Książę buduje agencję

Brytyjski obraz zrealizowany został wspólnie z wytwórniami hollywoodzkimi na podstawie komiksu Marka Millara. Forma „King’s Mana” przypomina istny gatunkowy miszmasz. Historyczny dramat kostiumowy miesza się tu z komedią satyryczną, fantastyką i kinem akcji.

Akcja filmu rozgrywa się w pierwszych latach XX w., kiedy to imperium brytyjskie po stłumieniu powstania Mahdiego w Sudanie i wojnie z Burami przystąpiło do I wojny światowej przeciwko Niemcom. Twórcy utworu potraktowali fakty historyczne nader swobodnie, żeby nie powiedzieć z pogardą. Formuła ekranizacji komiksu usprawiedliwiała tu wszelkie szaleństwa i nieprawdopodobieństwa. Na ekranie mieszają się perypetie postaci historycznych i fikcyjnych. Niemiecki cesarz Wilhelm II został ukazany satyrycznie, jako ostatni cymbał.

Bohater filmu, książę Oksfordu, po stracie żony poświęca się służbie państwowej i wychowaniu dorastającego syna. Podczas gorączkowych przygotowań do I wojny decyduje się wziąć udział w niebezpiecznej wyprawie do Rosji w celu namówieniu cara Mikołaja do przystąpienia do wojny.

Misja zamienia się w koszmarny pojedynek ze złowrogim Rasputinem, mającym, jak wiemy z historii, olbrzymi wpływ na cara. Rokowania z Rasputinem zamieniają się w pojedynek na podobieństwo „Matrixa”.

Po „rosyjskich” szaleństwach bohater angażuje się w śledztwo w sprawie działania ponadnarodowej mafii, inaczej mówiąc masonerii, jakby wyjętej ze spiskowej teorii dziejów. Ciekawe, że w skład tego gremium wchodzą ludzie z wielu stron barykady wojennej, w tym także Lenin, który już wkrótce wywołał w Rosji bolszewicki przewrót.

Mamy więc w filmie niezły galimatias, jednak wszystkie wątki łączą się tu w końcowe narodziny nowoczesnej brytyjskiej agencji wywiadowczej, walczącej o interesy imperium. Agencja ta będzie pracowała na wielu frontach, aż do dziś. Ale autorzy obrazu nie pozostawiają złudzeń: międzynarodowa tajna mafia też działa nadal, co widzimy na filmach z Jamesem Bondem, który od początku lat 60. XX w. zmaga się z szaleńcami chcącymi zniszczyć świat. Z perspektywy polskich widzów warto nadmienić, że Polska na działalności wywiadu brytyjskiego wyszła jak Zabłocki na mydle.

W filmie „King’s Man” dominują sprzeczne emocje. Z jednej strony odbieramy tu nieustanne samobiczowanie się księcia Oksfordu za brytyjską feudalną i kolonialną przeszłość oraz zbrodnie na podbitych narodach. Ale z drugiej strony, paradoksalnie, autorzy filmu popisują się niesłychaną pychą, prężą muskuły, uważając, że imperium brytyjskie będzie trwało wiecznie. Niestety, mija się to ze współczesnym obrazem tego kraju, który chyli się ku upadkowi, pogrążając się w lewackim szaleństwie.

„King’s Man – Pierwsza misja” („The King’s Men”); USA – Wielka Brytania; 2021; reżyseria: Matthew Vaughn; aktorzy: Ralph Fiennes, Gemma Arterton, Rhys Ifans, Matthew Goode, Tom Hollander, Harris Dickinson, Charles Dance i inni; dystrybucja: Disney Poland