29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ile Grodna w "Grodnie"?

Ocena: 0.2
786

Film „Orlęta. Grodno ‘39” wzbudził wiele emocji, nim jeszcze wszedł na ekrany. Dyskutowali nad nim ludzie, którzy jeszcze go nie widzieli – głównie z przyczyn politycznych. Teraz, gdy już go poznaliśmy, warto porozmawiać na temat ukazywania wydarzeń historycznych na srebrnym ekranie.

fot. materiały prasowe TVP

Prawicowcy zarzucali reżyserowi i autorowi scenariusza Krzysztofowi Łukaszewiczowi, że na głównego bohatera wybrał Żyda – gdy akurat przedstawiciele tej społeczności, ci o poglądach komunistycznych, z obroną Grodna mieli niewiele wspólnego. Ale na jednym z żydowskich portali pojawiła się krytyka, że Łukaszewicz zbyt łagodnie potraktował „polski antysemityzm” na przedwojennych Kresach. A Białorusini niepokoili się w mediach społecznościowych, że o nich w filmie nie ma nic…

 


DROGA LEOSIA ROTMANA

Tymczasem „Orlęta” tylko po części przedstawiają obronę Grodna. A reżyser miał prawo do swobodnego wyboru swego bohatera. Mógł to być słynny Tadzik Jasiński, który zginął, przywiązany do czoła sowieckiego czołgu; mógł to być major Benedykt Serafin, faktyczny dowódca obrony. Łukaszewicz podjął inną decyzję – i takie jest prawo artysty.

„Orlęta” opowiadają przede wszystkim o stosunkach żydowsko-polskich w mieście na Kresach. Akurat w Grodnie Polaków było 60 proc., a Żydów 37 proc.; podobnie było w innych miastach, np. w Białymstoku odsetek Żydów sięgał 42 proc. Relacje między obydwu nacjami nie były proste, co wydaje się oczywiste. Faktem jest, że akurat przedstawiciele narodowości żydowskiej byli nadreprezentowani w ruchu komunistycznym (choć na Kresach Północno-Wschodnich byli w nim i Polacy, i Białorusini). Być może powodem tego był fakt, że po pierwsze, wielu Żydów było biednych (a do takich trafiała propaganda komunistyczna), a po drugie – nie wszyscy utożsamiali się z państwem polskim.

Grany znakomicie przez Feliksa Mateckiego młody chłopiec Leoś Rotman jest rozdarty – ojciec chciał przejść na katolicyzm, ale nie żyje; matka pozostała wierna wyznaniu mojżeszowemu. On sam uczy się w polskiej szkole i Polska oraz jej historia mu imponują. Do tej Polski powoli zmierza, mimo najrozmaitszych przeszkód, które stają mu na drodze – także takich przeszkód, które stawiają mu Polacy: koledzy ze szkoły, nauczyciele.

Być może przedwojenna Rzeczpospolita powinna bardziej zadbać o takich Leosiów Rotmanów. Bo przecież nie chodziło o to, by wyrzekli się swych korzeni, lecz by poczuli, że jest ich ojczyzną, że warto w niej żyć, uczyć się i pracować. Ale cóż – dziś możemy oczywiście wytykać błędy przedwojennym rządom, ale jesteśmy mądrzejsi, bo wiemy, co działo się w kolejnych latach.

 


FILM TO NIE PODRĘCZNIK

Jak było wiadomo z zapowiedzi, filmowe wydarzenia toczą się wiosną i latem 1939 r. Ale przychodzi jesień, wojna, a wreszcie sowiecka agresja 17 września. Sceny walk ulicznych z Sowietami pokazane są znakomicie, w sposób bulwersujący, wręcz chwytający za gardło. Ale… filmowe Grodno w niczym nie przypomina prawdziwego. To jasne, że w prawdziwym Grodnie Łukaszewicz mógłby nakręcić co najwyżej obraz wychwalający sowieckich agresorów. Jednak w dzisiejszych czasach w filmach, także serialach, tworzone są komputerowo dowolne miasta, a nawet planety i galaktyki. Chyba że nie ma pieniędzy. Żal, że nie zobaczyliśmy zamku Stefana Batorego czy choćby pomnika Orzeszkowej na ulicy jej imienia…

Zresztą, może Łukaszewicz potraktował Grodno umownie? Uproszczeń jest tu sporo. Przed wojną Żydów biją bojówki z opaskami ONR, który został zdelegalizowany w 1934 r., a jeśli ktoś jest komunistą, musi mieć ulotki Komunistycznej Partii Polski, zlikwidowanej przez Stalina w 1938 r.

Takich przekłamań jest w polskich filmach historycznych niemało. Zresztą, nie tylko w polskich. Amerykański film „Azyl” o dyrektorze warszawskiego zoo i jego żonie, ratujących Żydów podczas wojny, powstał w… czeskiej Pradze. Warszawy nie ma w nim ani trochę, najprawdopodobniej była droższa niż Praga. Choć poza tym „Azyl” dość wiernie trzyma się faktów. Przypomnijmy też skandal wokół „Tajemnicy Westerplatte”, gdy „wyciekł” scenariusz, krytykowany za niezgodność z prawdą historyczną. Ostatecznie „Tajemnica” okazała się tak słaba, że dyskutować nie było o czym.

Problem polega na tym, że na „Orlęta” pójdą tysiące ludzi, w tym uczniowie. I wyjdą z kin przekonani, że było dokładnie tak, jak pokazał to Łukaszewicz. Kto sięgnie po książkę czy obejrzy na YouTubie dokumentalny film „Krew na bruku. Grodno 1939”? Pewnie mało kto. Obraz stworzony przez Krzysztofa Łukaszewicza jest ciekawy i przejmujący – ale pamiętajmy, że nie jest podręcznikiem do historii.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter