniszczony przez Niemców po powstaniu warszawskim, w grudniu 1944 r. Nowy odlew rzeźby, wykonany po II wojnie światowej na podstawie modelu z Muzeum Thorvaldsena w Kopenhadze, został podarowany Warszawie przez Królestwo Danii.

Marek Aureliusz, Józef Poniatowski, Bertel Thorvaldsen… Jakże przedziwne i jakże odmienne były ich losy. Można by się jednak pokusić o szukanie jakichś wspólnych elementów i cech, dotyczących ich osobistych zamiłowań czy kontekstu kulturowego, w jakim przyszło im żyć i działać. Ale to wychodziłoby już poza ramy tego krótkiego opracowania. Dlatego na zakończenie proponuję jeszcze jedną myśl ze wspomnianego literackiego dzieła Marka Aureliusza, pod którą podpisaliby się z pewnością także książę Poniatowski i rzeźbiarz Thorvaldsen.

Zdaniem cesarza świat jest jak teatr, w którym jako aktorzy mamy do odegrania pewne role. Nie należy w tym kontekście buntować się i lękać się śmierci, ale trzeba dobrze wykorzystać dany nam czas: „Jest ci wyznaczona miara czasu, której, jeśli nie użyjesz do rozjaśnienia nieba nad sobą, ona przeminie i ty przeminiesz, a nigdy już nie powróci” (tamże).

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest kapłanem diecezji płockiej, filologiem klasycznym i patrologiem, pracownikiem Stolicy Apostolskiej

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 kwietnia

Środa, III Tydzień wielkanocny
Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 35-40
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter