20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Śpiew, wiara i rodzina

Ocena: 5
4597

Przez muzykę do Boga

Krystyna Szostek-Radkowa śpiewała najznakomitsze partie mezzosopranowe, jednak – zaznacza – zawsze bliższe były jej koncerty oratoryjne. – Mogę wtedy się modlić i przez muzykę pokazywać innym Boga – przyznaje. Dlatego z takim oddaniem poświęcała się koncertowaniu na całym świecie z Bachowskimi: „Pasją według św. Mateusza”, „Pasją według św. Jana” i Mszą h-mol, czy z „Mesjaszem” Händla. – Uwielbiałam to. Wiedział o tym już w latach 60. Bohdan Wodiczko, dyrektor Teatru Wielkiego, gdy zwalniał mnie czasem z oper, bym mogła śpiewać oratoria – wspomina.

Nigdy nie ukrywała swojej wiary. Mówi: „Nie mogę bez niej żyć”. – Kiedy podczas studiów braliśmy ślub w kościele – wspominają z mężem – dziekan nam zagroził wyrzuceniem z uczelni. – Ale się tym nie przejęliśmy – włącza się pan Ludwik. – Wielokrotnie, na szczęście bez pokrycia, straszono nas konsekwencjami, gdy np. w czasie tournée koncertowych za granicą udawało się znaleźć w niedzielę jakiś kościół i uczestniczyć we Mszy Świętej. Nawet gdy w Korei Południowej prowadziłam kursy mistrzowskie, też znalazłam mieszkanie z poddaszem, gdzie ksiądz odprawiał Eucharystię – mówi z nieukrywaną satysfakcją pani Krystyna.

Znane jest wieloletnie zaangażowanie Krystyny Szostek-Radkowej w pobliskim kościele duszpasterstwa środowisk twórczych przy Placu Teatralnym. – Zwyczajem pani profesor jest to, że kiedy przychodzi, pierwsze kroki zawsze kieruje przed obraz Matki Bożej. Klęka, chwilę się modli, a dopiero potem jest wszystko inne. W spotkaniu z innymi nie jest wielką primadonną, ale ma dla wszystkich wiele uwagi i serca. Przede wszystkim zaś daje to, co ma najlepszego: swój wciąż niezwykły głos. Nie tylko służąc nim w czasie liturgii, ale także podczas wielu dotąd recitali. W dodatku sprowadza swoich wychowanków, którzy koncertują w naszym kościele – mówi Emanuel Bączkowski, organista w kościele środowisk twórczych, także wybitny muzyk.

Spotkał się z Krystyną Szostek-Radkową już w Akademii Muzycznej, gdzie od 1985 r. prowadziła na Wydziale Wokalnym klasę śpiewu, a od 1993 r. nosi tytuł profesora. Dlatego wszyscy mówią do niej nie inaczej, jak „pani profesor”. Spod jej ręki wyszło wielu znakomitych śpiewaków i gdy tylko może, nadal interesuje się ich życiem: chodzi na koncerty, doradza, kiedy o to proszą, pomaga. Za wkład w duszpasterstwo artystów i propagowanie przez całą swoją karierę muzyki sakralnej na świecie Krystyna Szostek-Radkowa otrzymała 6 stycznia z rąk kard. Kazimierza Nycza medal „Za zasługi dla Archidiecezji Warszawskiej”. 

 

Tajemnica szczęścia

Urzekająca jest pełna czułości relacja pani Krystyny z mężem i ich gościnny dom. Poznali się i pokochali w liceum muzycznym.

– Ludwik przychodził pod moje okno i grał na skrzypcach romantyczne serenady. Zapraszał mnie do parku, bo nie mieliśmy pieniędzy. Nie przynosił kwiatków, ale bułkę z kiełbaską i musztardą. Był z każdego przedmiotu najlepszym uczniem i pomagał mi, bo ja do liceum przyszłam później – wspomina pani Krystyna.

Już jako małżonkowie i rodzice często się rozjeżdżali. – Filharmonia Narodowa, w której Ludwik grał, dużo po świecie koncertowała, ale ja wyjeżdżałam jeszcze więcej. Zawsze odprowadzaliśmy się i machaliśmy sobie na pożegnanie – opowiada.

Mogli na sobie polegać także na gruncie muzycznym. – Chodziliśmy na swoje występy, a potem omawialiśmy je. Zdarzało się, że śpiewałam rolę Amneris z „Aidy”, a po powrocie do domu Ludwik mówił: „Pokaż nuty” i wskazywał frazę, nad którą trzeba jeszcze popracować. Byłam oburzona, ale zawsze go słuchałam i brałam jego słowa do serca. Zawsze to była krytyka konstruktywna. Miałam wsparcie w całej rodzinie. Pamiętam, że uczyłam się jakiejś partii, więc młodsza córka Jola, wtedy już w liceum muzycznym, śpiewała partie sopranu, ja – partię altową, a Ludwiczek grał na skrzypcach tenory i śpiewał basy – mówi z dumą artystka.

Ich tajemnica na szczęśliwe, 65-letnie, małżeństwo to sztuka kompromisu i wrażliwość na potrzeby drugiego. – Mam od kilku lat bardzo słaby wzrok i Ludwik wszędzie mi towarzyszy, żebym się gdzieś nie przewróciła – chwali żona. – Czyta mi na głos wszystko: gazety, książki, SMS-y. Wnuk się śmieje, że mam swój prywatny audiobook.

– Naturalnie żyłem w cieniu Krysi. Cokolwiek bym zrobił, i tak byłbym w cieniu – śmieje się pan Ludwik. – Ale to nie był dla mnie problem. Żona zawsze wiele wkładała w nasz związek. Wszystkie Ślązaczki są wierne i pracowite. Kiedy wyjechała na trzymiesięczne tournée, na cały ten czas zostawiła mi wyprane i wyprasowane białe koszule do fraka, żebym do filharmonii chodził, jak trzeba. Kocham w niej ten jej wszechogarniający temperament, wulkan dobrych emocji. Zawsze, mimo intensywnej pracy artystycznej i pedagogicznej, ogarniała cały dom. Ma ogromny potencjał, gdy chodzi o sprawy organizacyjne – chwali z kolei mąż. A pani Krystyna zaraz uzupełnia: – Gdy ja jeździłam po świecie, to Ludwik wychował nasze dzieci. Najbardziej kocham w nim jego humor sytuacyjny i że ze mną wytrzymuje. Wiele osób pyta śpiewaczkę: skąd u niej ta nieustępująca radość? – Odpowiadam zawsze: możliwość śpiewania, rodzina, ale przede wszystkim wiara w Boga. To recepta, by iść przez życie szczęśliwym!

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter