Bombki z gwiazdą betlejemską sprzedały się błyskawicznie, ale została jeszcze bombka z uwijającymi się Mikołajami.
Kiedy w 1847 r. Hans Greiner z biedy, bo nie stać go było na jabłka, cukierki i orzechy, wydmuchał ze szkła pierwsze bombki, by ozdobić nimi choinkę, nie mógł wiedzieć, że właśnie wymyślił jedną z ulubionych bożonarodzeniowych ozdób. Dziś możemy wybierać najpiękniejsze bombki spośród masowo produkowanych w mnóstwie kształtów, kolorów i wzorów, albo znaleźć takie, które są prawdziwymi arcydziełami sztuki rękodzielniczej.
Oto Mikołaj z rozwianą brodą, w płaszczu usianym gwiazdkami, czapce w grochy i w pasiastych skarpetach na nogach, niesiony wiatrem, rozrzuca pięknie zapakowane prezenty. Spadają w śnieżny puch, przy domach z oknami rozjaśnionymi żółtym światłem, obok choinki kolorowo ubranej, fruną nad drzewami przysypanymi na biało i przystrojonymi srebrzystym łańcuchem. Zaraz spadną przy szczęśliwym bałwanku w zielonym szalu i drugim, okutanymym w czerwone palto, w wysokim kapeluszu na głowie. Temu wszystkiemu, jak to w porządnych bajkach bywa, srożąc wąsy, przygląda się czarny kot. Taką pełną magii i uroku noc namalowała na bombce Beata Skałecka.
– Znajomi mi mówią: „Ależ ty masz talent”, a ja nie sądzę, żeby był on nadzwyczajny, tylko mam wielkie szczęście, że odnalazłam w sobie taką predyspozycję – mówi skromnie.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 51-52 (689), 23-30 grudnia 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 14 stycznia 2019 r.
.jpg&w=624&h=543)
Co? Gdzie? Kiedy?
