To może zaskoczyć: idziesz na film niby o yeti czy Tarzanie, a trafiasz na regularne potyczki z cynicznymi przestępcami pod maską przedsiębiorców z branży fryzjerskiej. Strzela się gęsto, na szczęście wyłącznie nabojami usypiającymi.
fot. Monolith Films„Ale dlaczego tu nie ma policji?” – zapytał z niepokojem mój ośmioletni syn. Fakt, bohaterowie od początku do końca muszą samotnie stawiać czoła licznym prześladowcom, także szkolnym osiłkom-cwaniakom. Na szczęście – mają siebie nawzajem: nastolatek Adam, który, szukając ojca, odkrywa przy okazji prawdę o samym sobie; ojciec, ukrywający się przez lata nie tyle z powodu swojej odmienności, co z pragnienia ratowania bliskich; matka, rozdarta pomiędzy miłością a tajemnicą, lecz zawsze dzielna i wierna. A także gromadka zabawnych i oddanych kudłatych i skrzydlatych przyjaciół.
Choć intryga grubymi nićmi szyta, a momentami ckliwa, film jest sympatyczny i pozytywny. Na sali często słychać śmiech – i wpadającą w ucho muzykę. Można spokojnie pójść rozerwać się z dziećmi w wieku szkolnym. Pozostaje bardzo silny przekaz prorodzinny. Bo niewątpliwie najważniejsze słowa, jakie padają w filmie, brzmią: „Wróć do domu, tato. Jesteś mi potrzebny”./lm
„Mała Wielka Stopa” („The Son of Bigfoot”). Komedia familijna. Belgia, Francja, 2017. Reżyseria: Ben Stassen, Jeremy Degruson. Scenariusz: Bob Barlen, Cal Brunker. 92 min. Dubbing polski: Filip Rogowski, Piotr Grabowski, Jakub Szydłowski, Barbara Kałużna i inni. Dystrybucja: Monolith Films