Mamy na ekranach niespodziankę: kolejny udany film o miłości.

Już dawno nie widzieliśmy na ekranach tak doskonale zgranej pary aktorskiej, występującej w zaskakującym melodramacie „Sztuka pięknego życia”. Pochodzący z amerykańsko-angielskiej rodziny Andrew Garfield (mający za sobą kilka kreacji w głośnych filmach hollywoodzkich, m.in. w „Milczeniu” Martina Scorsesego) wspaniale partneruje w tym filmie brytyjskiej aktorce Florence Pugh. Niektórzy komentatorzy mówią nawet, że mamy tu do czynienia z aktorską „chemią”, czyli niemal duchową relacją artystyczną, co tak naprawdę rzadko się w kinie zdarza. Zgadzam się z tym poglądem.
Trudno określić gatunek tego obrazu, powiedzmy więc tylko, że mamy tu do czynienia z melodramatem obyczajowym pomieszanym z akcentami komediowymi. Bohaterowie tego pełnego gęstych emocji filmu poznają się przypadkowo w zaskakujących okolicznościach. Tobias, pracownik dużej korporacji, wybiega na ulicę w szlafroku, zaszokowany wyjazdem (czy raczej ucieczką) żony za granicę. Nagle przez nieuwagę dostaje się pod koła samochodu prowadzonego przez Almut, ambitną szefową kuchni. Wkrótce w szpitalu dochodzi do poznania się nowych niefortunnych znajomych. Tak się zaczyna burzliwa miłość Tobiasa i Almut.
Poruszamy się dowolnie w czasie (modny dziś niechronologiczny montaż), poznając wieloletnie losy niezwykłej pary, powoli dojrzewającej do autentycznej miłości, małżeństwa, narodzin córki, godzenia pracy zawodowej z obowiązkami rodzinnymi i wreszcie chorobą. Autorzy filmu zaskakująco ciekawie ukazali relacje dwojga ludzi. W postawie Almut nie ma nic z modnego dziś ideologicznego feminizmu. Ambitna kobieta śmiało wyraża swoje zdanie na każdy temat (stosunku do własnej kariery itd.), ale każdą dyskusję czy spór prowadzi z szacunkiem w stosunku do partnera. Tobias stara się dotrzymywać jej kroku, a w jego nastawieniu nie widzimy poczucia wyższości, ale demonstrowanie męskiej godności. Najważniejsze sprawy życiowe para ustala w burzliwej dyskusji. Tak staje się w przypadku wspólnej decyzji o rodzicielstwie, które jest marzeniem Tobiasa. Oglądamy brawurowo zrealizowane sceny narodzin córki. Małżonkowie biorą zatem wspólną odpowiedzialność za siebie i rodzinę. Największą próbę moralną przechodzą podczas śmiertelnej choroby. Nie mówi się tu o żadnym samobójstwie czy eutanazji, lecz o nieuchronnej śmierci z prawdziwą godnością. Tak więc polecam film „Sztuka pięknego życia” jako materiał do rozmów na zawsze ważne tematy.
„Sztuka pięknego życia” (We Live in Time). Wielka Brytania/Francja, 2024. Reżyseria: John Crowley. Wykonawcy: Andrew Garfield, Florence Pugh i inni. Dystrybucja: Kino Świat