Ciekawy jest witraż w kościele Matki Boskiej Jasnogórskiej na łódzkim Widzewie, gdzie zobrazowana jest historia jasnogórskiego cudownego obrazu, spleciona z dziejami Polski. W ostatnich latach interesujący zespół witraży wykonał ks. Furdyna do kościoła św. Andrzeja Boboli w Szczecinie. Przedstawia on cykle siedmiu sakramentów świętych i siedmiu darów Ducha Świętego. W Warszawie witraże ks. Furdyny można zobaczyć w bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Kawęczyńskiej oraz w kaplicy Centrum Formacji Misyjnej przy ul. Byszewskiej.
– Powstawanie witraża rozpoczyna się od obejrzenia architektury kościoła i uważnego wysłuchania oczekiwań proboszcza. Potem muszę to wszystko w sobie „przeżyć”, pomodlić się i dopiero usiąść za biurkiem. Kiedy już chwycę myśl, ten prąd, i ujarzmię go, praca idzie niemal automatycznie – opisuje ks. Furdyna. Zaprojektowany na kartonie kredkami witraż w skali 1:10 czy 1:20 trafia do zatwierdzenia do komisji ds. budownictwa sakralnego w danej diecezji albo do księdza proboszcza. Ważny jest wybór pracowni, która wykonuje witraże. Ks. Furdyna współpracuje z kilkoma sprawdzonymi, m.in. z Łodzi, Poznania oraz Krakowa, którą prowadzi jego brat z synem.
ODKRYTY TALENT
Talent ks. Furdyny dostrzeżony został w zgromadzeniu salezjanów, do którego wstąpił jako siedemnastolatek. W czasie studiów teologicznych jeszcze amatorsko i sporadycznie zajmował się rękodziełem, tworzył mozaiki z rozprasowanych słomek zbóż, ciętych żyletką na małe kawałeczki. Swój talent rozwinął, dopiero gdy został kapłanem.
– Wszystko zaczęło się „ex ovo”, czyli od jajka – żartuje dziś ks. Tadeusz. – Na Wielkanoc zwykle wykonywałem pisanki. Wyskrobałem któregoś roku portrecik prowincjała – opowiada. Przełożony, widząc talent współbrata, postanowił wysłać go na Akademię Sztuk Pięknych. – Dopiero tam dowiedziałem się, co to jest sztuka – wspomina ks. Tadeusz. Trzy lata po święceniach kapłańskich rozpoczął studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, potem studia podyplomowe w pracowni malarstwa monumentalnego w gdańskiej PWSSP i krakowskiej ASP. Kształcił się pod okiem najlepszych mistrzów: Wacława Taranczewskiego i Jerzego Nowosielskiego. W 1966 r. ukończył edukację.
Odtąd, obok talentu artystycznego, służył Kościołowi także swoją wiedzą. Przez dwadzieścia lat wykładał historię sztuki we franciszkańskim seminarium duchownym w Krakowie-Łagiewnikach, a przez kolejnych dziesięć lat – w seminarium duchownym Zgromadzenia Księży Salezjanów. Był też członkiem Komisji Sztuki Kościelnej przy Episkopacie Polski.
Ci, którzy znają ks. Tadeusza, mówią, że jest tytanem pracy. Aranżował cały wystrój trzydziestu kościołów w Polsce, projektował nawet meble. W niemal dwustu świątyniach w Polsce można znaleźć jego prace – witraże, drogi krzyżowe, wystrój prezbiterium, polichromie. Trudno uwierzyć, że w ciągu sześćdziesięciu lat działalności jeden artysta mógł wykonać ich tak wiele. I nadal tworzy.
Zmarły niedawno Jan Dominikowski, monograf ks. Furdyny, historyk sztuki i kurator jego wystaw, napisał: „Ten skromny człowiek – choć dziś jeszcze nie zdajemy sobie z tego sprawy – ze swoimi genialnymi pomysłami, determinacją dawnych mistrzów i zapałem do tytanicznej pracy – konsekwentnie ratuje polską z ducha sztukę sakralną we wnętrzach naszych współczesnych świątyń przed grożącym jej upadkiem”. Kiedy ks. Furdyna sięgał po pędzel, by malować kwiaty czy pejzaże, Jan Dominikowski mówił: „Niech ksiądz tego nie maluje, to mogą zrobić inni”.
Ks. Furdyna jest człowiekiem niezwykle skromnym, pogodnym, z dystansem do siebie i dużym poczuciem humoru.
Ks. Sławomir Łubian, prowincjał inspektorii warszawskiej Salezjanów Księdza Bosko, na 50-lecie pracy artystycznej ks. Furdyny podkreślił, że ks. Tadeusz wierny jest dewizie „Na większą chwałę Boga”. – Jest przykładem, że w zakonnej specyfice talent artystyczny może się rozwijać w wolności i swobodzie artystycznej, jeśli pierwszą inspiracją jest głęboko przeżywana wiara obdarowanego takim talentem. Podkreślił, że ks. Tadeusz zostawia ślad swojej refleksji nad Bogiem, człowiekiem i światem. Będąc artystą, pozostaje jednocześnie zakonnikiem. Gorliwym i dowcipnym, sumiennym i odważnym, starozakonnym i na wskroś nowoczesnym, z peselem zaczynającym się od 30 i jednocześnie młodym duchem.