23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rozsławił Polskę na cały świat

Ocena: 0
2499
Jest niezwykle utalentowanym kompozytorem. Włodka Pawlika poznał cały świat, gdy został laureatem najważniejszej nagrody muzycznej – Grammy. Otrzymał ją za płytę „Night in Calisia”.
Włodek Pawlik i Chór Gregoriański „Musica Sacra”
wykonują misterium Stabat Mater na Festiwalu „Gaude Mater”,
Jasna Góra, 4 maja 2015 r.

– Kalisz jest najstarszym miastem w Polsce, jakiś czas temu obchodził 1850-lecie. Jedną z form uczczenia jubileuszu miało być wykonanie – zamówionego u mnie – okolicznościowego utworu jazzowo-symfonicznego. Tak właśnie powstała „Night in Calisia”. Wyobrażałem sobie kupców, którzy wędrują z Rzymu, przemierzają szlak bursztynowy prawie 2000 lat temu, kłócą się ze sobą, bawią. Stąd wzięły się tytuły części utworu. Wystąpiliśmy z koncertem w Kaliszu, a potem nagraliśmy płytę „Night in Calisia”. I rozpoczęła się wielka przygoda – opowiada laureat nagrody Grammy, która jest uznawana za muzycznego Oscara.

Mamy za co dziękować Włodkowi Pawlikowi. Dzieło, tak wyróżnione, sprawiło, że Polska stała się nieco bardziej popularna za granicą. A Kalisz – miasto św. Józefa – jest teraz przez Amerykanów rozpoznawany od razu po Krakowie. Artysta występuje w USA z wieloma koncertami, które spotykają się z ogromnym uznaniem i budzą entuzjazm publiczności.

– Koncert jest udany, gdy czuję, że między mną a publicznością wytworzył się przepływ tych samych emocji. Gdy po występie ustawiają się kolejki osób, które chcą podziękować, poprosić o autograf, porozmawiać. Te spontaniczne reakcje świadczą, że muzyka do nich trafiła i przemówiła – mówi kompozytor.

Włodek Pawlik swoje niemałe doświadczenie przekazuje młodym muzykom – jest wykładowcą improwizacji na Warszawskim Uniwersytecie Muzycznym.

– W Polsce muzycy nie są doceniani, nie są dobrze opłacani. To smutne, że tylu zdolnych, wykształconych za nasze pieniądze absolwentów wyższych szkół muzycznych wybiera emigrację zarobkową do innych krajów. To, że uczę improwizacji, to nie jest przypadek, w końcu jestem jazzmanem – podkreśla.

Artysta jest także twórcą m.in. muzyki do filmów „Wrony” i „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej, do filmu „Rewers” Borysa Lankosza, a także międzynarodowych produkcji: „Nightwatching” Petera Greenawaya i „Within the whirlwind” Marleen Gorris. Skąd czerpie inspiracje?

– Z wszelkich przejawów życia. Od dziecka czułem potrzebę tworzenia. Wszystko, co komponuję, jest wynikiem mojej pasji i miłości do muzyki. Niczego nie udaję, a publiczność od razu potrafi wyczuć fałsz – odpowiada kompozytor.

I dodaje, że fortepian jest jego największym przyjacielem i przeznaczeniem.

Okładka płyty

– Nie wyobrażam sobie komponowania bez fortepianu. Wyzwala we mnie potencjał, którego sam sobie nie mogę wyobrazić czy wyśpiewać. Mogę komponować dopiero w momencie, gdy położę ręce na klawiaturze – podkreśla.

Miłość do muzyki zaczęła się już w dzieciństwie. Cała rodzina Włodka Pawlika: rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, a także rodzina ze strony żony to muzycy. Wychowywał się w klimacie muzycznym, otoczony dźwiękami skrzypiec, saksofonu, fortepianu, a także śpiewu matki, która miała piękny głos.

– Tata był skrzypkiem w orkiestrze symfonicznej w Kielcach, grał także na innych instrumentach, ponadto był dyrygentem, aranżerem – opowiada kompozytor.

Miał pięć lat, gdy zaczął naukę gry na fortepianie. Pół roku później zadebiutował na koncercie w Ostrowcu Świętokrzyskim. Od tego momentu trwa wielka muzyczna przygoda, choć droga nie była wcale prosta i łatwa. Przez dziesięć lat Włodek Pawlik mieszkał w Niemczech. W czasie stanu wojennego wyemigrował.

– Tamta Polska to nie był mój kraj. Nie potrafiłem pogodzić się z systemem. Wróciłem do ojczyzny po roku 1989, a więc po zmianach. Gdyby do nich nie doszło, pewnie mieszkałbym dzisiaj w Niemczech lub w Los Angeles. Ta emigracja spowodowała, że stałem się jakby trochę mniej „swój” dla polskiego środowiska muzycznego, byłem trochę z tzw. innej parafii – podkreśla.

Taki talent to nie przypadek, ale zapewne dar Boży.

– Nie wyliczam Panu Bogu, za co Mu jestem wdzięczny, bo kwestia wiary i modlitwy jest w moim przypadku bardziej intuicyjna niż dosłowna. Najbliżej spraw wiecznych i ostatecznych jestem wtedy, kiedy gram solo polskie kolędy czy też współtworzę na fortepianie z chórem gregoriańskim Misterium „Stabat Mater” – zdradza artysta.

Ewelina Steczkowska
fot. Maciej Szpądrowski
Idziemy nr 25 (508), 21 czerwca 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter